Wielkość podwyżek tylko na samej taryfie za energię powinna wynieść ok. 40–50 proc., co finalnie przełożyłoby się na wzrost ceny prądu rzędu ok. 20 proc., wliczając w to także inne opłaty. Zdaniem analityków podwyżki te mogą wynieść jednak 30–40 proc. Na więcej URE się nie zgodzi. – Dla taryfy G na sprzedaż energii dla gospodarstw domowych zakładamy, że URE może zaakceptować podwyżki sięgające 30 proc. Natomiast aby pokryć koszty związane z zakupem energii elektrycznej, URE powinien zaakceptować podwyżki sięgające 50 proc. – powiedział Marcin Górnik, analityk BM Pekao.

URE wylicza, ile powinna wynosić nowa taryfa na podstawie opracowanego przez siebie modelu przedsiębiorstwa energetycznego. Zestawia do niego wskaźniki rynkowe, które pojawiły się w tym roku, jak wysokie ceny uprawnień do emisji CO2. Od ostatniego procesu taryfikacji ich cena wzrosła z 30 do blisko 90 euro na początku grudnia.

URE zatwierdza taryfy dla czterech sprzedawców, należących do PGE, Tauronu, Enei i Energi. Odpowiadają oni za dostawy energii dla 13 z 15 mln gospodarstw domowych.

Spodziewane podwyżki mają zostać złagodzone tarczą antyinflacyjną, która uwzględnia zwolnienie gospodarstw domowych z akcyzy na energię z 5 zł/MWh do zera do końca maja 2022 r., a także zmniejszenie VAT do 5 proc. z 23 proc. Będą też dodatki osłonowe dla 6,8 mln gospodarstw. Jak wpłynie to na finalne ceny?

Enea tłumaczy, że po zatwierdzeniu przez URE cen netto na rachunkach klientów znajdą się ceny brutto z odpowiednim naliczeniem stawki VAT dla poszczególnych okresów. Zróżnicowanie VAT w poszczególnych okresach roku spowoduje różnice w cenach brutto dla klientów między tymi okresami. W efekcie ceny będą niższe w pierwszej części roku. bart