Po wymagającym 2018 r. dla sektora energetycznego i rozczarowujących wynikach finansowych największych graczy obecny rok powinien być lepszy – twierdzą analitycy. Zwracają jednak uwagę, że trudno jest tworzyć prognozy w momencie, gdy na rynku obrotu energią panuje gigantyczne zamieszanie. Jest ono związane z ustawowym zamrożeniem cen prądu na poziomie z 2019 r. Sprzedawcy energii alarmują, że część z nich na nowych regulacjach straci. Co więcej, do dziś regulator nie zatwierdził jeszcze cen energii dla gospodarstw domowych ani taryf dystrybucyjnych. To wszystko powoduje, że na rynku energii chaos trwa w najlepsze.
Kłopotliwe odpisy
– W branży energetycznej panuje obecnie ogromna niepewność, związana przede wszystkim z zamrożeniem cen prądu w 2019 r. Cała polska gospodarka może dostać prezent w postaci braku podwyżek cen prądu, ale nie wiemy wciąż, jaki będzie to miało wpływ na wyniki firm energetycznych, a zwłaszcza czy planowane rekompensaty w pełni pokryją ich straty. Zawiązanie rezerw na ten cel przez największych graczy świadczy o tym, że ryzyko strat istnieje – podkreśla Paweł Puchalski, analityk Santander BM. Dodaje, że najmocniej tym ryzykiem dotknięte są Enea, Energa i Tauron, bo w tych spółkach segment obrotu ma relatywnie większy udział niż w przypadku Polskiej Grupy Energetycznej.
Minister energii zapewniał, że zamrożenie cen prądu będzie miało neutralny wpływ na wyniki sprzedawców. W praktyce spółki zawiązały jednak rezerwy na potencjalne straty wynikające z ustawy. Za namową audytora tak zrobiła Energa, która zawiązała rezerwę w wysokości 136 mln zł, obniżając tym samym zyski grupy za 2018 r. Odpis w Enei sięgnął 79 mln zł, a w Tauronie – 214 mln zł. PGE z kolei zawiązała 261 mln zł rezerwy w segmencie obrotu z tytułu ewentualnych strat na kontraktach sprzedaży prądu, ale odpis ten pozostał bez wpływu na wyniki całej energetycznej grupy.
Niejasna przyszłość
Analitycy przewidują że w tym roku firmom energetycznym uda się poprawić wyniki, choć nie spodziewają się rewelacji. Jednocześnie z niepokojem wsłuchują się w głos zarządu PGE, który nieoczekiwanie zapowiedział w tym roku spadek EBITDA (wynik operacyjny powiększony o amortyzację) w większości segmentów. W biznesie ciepłowniczym będzie to miało związek m.in. ze wzrostem cen węgla i uprawnień do emisji CO2, których to kosztów nie uda się w pełni przerzucić na ceny ciepła. Pogorszenie wyników dotyczyć ma także biznesu dystrybucji, co w ocenie analityków powinno być niepokojącym sygnałem dla całej branży.
Według ekspertów niemal wszystkie spółki energetyczne poprawią jednak swoje wyniki, m.in. ze względu na poprawę marży na wytwarzaniu. Firmom pomogą utrzymujące się wysokie ceny na hurtowym rynku energii. Natomiast z uwagi na wzrost cen węgla najlepiej poradzą sobie te spółki, które są zintegrowane poziomo, a więc mają własne zasoby surowca. Co więcej, rezerwy na potencjalne negatywne skutki ustawy o cenach prądu obciążyły już wyniki grup w 2018 r., tym samym obniżając ubiegłoroczną bazę.