Małgorzata Rusewicz, prezes IGTE i IZFiA: System emerytalny potrzebuje stabilizacji

OFE wymagają przeglądu okresowego, a system suwaka korekty. Pomysły ich likwidacji czy przekształcenia lepiej zawiesić na kołku – mówi Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych i Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami.

Publikacja: 08.03.2024 06:00

Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych i Izby Zarządzających Fundusza

Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych i Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami

Foto: Tomasz Zienkiewicz/materiały prasowe

Jakie jest dziś stanowisko Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych odnośnie do przyszłości OFE?

Zależy nam na stabilizacji sytuacji wokół funduszy emerytalnych, a to niekoniecznie musi się wiązać z jakimiś daleko idącymi zmianami dotyczącymi OFE. Liczymy raczej na to, że OFE pozostaną częścią systemu emerytalnego i nie będzie planów ich likwidacji czy też przeniesienia zgromadzonych w nich kapitału gdzie indziej, np. do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. W tym momencie jest to dla nas kluczowe zagadnienie i warto, by taki sygnał wybrzmiał także ze strony rządu. Jest jednak drugi, bardzo ważny temat, który wiąże się z OFE, czyli tzw. suwak i przepływ środków między OFE a ZUS-em. Dzisiaj przepływ ten odbywa się jeszcze w obie strony, ale kapitał płynący do ZUS-u z OFE znacząco przeważa. Ta nierównowaga będzie się z czasem pogłębiać i to na pewno jest obszar, któremu będzie należało się przyjrzeć w najbliższych latach. Jest to przede wszystkim w dobrze pojętym interesie klienta. Społeczeństwo się starzeje, nie mamy też nowych wpłat do OFE np. w ramach automatycznego systemu zapisów, a możliwości przystąpienia do OFE są ograniczone. Jeśli zatem OFE będą przekazywać coraz więcej pieniędzy do ZUS-u w ramach suwaka, podaż polskich akcji będzie rosła, a to może oznaczać presję na ceny. Musimy zatem przedyskutować w spokojnej atmosferze konsekwencje pozostawienia suwaka w takiej formule, jaka dziś jest, i ewentualnie zastanowić się nad modyfikacjami po to, żeby uchronić wartość kapitału zgromadzonego w OFE przed ryzykiem obniżenia wartości ze szkodą dla uczestników.

Co sądzi pani o poprzednich, niezrealizowanych pomysłach na przyszłość OFE, np. o  przekształceniu OFE w IKE?

Dotychczasowe propozycje zmian nie były złe, ale i nie idealne. Były one oczywiście dyskutowane w szerszym środowisku. Co do zamiany OFE na IKE, to moim zdaniem mniej emocji wzbudziłoby przekształcenie funduszy emerytalnych w IKZE. To produkt najbardziej spokrewniony z OFE. Jak jednak wspomniałam, przemiana w IKE również nie była złym pomysłem, stawiała kropkę nad „i”, zmieniając z perspektywy klientów formę oszczędności w OFE na zupełnie prywatną. Taka operacja uspokoiłaby wszelkie dyskusje, które toczyły się wokół OFE i gdyby została przeprowadzona, jak pierwotnie zakładaliśmy, czyli w momencie wprowadzania PPK, ujednoliciłaby obraz polskiego systemu emerytalnego.

Zakładając, że OFE będą funkcjonować wciąż na tych samych zasadach jak dziś, to jak długo będą jeszcze istnieć?

