Kraj, który szczyci się stworzeniem podwalin nowoczesnej demokracji parlamentarnej i powstaniem niepowtarzalnego Monty Pythona, dokonał znów czegoś niesamowitego. Kolejny raz w historii pokazał, że z pozoru wielce poważne decyzje polityczne, o skutkach przekraczających zasięgiem najbliższe dekady, wywołują konsternację milionów i autentyczny śmiech garstki zorientowanych. No cóż... W końcu podobnie jest z humorem Monty Pythona.
Przypomnę kilka szczegółów. Demokracja to system polityczny, w którym źródło rządów, czyli decyzji dotyczących ogółu obywateli, stanowi wola większości. Założenie jest jednak takie, że większość musi wiedzieć, co robi, a elity muszą to zrozumieć. Z kolei Monty Python to legendarna grupa komediowa składająca się – nomen omen – „w większości" z ludzi, którzy ukończyli elitarne angielskie uczelnie tylko w celu naśmiewania się z każdego Brytyjczyka osobno i ze wszystkich razem. Jeśli demokracja wydaje się prosta, to humor Pythonów tak prostacki, że aż ekscentryczny. I mało kto wie, o co w nim chodzi.
Decyzja Brytyjczyków o opuszczeniu Unii Europejskiej, podjęta niewielką większością w referendum ogólnokrajowym, była tylko wstępem do całej serii absurdalnych wygibasów, czyli „głupich kroków" wykonywanych przez wszystkich, którzy siłą rzeczy zaangażowali się w proces. Choć może najbardziej absurdalna była decyzja o przeprowadzeniu referendum. Nie, nie dlatego, że referendum to coś złego, ale dlatego, że nikt nie pomyślał, co się stanie, gdy referendum da taki niejednoznaczny wynik. Potem poszło już gładko. W stylu skeczu o najzabawniejszym dowcipie świata, w którym świadomość o odkryciu idealnego żartu równoznaczna jest ze śmiercią w konwulsjach.
Oto bowiem, gdy minął pierwszy szok po referendum, w którym zapytano ogół, zaczęto pytać o brexit bardziej szczegółowo. I zaczęło wychodzić w ankietach, że właściwie cała gospodarka jest przeciwna wyjściu. Jeśli nie dosłownie śmierci w konwulsjach, lecz niepewności czy ryzyka, boją się między innymi finansiści i giełda, przemysł motoryzacyjny i budowlanka, pracodawcy tak ogólnie, a prawnicy przekonują, że skoro obywatele nie wiedzieli, czy głosują za brexitem „miękkim" czy „twardym", to referendum powinno być uznane za nieważne.
Może kilka lat temu, gdy zrobiło się lepiej po ostatnim kryzysie, wynik głosowania wynikał z innych przesłanek. A może paradoksalnie jest właśnie odwrotnie i gdy przyjdzie kryzys, zdeterminowana Wielka Brytania po kolejnym referendum ostatecznie zdecyduje się na oderwanie od Unii.