Obecnie nie ma konferencji dotyczącej gospodarki, rolnictwa, handlu, rynku finansowego, która w swojej agendzie nie odnosiłaby się do tego co nas czeka w najbliższej przyszłości z perspektywy nowego trendu gospodarczego, jakim jest tzw. przemysł 4.0.
Po pierwszej rewolucji przemysłowej w XIX wieku, czego wyrazem było wprowadzenie produkcji z wykorzystaniem pary, miała miejsce druga rewolucja, na początku XX wieku i związana była z upowszechnieniem linii produkcyjnych i elektryczności. Na połowę XX wieku przypadła kolejna faza rozwoju przemysłu, związana z zastosowaniem w gospodarce cybernetyki, a więc mikroprocesorów, urządzeń elektronicznych oraz wzrostu automatyzacji. Na tym tle za czwartą rewolucję przemysłową uznaje się wprowadzenie w powszechny obieg internetu i związanych z tym zmian, takich jak: pionowe i poziome łączenie komponentów i maszyn w sieci, identyfikowane i komunikowanie różnych obiektów oraz samouczenie się maszyn i programów.
Dziś trudno jest jednak wyobrazić sobie, gdzie będą granice rozwoju i zastosowania przemysłu 4.0. Nawet proste przykłady zastosowań nowych rozwiązań w medycynie (bieżący monitoring zdrowia), motoryzacji (pojazdy autonomiczne) czy handlu (inteligentne lodówki, zakupy przez internet) pokazują, że istnieje wiele pól eksploatacji nowych idei. Jedno jest pewne: stoimy obecnie na progu nowej rewolucji, a jej granice na razie są nieokreślone.
Z punktu widzenia rynku kapitałowego kluczowe więc jest przede wszystkim jednoznaczne zdefiniowanie, czym musi charakteryzować się przedsiębiorstwo, które może zostać uznane za reprezentujące przemysł 4.0. W tym przypadku z pomocą przychodzą oczywiście koncepcje różnych indeksów oraz zasady kwalifikacji spółek do portfeli takich wskaźników.
Jednym z przykładów jest indeks Industry 4.0, uruchomiony w lipcu ubiegłego roku, który obejmuje określone spółki z rynków rozwiniętych. W indeksie mogą znaleźć się spółki z takich branż, jak: robotyka, rozszerzona rzeczywistość, drukarki 3D, przetwarzanie dużych rejestrów danych, cyberbezpieczeństwo czy internet rzeczy. Kwalifikacja spółek do indeksu bazuje na analizie struktury ich przychodów. Pod uwagę brane są informacje o udziale w całkowitym wyniku spółki przychodów z takich dziedzin, jak: automatyzacja, robotyka, dostarczanie usług z zakresu programowania i inżynierii. Ponadto spółki muszą spełniać istotne kryteria wielkościowe i płynnościowe. Minimalna kapitalizacja spółki musi wynosić 750 mln euro, średnie zaś obroty sesyjne w okresie trzech miesięcy muszą wynosić milion euro. Obecnie indeks tworzą akcje 18 spółek. Największe z nich to niemieckie SAP i Siemens oraz amerykańskie Autodesk i Teradyne – każda z udziałem na poziomie 6 proc. W sumie spółki amerykańskie odpowiadają za blisko 40 proc. portfela indeksu, spółki niemieckie to 33 proc., na trzecim miejscu znajdują się spółki z Japonii z 17-proc. wagą.