Spadł apetyt na jednorożce

Kłopoty z IPO WeCompany zaczęły się, nim jeszcze spółka opublikowała prospekt.

Publikacja: 02.10.2019 05:00

Tomasz Świderek publicysta ekonomiczny

Tomasz Świderek publicysta ekonomiczny

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Giełdowe okienko dla jednorożców, czyli startupów wycenianych w prywatnych transakcjach na miliardy dolarów, zaczyna się zamykać. A być może już się zamknęło po tym, jak WeWork w ostatniej chwili wycofał się z IPO.

Przez zamykające się okno przecisnął się jeszcze Cloudflare, zajmujący się cyberbezpieczeństwem jednorożec, który we wrześniu sprzedał akcje po 15 dolarów za sztukę, powyżej poziomu i tak już podwyższonych wstępnych widełek cenowych. Założony w 2009 r. Cloudflare jednorożcem został cztery lata temu, gdy po pozyskaniu w rundzie D 330 mln dolarów jego wycena wyniosła 1,8 mld dolarów. Po IPO, w którym pozyskał 525 mln dolarów, wycena wzrosła do 4,4 mld dolarów. Podobnie jak wiele debiutujących w ostatnich kilkunastu miesiącach na giełdach jednorożców spółka nigdy nie osiągnęła zysku netto.

Chwilę po debiucie Cloudflare inny zmierzający ku IPO jednorożec – WeCompany, spółka matka WeWork – po miesiącu od publikacji prospektu ogłosił, że na razie nie przeprowadzi IPO. Można to odczytać w zasadzie tylko negatywnie. I nie tylko dla spółki, ale dla wszystkich innych nieprzynoszących zysku jednorożców wędrujących na giełdę.

Kłopoty z IPO WeCompany zaczęły się, nim jeszcze spółka opublikowała prospekt. Po przecenie akcji takich niegdysiejszych jednorożców jak Lyft, Slack czy Uber widać było, że inwestorzy giełdowi tracą cierpliwość do tego typu spółek. Jednorożce w IPO sprzedają perspektywy wzrostu, których bazą jest ich dotychczasowa historia. O ile ponoszą straty – a jest to niemal regułą wśród tych, które w ostatnich miesiącach oferowały akcje w publicznych ofertach – w prospektach znajduje się napisana prawniczym językiem formuła, która można sprowadzić do słów, że mogą nigdy nie osiągnąć zysku. W tym zdaniu nie ma nic nadzwyczajnego. Jest to zwykły bezpiecznik, który ma zapobiec ewentualnym przyszłym roszczeniom związanym z treścią dokumentu, na podstawie którego odbywa się oferta.

Weryfikacją perspektyw wzrostu są wyniki kwartalne. Mocno obserwowane i komentowane są te pierwsze publikowane po debiucie giełdowym. Jeśli są dobre, czyli o ile nie lepsze, to przynajmniej zgodne z prognozami analityków, zaufanie do perspektyw rysowanych w trakcie IPO rośnie. Tyle że oczekiwania analityków wcale nie muszą być zbieżne z realiami i planami spółki. No ale to osobny rozdział historii i przypadłość, z którą borykają się praktycznie wszystkie obserwowane przez analityków spółki giełdowe.

Tak czy inaczej Lyft, Uber i Slack swymi pierwszymi po IPO wynikami kwartalnymi nie zachwyciły analityków.

WeWork, który w tym roku zmienił nazwę na WeCompany, ale nadal lepiej znany i kojarzony jest pod starą nazwą, w styczniu br. dzięki 2 mld dolarów, jakie w spółkę zainwestował japoński Softbank, zdobył wycenę na poziomie 47 mld dolarów. Od chwili rozpoczęcia działalności dziewięć lat temu inwestorzy operujący na rynku startupów wpompowali w tę spółkę, która jeszcze nigdy nie miała zysku, ponad 12 mld dolarów.

Od chwili gdy startup w połowie sierpnia opublikował prospekt emisyjny, a w nim wyniki za I półrocze 2019 r., mało kto wierzył, że spółce uda się utrzymać tę wycenę w publicznej ofercie. Pojawiały się komentarze, że prospekt to „arcydzieło zaciemniania obrazu", bo trudno z niego zrozumieć model biznesowy firmy. Pesymizm sięgnął szczytu w pierwszych dniach września, gdy pojawiły się opinie, że WeWork akcje może sprzedać przy wycenie grubo poniżej 30 mld dolarów, być może na poziomie 20 mld dolarów, a potem mowa była nawet o tylko 10 mld dolarów. Okazało się, że rację mieli ci, którzy mówili, że niechęć inwestorów do kupowania akcji spółki jest tak duża, że ta w ogóle może zrezygnować z IPO.

Atmosfera wokół IPO WeCompany daleko odbiegała od nastrojów, jako towarzyszyły w początku roku ofercie Lyft, w której inwestorzy z wielkim przekonaniem, że „taniej już nie będzie", kupowali akcje konkurenta Ubera. Z kolei Uber w swym IPO wyraźnie odczuwał ciężar giełdowego spadku cen akcji konkurenta. Przecena ta skutecznie ostudziła apetyty na kupowanie akcji Ubera, ale nie zgasiła popytu.

Doświadczenie uczy, że dobry towar zawsze znajdzie nabywcę, a sprzedawca nie będzie lamentował, że został ograbiony. W przypadku jednorożców dobrym towarem mogą się okazać te, które już generują gotówkę i zarabiają na swoje utrzymanie.

Felietony
Potrzeba deregulacji wraca jak bumerang
Felietony
Ulga dla kredytobiorców, niższe zyski oszczędzających
Felietony
Zmierzch zielonej „ściemy”
Felietony
Ożywianie relacji inwestorskich
Felietony
Gospodarka o obiegu zamkniętym – przewodnik inwestora
Felietony
Pomoc państw Azji Wschodniej w odbudowie Ukrainy