OKIEM HISTORYKA
Po czterech latach wyczerpującej wojny Europa pogrążała się w chaosie. Rosję ogarnęła wojna domowa, jak domek z kart rozpadały się Austro-Węgry, Niemcy opadały z sił. Następował wysyp nowych państw. Austrią nazwano resztówkę po imperium Habsburgów, Węgry zostały ściśnięte w nowych granicach i czuły się najbardziej pokrzywdzone, lecz w najtrudniejszej sytuacji bezsprzecznie znalazła się Polska, bezkształtna plama na mapie, całkowicie pozbawiona granic – dopiero musiała o nie walczyć. Polska odradzała się w mgnieniu oka w ostatnich dniach października i pierwszych dniach listopada 1918 r. W Krakowie, Nowym Sączu, Lublinie – gdzie powstał rząd. Odbudowę państwa zawdzięczamy nie tyle czynowi zbrojnemu, co skutecznie działającej w Paryżu dyplomacji niepodległościowej. Przyszły bezsporne sukcesy: odparto sowiecką inwazję, odbudowywano gospodarkę, uchwalano światłe kodyfikacje. Lecz temu, co przyniósł wrzesień 1939 r., żadna siła nie mogła zapobiec.
OKIEM INWESTORA
Piękno rynku tkwi w tym, że czasem można stworzyć coś z niczego. Od kilku lat na rynkach panowało niebywałe zamieszanie. Jesienią 1918 r. światowa bessa nie była już w stanie sondować dna, bo dno odpadło. W tych dramatycznych okolicznościach rodzimi inwestorzy podjęli dzieło odbudowy Firmy i wprowadzenia jej do obrotu – bez kapitału, bez promocji. Spread między ambicjami a realnymi możliwościami wydawał się nieprzebyty. W nieudanych ofertach XIX w. zapisy składano krwią. Ale teraz oferty nawet nie zdążono ogłosić, formalnie przeprowadzić. Nie było prospektu, underwriterów, ratingu, rekomendacji, ale wszystkie akcje zostały objęte przez lokalnych drobnych inwestorów w trybie ABB (accelerated book building), czyli budowy przyspieszonej księgi popytu. Historia wypłaciła sutą dywidendę za wcześniejsze zrywy leszczy.
Zawiązanie Firmy spotkało się na rynkach z niedowierzaniem, nawet niechęcią. Kwestionowano wartość fundamentów. Na Śląsku kilkakrotnie doszło do ostrych konfrontacji z mocno tam osadzonym kapitałem niemieckim. W przetrwanie Firmy wątpili zwłaszcza analitycy radzieccy, dawali jej najgorsze ratingi i wystawiali swoim rekomendację „przejmij!". Jakoż niebawem, w 1920 r., Firma stanęła, osamotniona, w obliczu realnej groźby wrogiego przejęcia. Niedźwiedzie podeszły pod samą Warszawę. Daremnie wyczekiwano wsparcia zachodnich konsorcjów. Próba przejęcia została dramatycznie odparta w ostatniej chwili, własnymi siłami, co uznano za cud.
Przez dwadzieścia lat Firma rozwijała się organicznie, borykając się z niedostatkiem kapitału, niekorzystną koniunkturą, kryzysami. Brakowało corporate governance. Zarządy zmieniały się często. Ambitnie inwestowano, zdołano przezwyciężyć hiperinflację, uporządkować finanse. Wskaźniki odstawały jednak od europejskich standardów. Zawiązane z wysiłkiem alianse strategiczne nie przynosiły oczekiwanych korzyści. Niekorzystny obrót spraw w Europie stawiał kontynuację działalności pod znakiem zapytania.
Cztery plagi rynku – wrogie przejęcie, działanie w porozumieniu, niedopełnienie obowiązków informacyjnych oraz naruszenie dobrych praktyk – skumulowały się u schyłku lata 1939 r. W pełnych tragizmu okolicznościach Firma została nielegalnie przejęta przez działające w porozumieniu dwa wrogie ościenne koncerny. Gwałciły one permanentnie zasady dobrych praktyk i dopuściły się naruszenia obowiązków informacyjnych, zatajając protokół przewidujący podział Firmy i ustanowienie na wydzielonych z niej podmiotach zarządów komisarycznych.