Czy ETF-y zrewolucjonizują polski rynek?

Gdy mamy silną hossę i indeksy rosną w tempie dwucyfrowym, opłaty jeszcze da się „zatuszować”, jeśli jednak rynek jest słaby, dla większości osób staje się jasne, że nie jest to najlepszy interes.

Publikacja: 17.06.2018 16:00

Przemysław Kwecień CFA główny ekonomista X-Trade Brokers DM

Przemysław Kwecień CFA główny ekonomista X-Trade Brokers DM

Foto: Archiwum

W środowisku niskich stóp procentowych oszczędności teoretycznie powinny płynąć w kierunku aktywów oferujących wyższą oczekiwaną stopę zwrotu w zamian za wyższe ryzyko. Efekt ten jak na obrazku widzieliśmy w USA, gdzie Fed niejednokrotnie oskarżany był o kreowanie bańki na rynku akcji.

W Polsce, gdzie stopy procentowe są najniższe w historii, jest jednak inaczej. Czy wynika to z ograniczeń dotyczących możliwości inwestycyjnych dla gospodarstw domowych? Jaką rolę odegrać tu mogą coraz bardziej popularne na świecie ETF-y?

Zacznijmy od liczb. W ciągu dwóch lat między kwietniem 2016 a marcem 2018 r. do funduszy inwestycyjnych napłynęło 16,5 mld zł. To niezbyt dużo, mniej niż 0,5 proc. PKB z tego okresu. Jednak nawet ta względnie niewielka kwota zmienia się jeszcze zdecydowanie na niekorzyść, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko fundusze akcji. Tu mamy prawdziwą tragedię – odpływ rzędu 4,5 mld zł w bardzo „konsekwentnym" stylu, aż 16 z 24 miesięcy według danych IZFA było pod kreską. Czym spowodowany jest taki stan rzeczy? Z pewnością nie tym, że gospodarstwa domowe nie mają pieniędzy. W omawianym okresie zwiększyły depozyty bankowe o imponujące 80 mld zł. Trudno zrzucić winę na sytuację ekonomiczną – polska gospodarka rozwija się najszybciej od kilku lat, europejska gospodarka obudziła się z letargu, a na świecie zaczął się właśnie dziesiąty rok hossy. Pomimo tych wszystkich przesłanek Polacy decydują się konsekwentnie redukować swoje i tak nieduże zaangażowanie w akcje i odkładać pieniądze na marnie oprocentowanych depozytach, które po uwzględnieniu podatków i inflacji najczęściej przyniosą realną stratę. Dlaczego?

Powodów oczywiście może być wiele. Winę zrzucać można na inwestorów zagranicznych, którzy woleli w ostatnich latach rynki rozwinięte. Z pewnością nie pomogły zmiany w systemie emerytalnym, które zatrzymały napływ kapitału na rynek, zniechęcając poprzez jego słabość inwestorów indywidualnych, brakowało też debiutów z przytupem, które w przeszłości przyciągały szerszą grupę inwestorów. Ja jednak skoncentruję się na trzech... trzech procentach, ponieważ tyle w Polsce wynosi opłata za zarządzanie w funduszach akcji.

To sporo. W badaniach nad stopami zwrotu z rynku akcji tak zwaną premię za ryzyko szacuje się na 4–5 punktów procentowych. Innymi słowy, inwestując w akcje, dostaniemy w długim okresie o te 4–5 pp. więcej, niż gdybyśmy złożyli pieniądze w bezpiecznym depozycie, ponieważ akceptujemy ryzyko zmienności cen. Jeśli zatem odejmiemy od tego opłatę rzędu 3 proc., nie zostanie już wiele, a często klientom oferowane są produkty parasolowe, które przewidują dodatkowe opłaty. Gdy mamy silną hossę i indeksy rosną w tempie dwucyfrowym te opłaty jeszcze da się „zatuszować", jeśli jednak rynek jest słaby, dla większości osób staje się jasne, że nie jest to najlepszy interes.

A co, jeśli taką opłatę obniżyć... stokrotnie? Na pierwszy rzut oka wydaje się to kompletnie abstrakcyjne podejście, rodem z science fiction. Dwukrotnie, do średniego poziomu w Europie Zachodniej, to jeszcze, ale stokrotnie? Jednak tak, opłaty za zarządzanie w ETF na amerykańskie indeksy wynoszą już 0,03–0,04 proc. rocznie, a zdarzają się i przypadki z opłatą 0,01 proc. Jak to jest w ogóle możliwe? Tak niskie opłaty wynikają z faktu, że ETF-y co do zasady nie zarządzają. Ich zadaniem jest stworzenie takiego portfela aktywów, które będą śledzić dany indeks. ETF kupuje portfel instrumentów finansowych, zaś jego udziałami można swobodnie handlować na giełdach, co zapewnia inwestorom płynność. Najniższe występują w przypadku funduszy śledzących indeks kapitalizacją, ponieważ nie muszą one wykonywać niemal żadnych operacji. Fundusze z portfelami dobieranymi w inny sposób, np. równoważone lub ustanawiające wagi na podstawie wskaźników, muszą dokonywać rebalansowania portfela, co podnosi ich koszty i opłaty. Nawet jednak w tych przypadkach opłaty te są zwykle niższe niż 0,5 proc. rocznie.

Popularyzacja ETF-ów na rynkach rozwiniętych sprawiła, że powstał bardzo szeroki wachlarz śledzonych przez nie rynków, od akcji, przez obligacje, na surowcach skończywszy, a dodatkowo powstały fundusze o określonych pasywnych strategiach. Wynika z tego dodatkowa zaleta dla inwestora indywidualnego: już przy niewielkich kwotach można pozwolić sobie na konstrukcję bardzo zdywersyfikowanego portfela inwestycyjnego (o zaletach dywersyfikacji skutecznie przypomniał ostatnio GetBack).

Czy zatem ETF-y mają wady? Przede wszystkim należy zapomnieć o pokonaniu rynku, bo ich rolą jest jego śledzenie, to zawsze będzie je odróżniać od klasycznych funduszy. Na rynkach zachodnich są również obawy o „indeksację" rynków kapitałowych, ponieważ ETF-y, posiadające coraz większe udziały w spółkach nie prowadzą nad nimi nadzoru. Trudno jednak uznać to za wadę samego produktu, a raczej wyzwanie dla całego rynku. Trzeba też pamiętać, że najtańsze ETF-y siłą rzeczy inwestują w te spółki, które najmocniej rosną, z drugiej strony dzięki takiemu podejściu minimalizują nie tylko koszty, ale też błąd w śledzeniu indeksu.

W Polsce na GPW notowane są trzy ETF-y, z czego jeden jest typowo polski – na WIG20. Inwestorzy mają jednak coraz łatwiejsze i bardziej efektywne kosztowo możliwości inwestowania w zagraniczne fundusze. Z punktu widzenia polskiego inwestora pewnym wyzwaniem będzie w takim przypadku ryzyko walutowe, choć jednocześnie zyskuje on możliwość łatwego poszerzenia portfela o rynki zagraniczne. Wydaje się też, że jedynie kwestią czasu jest powstanie większej liczby tego rodzaju funduszy opartych o polskie aktywa i wzorem Zachodu ich rola na naszym rynku będzie rosła.

Przemysław Kwiecień, CFA
główny ekonomista, X-Trade Brokers DM

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie