Wzorem lat poprzednich pokuszę się o postawienie kilku przewidywań i wskazanie obszarów, które moim zdaniem będą kształtować wydarzenia na rynkach finansowych w tym roku.
Uważam, że 2018 r. będzie okresem przyspieszenia inflacji w skali globalnej. Po osiągnięciu na początku tego roku kilkuletniego szczytu dynamiki inflacji CPI (w przypadku USA pięcioletniego) tempo wzrostu cen w największych gospodarkach świata wyraźnie spadło. Ustabilizowało się następnie na niskim poziomie w jego drugiej połowie. W przypadku Polski wiosenny spadek był bardzo łagodny (w czerwcu 1,5 proc.), a późniejsze odbicie wyraźne (do pięcioletniego maksimum 2,5 proc. w listopadzie).
Powodem obniżenia trajektorii inflacji w skali świata był głównie efekt bazy związany ze zmianami cen ropy naftowej przy wysokich indeksach CPI z roku poprzedniego (USA). Inflacja bazowa zachowywała się zmiennie. W gospodarkach wschodzących (Chiny, Polska) regularnie rosła, w strefie euro pozostała stabilna, zaś w USA spadała.
Podtrzymanie wysokiego popytu i dobrej koniunktury na świecie oraz oddziaływanie 40-proc. wzrostu notowań ropy od czerwca u.br. będą, jak się spodziewam, wzmagać inflację niemal przez cały nadchodzących rok. Proces ten nasili (także i szczególnie w Polsce) znaczne przyspieszenie tempa wzrostu wynagrodzeń będące wynikiem napięć i nierównowag, jakie istnieją na rynku pracy (w USA pełne zatrudnienie, w Polsce brak pracowników największą przeszkodą rozwoju firm).
Wyższa ścieżka inflacji powinna przynieść kolejne trzy podwyżki stóp procentowych Fedu (rynek wciąż wycenia dwie). Przy założeniu podtrzymania obietnicy kontynuowania programu skupu aktywów EBC do września (tego się spodziewam) da to w pierwszej połowie roku solidny impuls do umocnienia dolara. Nastąpi to, jeszcze zanim – w dalszej części 2018 r. – rosnąca inflacja, a wraz z nią zyskujące surowce (ropa jednak poniżej 70 dolarów za baryłkę) wymuszą jego trwalsze i dłuższe osłabienie.