Oczywiście trudno podać dokładną datę, ale najbliższych 10 lat będzie dla rynku kluczowe, jeśli chodzi o podjęcie decyzji związanych z suwakiem. W tym czasie istotnie zacznie rosnąć podaż aktywów, przyspieszenie tego trendu nastąpi za około pięć lat. Krótko mówiąc, mamy pięć najbliższych lat na przeprowadzenie dyskusji, na dialog o tym, jak ma wyglądać w kolejnych latach kwestia suwaka.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na drugi wątek, który od 2014 r., czyli od czasu zmian, jakie mocno przeformowały możliwości inwestycyjne OFE, nie był poruszany. Otóż jak dotąd nie dokonano żadnej weryfikacji efektywności i bieżącego sposobu funkcjonowania OFE. O ile przeglądy przy okazji pracowniczych planów kapitałowych czy pracowniczych planów emerytalnych dokonywane są na bieżąco, chociażby ze względu na gwałtowne zmiany technologiczne, to obszar funduszy emerytalnych od lat nie został tknięty żadnymi zmianami w tym zakresie. W związku z tym komunikacja z klientem czy wszelkiego rodzaju komunikaty funduszy ogłaszane są – z dzisiejszej perspektywy – w sposób archaiczny, a mogłoby być inaczej, prościej. Kolejna trapiąca kwestia odnosi się do polityki inwestycyjnej. Pamiętajmy, że PTE prowadzą nie tylko otwarte fundusze emerytalne, ale i dobrowolne fundusze emerytalne, które w  swoim sposobie działania różnią się od tego, jak funkcjonują IKE czy IKZE, prowadzone m.in. przez TFI. Zauważmy, że w funduszach inwestycyjnych jest możliwość tworzenia różnego rodzaju subfunduszy, w tym funduszy cyklu życia. W przypadku PTE, które prowadzą DFE, takich możliwości nie ma. W 2014 r. dokonano bardzo kluczowych zmian systemu emerytalnego, ale jednocześnie spowodowało to zahamowanie naturalnego przeglądu funkcjonowania i OFE i jednocześnie DFE. Dziś widzimy przestrzeń, żeby przejrzeć ich funkcjonalność i efektywność. Moim zdaniem PTE powinny mieć możliwość prowadzenia DFE w formule subfunduszy czy też funduszy cyklu życia.

Jaki ma pani pomysł na kwestię suwaka i stopniowe ograniczenie ryzyka oszczędności wraz z wiekiem uczestnika?

Jak rozumiem, ryzyka złej daty zostały w ocenie ustawodawcy w 2014 r. ograniczone wprowadzeniem suwaka. Kwestia suwaka powinna być jednak przemodelowana, np. w kierunku wydłużenia czy też rozłożenia w czasie momentu sprzedaży obecnych w portfelach aktywów po to, by nie rzucać jednocześnie ogromnego kapitału i w ten sposób nie obniżać cen ze stratą dla samych uczestników.

Jakie byłoby optymalne rozwiązanie dla OFE?

Najzdrowszą sytuacją, wyjaśniającą wiele sporów i dyskusji, byłaby prywatyzacja środków. Nie jest to jednak prosta operacja, a jej przeprowadzenie może być ze szkodą dla rynku. Nie możemy mówić np. o prywatyzacji polegającej na sprzedaży aktywów i zwróceniu środków uczestnikom, bo wtedy doprowadzilibyśmy do załamania polskiego rynku kapitałowego i tym samym dużych strat klientów. Takie rozwiązanie w ogóle nie wchodzi w grę. Swego czasu dyskutowaliśmy także o przekształceniu OFE w fundusze inwestycyjne, ale przeniesienie środków z OFE na IKE zostało publicznie zanegowane w związku z koniecznością wcześniejszego uiszczenia tzw. opłaty przekształceniowej. Dla mnie to zrozumiałe, tym bardziej że sami zaznaczaliśmy, że najbliższym rozwiązaniem dla OFE nie są IKE, ale IKZE, w których podatek opłaca się na samym końcu, tak jak jest w przypadku emerytur z ZUS-u. Nie wiem, na ile politycznie istnieje dziś przestrzeń do rozmów na ten temat, ale na pewno jest przestrzeń, aby zapowiedzieć chęć ustabilizowania systemu emerytalnego z zaznaczeniem, że rząd nie planuje likwidacji funduszy emerytalnych czy też przetransferowania pieniędzy z OFE do ZUS. To jest moim zdaniem dziś kluczowe. Trzeba po prostu wziąć odpowiedzialność za zmiany, które miały miejsce, i przekazać społeczeństwu tę myśl o stabilizacji całego systemu emerytalnego.

W ten sposób system emerytalny pozostanie dość skomplikowany?

Rynek kapitałowy dla wielu osób w Polsce jest trudnym tematem i nawet gdybyśmy mieli jeden czy dwa produkty, to też nie można by powiedzieć, że są one proste i zrozumiałe dla wszystkich. Dla mnie IKZE są prostym produktem, który można porównać do tego, w jaki sposób funkcjonowały i nadal funkcjonują niektóre ulgi mieszkaniowe. Co roku możemy korzystać z produktu, w którym z jednej strony możemy odkładać pieniądze, a z drugiej odpisywać te środki od podstawy opodatkowania. Bardzo skomplikowany system odliczeń na ulgi mieszkaniowe jako społeczeństwo byliśmy sobie w stanie przyswoić. Jestem więc przekonana, że poradzimy sobie z produktami, które są na rynku długoterminowego oszczędzania.

