Tak, słowo „podnieść", to nie drukarski chochlik. Tytuł właściwie odzwierciedla to, o czym chcę dziś napisać. Od razu też pragnę uspokoić, że nie mam zamiaru snuć czarnych scenariuszy odnośnie do sytuacji budżetu w nadchodzących latach. Moją intencją jest wskazanie, że podatek CIT może i powinien zostać potraktowany jako narzędzie osiągnięcia kluczowego celu na najbliższe lata, przekształceń strukturalnych w sektorze przedsiębiorstw.
Skala tych przekształceń zadecyduje o tym, czy kolejne dziesięciolecia będą dla naszej gospodarki czasem prosperity, czy też popadniemy w przeciętność. Ale po kolei.
Kilkakrotnie w przeszłości, w swoich felietonach (m.in. „Stan podgorączkowy", „Parkiet" 9.07.2016) wskazywałem, że w sytuacji malejącej podaży pracy – to bezpośrednia pochodna naszej demografii – firmy powinny dokonać radykalnej zmiany struktury wykorzystania czynników produkcji, zwiększenia roli aktywów trwałych, wiedzy/technologii i kapitału ludzkiego (wysokich kwalifikacji i wiedzy pracowników). Bez tego produktywność nie będzie rosła wystarczająco szybko, by kompensować malejące zatrudnienie, a stąd już prosta droga do niskiego potencjalnego tempa wzrostu PKB (poniżej 3 proc.), trudności budżetowych itd.
Jak na razie proces dostosowań strukturalnych zachodzi w ograniczonej skali (pisałem o tym szerzej w „Strategia na przeczekanie", 1.09.2018), a czasu już w zasadzie nie ma. Inwestycje krajowych firm prywatnych od trzech lat pozostają w stagnacji, pod względem nakładów na kapitał ludzki niezmiennie okupujemy ostatnie pozycje w UE, wydatki firm na B&R nieco drgnęły, ale i tak w ujęciu relatywnym – do PKB – pozostają na poziomie 1/2 unijnej średniej, która sama na tle globalnych liderów wygląda mizernie.
Ten swego rodzaju marazm bywa różnie tłumaczony. Z reguły niepewnością, szczególnie tą wywołaną licznymi w ostatnich latach zmianami regulacyjno-podatkowymi. Czasem kwestiami sukcesji, innym znów razem... brakiem pracowników. Ja bym do tego dołożył jeszcze jeden, pewnie kontrowersyjny, ale moim zdaniem ważny czynnik. Firmom w Polsce powodzi się na tyle dobrze, że demotywuje je to do działania. Wspierana przez szczodre programy socjalne i fundusze unijne koniunktura sprawia, że w ostatnich latach sektor przedsiębiorstw osiągał wysokie rentowności (zwrot z kapitału jest ponaddwukrotnie wyższy od średniej unijnej), wartość zgromadzonych płynnych aktywów finansowych przekracza 300 mld zł, a presja na konsolidację – która jest wprost proporcjonalna do poziomu konkurencji – pozostaje ograniczona. W tej sytuacji nie powinno dziwić, że wiele firm nie widzi przesłanek do tego, by coś zmieniać. W efekcie wysokie zyski nie przekładają się – jak można by tego oczekiwać – na inwestycje. Na tle innych krajów regionu pozostają one niskie: w ostatnich latach stanowiły około 10 proc. PKB przy średniej dla naszych sąsiadów 14 proc.