70-proc. spadek kursu bitcoina od szczytu z początku stycznia 2018 r. do dołka z pierwszych dni lutego nie ostudził zapału spekulantów. Druga dekada lutego znów należała do tej kryptowaluty. Bitcoin w tym czasie niemal podwoił swą wartość. Udowodnił tym samym, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w dostarczaniu emocji.
Gdy w końcu ub.r. bitcoin zaczął ostro rosnąć, część graczy realizowała zyski z kryptowaluty i szukała nowych pomysłów, które mogłyby przynieść grube i szybkie zyski. Byli tacy, którzy wówczas postawili na akcje kanadyjskich spółek działających na rynku legalnej marihuany. Za kupowaniem ich akcji w nadziei na szybki znaczący wzrost stały czynniki fundamentalne, takie jak spodziewana wówczas rychła legalizacja marihuany rekreacyjnej w Kanadzie (w połowie lutego okazało się, że termin legalizacji został po raz kolejny przesunięty i może to nastąpić najwcześniej w sierpniu), a także legalizacja tego miękkiego narkotyku w kolejnych stanach USA.
Jak oceniają analitycy, w samej Kanadzie rynek rekreacyjnej marihuany w 2021 r. wart będzie 6 mld dol. kanadyjskich (ok. 4,8 mld dol. amerykańskich). A kanadyjskie firmy produkują także towar na rynek w USA, który już w tym roku ma być – według analityków – wart ponad 11 mld dol., zaś w 2021 r.– aż 23 mld dol.
Te rysowane przez analityków perspektywy skłoniły inwestorów do zakupu akcji takich kanadyjskich spółek jak notowane na giełdzie w Toronto Aurora Cannabis, Newstrike Resources czy CanniMed Terapeutics. Dwie pierwsze od końca października ub.r. do początku trzeciej dekady stycznia br. zdrożały po ponad 400 proc., zaś trzecia o blisko 200 proc. Wzrosty wzmacniały oczekiwania dotyczące konsolidacji na kanadyjskim rynku marihuany.
Co ciekawe, gdy na światowych giełdach na początku lutego zaczęły się głębokie spadki, akcje kanadyjskich spółek już od kilku dni przechodziły korektę, a była ona związana z wyjaśnieniem się sytuacji dotyczącej kto, kogo i za ile przejmie.