Być może pomogłaby nam w tym popularyzacja produktów emerytalnych, które są na rynku, nie tylko przez działania instytucji, które je oferują, ale także przez rząd. W interesie absolutnie wszystkich i budżetu również jest to, abyśmy wszyscy mieli świadomość potrzeby długoterminowego oszczędzania z myślą o emeryturze. Takie kampanie latami są prowadzone w Wielkiej Brytanii czy krajach skandynawskich i sądzę, że nie ma co zwlekać z takimi działaniami także w Polsce, a środki na te działania mogą pochodzić np. z kar, które wpływają z rynku.

Dla funduszy inwestycyjnych ogółem zeszły rok był całkiem dobry, ale po poprzednich, trudniejszych latach wzrosło rozwarstwienie między TFI należącymi do grup bankowych, ubezpieczeniowych i niezrzeszonych. Czy branża mówi jeszcze jednym głosem?

Branża mówi jednym głosem i nie mam poczucia, żeby ostatnie lata były trudne dla funduszy inwestycyjnych. One były trudne z punktu widzenia całego rynku kapitałowego i z racji czynników w pełni niezależnych od nas. Z początku była to pandemia, a później wybuch wojny w Ukrainie. Geopolityka w tym wszystkim ma i nadal będzie miała w najbliższych latach ogromny wpływ również na polski rynek kapitałowy. Jednak ostatni rok, i sporo wskazuje na to, że także ten, jest dla rynku kapitałowego, a także dla klientów funduszy inwestycyjnych oraz funduszy emerytalnych, bardzo dobry z punktu widzenia stóp zwrotu, które są często dwucyfrowe. To co będzie dla nas wyzwaniem, to zmiany regulacyjne na poziomie unijnym, zbyt rygorystyczne oczekiwania nadzoru i dynamika zmian gospodarczych. Dlatego z dużym optymizmem przywitaliśmy nowe władze i świeże podejście do polskiego rynku kapitałowego.

Co do samych TFI, to rzeczywiście z uwagi na sieć sprzedaży bankowe TFI mają lepszą pozycję startową i większą siłę przebicia. Zapewne proces ten nie ulegnie zmianie i dla mniejszych towarzystw będzie wyzwaniem. Jednym z rozwiązań jest budowanie skali poprzez łączenie się, do którego część z nich już dąży. Proces ten będziemy jednak obserwować nie tylko w Polsce, ale również w innych krajach europejskich, o czym rozmawialiśmy ostatnio w gronie członków EFAMA.

Czego branża funduszy oczekuje od nowego rządu?

Jest kilka istotnych obszarów, o których rozpoczęliśmy rozmowy z nowym rządem. Po pierwsze, chcemy przedyskutować zmiany w systemie podatkowym i pewnie nie jest to żadne zaskoczenie. Zwracaliśmy już uwagę na nasze przemyślenia co do podatku od zysków kapitałowych w rozmowach z ministrem finansów. Jak wiadomo, mają być w tym zakresie zmiany i wprowadzone pewne ulgi. Przypomnijmy, że w tym momencie na depozytach znajduje się około 1 bln zł, w tym około 350 mld zł w depozytach trwających około dwóch lat. Byłoby z korzyścią dla oszczędzających i całego rynku, gdyby część z tych środków została przeniesiona na długoterminowe produkty, które oferuje rynek kapitałowy. Sektor bankowy też by pewnie wówczas odetchnął. Mam oczywiście na myśli nie tylko fundusze, ale i inne produkty długoterminowego oszczędzania. Warto więc, aby system podatkowy do tego zachęcał. Nie będziemy jednak w stanie tego osiągnąć, jeśli np. zaproponujemy ulgę w podatku od zysków kapitałowych dla środków, które trzymamy przez rok i tylko do 100 tys. zł. Wtedy raczej utrwalimy sytuację, w której pieniądze, zamiast pracować, leżą na nisko oprocentowanych lokatach. Myślę, że taka ulga mogłaby dotyczyć oszczędności trzymanych przez co najmniej trzy lata, choć jest to oczywiście kwestia do dyskusji. W innych państwach jest różnie, ale zazwyczaj mówimy o rozwiązaniach na kilka lat. Drugie z ograniczeń to limit kwoty zwolnionej z podatku. Być może na pierwszy rzut oka suma 100 tys. robi wrażenie, ale przy długoterminowym oszczędzaniu już pewnie nie. Zrezygnowałabym z takiego ograniczenia. Powinniśmy rozmawiać o prostym w odbiorze rozwiązaniu, zrozumiałym dla przeciętnego Polaka i technicznie łatwym do wdrożenia, a wprowadzanie limitów może je skomplikować. Ktoś przecież musi wziąć na siebie odpowiedzialność za wyliczenia, które środki są zwolnione z podatku, a które nie. Naszym zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłaby ulga dla oszczędności trzymanych powyżej trzech lat – podatek powinien wówczas być zniesiony albo być mniejszy.

