Komplikuje się sytuacja kompleksu węglowego Turów

Ruszył właśnie nowy blok na węgiel brunatny w bogatyńskiej elektrowni. Według PGE powinien on działać do 2044 r., ale mnożą się przeszkody. Decydujące mogą okazać się rosnące w błyskawicznym tempie koszty emisji CO2.

Publikacja: 17.05.2021 05:19

Kompleks Turów ma poparcie lokalnej społeczności, ale też wielu przeciwników.

Kompleks Turów ma poparcie lokalnej społeczności, ale też wielu przeciwników.

Foto: Shutterstock

Warta niemal 4 mld zł netto inwestycja w kompleksie Turów miała półroczne opóźnienie. Umowa na budowę bloku opalanego węglem brunatnym została zawarta z konsorcjum firm: Mitsubishi Hitachi, Tecnicas Reunidas i Budimex jeszcze w 2014 r. W międzyczasie warunki dla funkcjonowania tego typu instalacji zmieniły się diametralnie, a zakładany przez PGE termin zakończenia eksploatacji bloku, czyli rok 2044, wydaje się coraz mniej realny.

Głosy sprzeciwu

Działalność kopalni i elektrowni Turów w Bogatyni wywołuje coraz większy sprzeciw ekologów, ale też Niemców i Czechów. Ci ostatni w lutym wnieśli skargę do Trybunału Sprawiedliwości UE przeciwko Polsce, zarzucając jej nieprzestrzeganie unijnego prawa w trakcie postępowania o wydanie decyzji przedłużającej koncesję na działalność kopalni do 2026 r. Na dniach spodziewana jest decyzja TSUE dotycząca wniosku Czechów o zastosowanie środka tymczasowego w postaci natychmiastowego zamknięcia kopalni. Jednak nawet ekolodzy przyznają, że nie spodziewają się dla PGE aż tak drastycznej decyzji. – Nawet jeśli Trybunał odmówi zastosowania środka tymczasowego, to nie będzie przesądzać o sposobie rozstrzygnięcia skargi głównej. Na wyrok końcowy będziemy musieli poczekać pewnie 2–3 lata – wyjaśnia Dominika Bobek, radca prawny z Fundacji Frank Bold. W międzyczasie kopalnia Turów dostała już docelową koncesję na eksploatację złoża do 2044 r.

Tak długie funkcjonowanie kompleksu może być trudne, zważywszy na rosnące bardzo dynamicznie ceny uprawnień do emisji CO2. W maju ceny te przekroczyły rekordowe 50 euro/t, a według niektórych prognoz jeszcze w tym roku mogą wzrosnąć do 70 euro/t.

Z drugiej strony, już w przyszłym roku turoszowski kompleks może trafić do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego. W efekcie problem zyskowności elektrowni, w tym też nowego bloku, spadnie bezpośrednio na barki państwa. – PGE zrzuci odpowiedzialność za tkwienie w nierentownej technologii węglowej. Związane z tym koszty poniesie całe społeczeństwo – twierdzi Katarzyna Kubiczek ze Stowarzyszenia Ekologicznego Eko-Unia. Zaznacza, że przedłużenie koncesji na wydobycie ze złoża Turów do 2044 r. w praktyce wyklucza cały region zgorzelecki z dostępu do środków unijnych na sprawiedliwą transformację.

Listy poparcia

Za utrzymaniem kopalni i elektrowni w Bogatyni opowiadają się natomiast lokalni mieszkańcy. Rozpoczęli właśnie akcję wysyłania kartek w tej sprawie do szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Apelują o wrażliwość społeczną oraz zrozumienie polskiej specyfiki. PGE jest w tym regionie największym pracodawcą. – Aby Europejski Zielony Ład był rzeczywistą, nową strategią rozwoju, transformacja powinna przebiegać na zasadzie ewolucji, a nie rewolucji. Powinna być dobrze zaplanowana, rozłożona w czasie i nie może skutkować utratą źródła dochodu i ubóstwem tysięcy mieszkańców regionu – argumentuje Wojciech Dobrołowicz, p.o. burmistrza Bogatyni.

PGE zapowiedziała już inwestycje w transformację regionu na kwotę 2 mld zł. Wśród nich są farmy wiatrowe, farmy fotowoltaiczne, magazyny energii i nowa elektrociepłownia.

Energetyka
Elektroenergetyka zieleni się na giełdzie po doniesieniach o wydzieleniu węgla
Energetyka
Sonel podzieli się rekordowym zyskiem. Rekomendacja dywidendy
Energetyka
Prace nad wydzieleniem węgla startują od nowa
Energetyka
Onde zachowa część projektów OZE dla siebie
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Energetyka
Redukcje mocy w OZE wyzwaniem dla Grenevii
Energetyka
Wiatraki przywiały pierwsze zyski Grenevii. Firma szuka partnerów do nowego projektu