Kolejny rok hossy w USA dobiegł końca, zatem amerykańskie byki będą musiały zmierzyć się z przepowiednią Bennera-Fibonacciego dotyczącą cyklicznego szczytu w 2018 r.
Wprawdzie genialny matematyk, który w XIII wieku rozpropagował w Europie arabski system dziesiętny, nie zdołał poznać jegomościa S. Bennera, a tym samym nie należałoby o nim dzisiaj pisać, niemniej jednak spuścizna słynnego w świecie finansów pizańczyka ma kluczowy wpływ na dalsze rozważania odnośnie do przyszłych punktów zwrotnych.
O romansie, czysto frazeologicznym, tych dwóch panów można pierwszy raz przeczytać w moim ulubionym opracowaniu Frosta i Prechtera pt. „Teoria Fal Elliotta". Czytając pierwszy raz biblię analizy technicznej (może jest to zbyt odważne stwierdzenie, jednakże wielu techników zapewne podzieli moje odczucie nt. hierarchii tej pozycji względem wszystkich napisanych opracowań z AT), nie przywiązałem większej uwagi do dziwacznego rysunku znajdującego się na stronie nr 126 (WIG-Press, 1995), jednakże wraz z coraz pilniejszym studiowaniem eWave nadszedł i ten moment, w którym „sfokusowałem się" na wspomnianym dziwacznym obrazku.
Jak wynika z zawartej tam ryciny, szczyty na Wall Street kształtują się zgodnie z cyklem 8-9-10, zaś minima według schematu 16-18-20. Oznacza to, że osiem lat po pierwszym szczycie należy spodziewać się drugiego szczytu cyklu, kolejnego za dziewięć lat, zaś ostatniego szczytu cyklu po 10 latach.
Począwszy od pierwszego maksimum w XX w., kiedy to indeks S&P500 w 1902 r. wdrapał się na szczyt, kolejne wskazanie wypadło na 1910 (1902 +8), a następne w 1919 (1910 + 9). Jak się okazało, owe daty nie przyniosły efektownych szczytów, co jest zrozumiałe ze względu na to, iż przez ćwierć wieku nowego stulecia byki z ursusami grały w tzw. ping-ponga. Dopiero rok 1929 okazał się momentem, w którym rynek się załamał, a powstały szczyt na długo zagościł na wykresach. Przez kolejne lata panowała duża zmienność, a amerykańska giełda odnotowała jeden z najciekawszych okresów w swojej historii. Osiem lat po 1929 ponownie doszło do załamania popytu i S&P500 zawinął się na południe. Rok 1937 przyniósł eskalację euforii, a co za tym idzie, poprzedził kolejny wielki okres niedźwiedzia. Następny szczyt zgodnie z cyklem Bennera-Fibonacciego powinien zatem wypaść 9 oczek później, czyli zgodnie ze wzorem 1937 + 9. Jak spojrzy się na historyczny wykres, naszym oczom ukazuje się wierzchołek z 1946 r., kiedy to S&P500 załamał się o prawie 30 proc. Na kolejną, większą korektę inwestorom przyszło czekać 10 lat i zgodnie z wyliczeniami (1946 + 10) następna przecena zaczęła się w 1956.