O zmianach w systemie podatkowym myślimy także w kontekście spółek publicznych, które chciałyby wejść na giełdę. Radzimy wrócić do pomysłu obniżenia podatku CIT dla tych spółek, by zyskały one bodziec ekonomiczny do wejścia na giełdę. Z perspektywy GPW byłoby to niezwykle pomocne.

Drugi obszar, na którym zależy branży TFI, jest związany z legislacją, przede wszystkim europejską. Dzisiaj to właśnie Unia Europejska dyktuje regulacje dotyczące rynku kapitałowego, a szczególnie funduszy inwestycyjnych. Co rusz mamy do zaopiniowania projekty przychodzące z UE bądź też projekty w ramach trwającej dyskusji w Brukseli, które są konsultowane z Ministerstwem Finansów. Gros tych pomysłów wspiera duże rynki, ale w bardzo negatywnym świetle stawia wszystkie mniejsze i rozwijające się kraje, w tym Polskę. Bardzo ważna w związku z tym jest aktywność strony rządzącej, a nie tylko naszej instytucji. Polska musi bardzo wyraźnie mówić, że nie wszystkie rozwiązania są dla takich krajów odpowiednie, i bronić naszego rynku w sposób stanowczy i jednoznaczny.

Jakie to rozwiązania?

Mam na myśli m.in. unijną strategię ochrony inwestorów detalicznych, która niesie ze sobą kilka propozycji ograniczeń. Jedną z nich jest wprowadzenie tzw. benchmarków na poziomie europejskim, jeśli chodzi o koszty funkcjonowania instytucji. To jest ciekawy projekt, ale wprowadzenie przez ESMA jednolitych rozwiązań dla wszystkich rynków nie wydaje nam się rozwiązaniem właściwym i uważamy, że należy brać pod uwagę wciąż różny poziom rozwoju rynków w poszczególnych krajach. Przykładowo Polska z jednej strony ma limit opłat za zarządzanie funduszami (podobne rozwiązanie jest w Hiszpanii), ale opłaty spadają w tej chwili już niezależnie od regulacji, co jest konsekwencją chociażby rosnącej konkurencji zagranicznych funduszy. Tymczasem koszty funkcjonowania polskiego rynku funduszy są dużo wyższe w stosunku do innych rynków europejskich. Wynika to przede wszystkim z wielkości naszego rynku, który jest dużo mniejszy pod względem zarządzanych aktywów oraz pod względem produktowym. Nie ma zatem proporcjonalności w unijnym myśleniu. Wspomniane przepisy wprowadzają także ograniczenia dotyczące zachęt, które wpłyną negatywnie na sprzedaż funduszy drogą online, a co za tym idzie, na rozwój technologiczny rynku, np. tworzenie nowych i bardziej rozwiniętych platform do dystrybucji funduszy. Do tego wymagane będą jeszcze bardziej rozbudowane informacje dla klientów, a już teraz dokumentacja związana z funduszami to ciężki orzech do zgryzienia dla wielu klientów. To trudny, techniczny język. Nie możemy pozwolić na to, by klient był zalewany informacjami, których i tak nie będzie w stanie przetworzyć. Jeśli będziemy dalej komplikować komunikację z inwestorami i wprowadzać coraz więcej wymagań, to problem z dotarciem do nich będzie tylko narastał, a możliwe, że część kapitału powędruje do inwestycji nieobjętych kontrolą i nadzorem.

Cały czas też apelujemy o implementację unijnych przepisów bez dodatkowych, nadmiarowych „wrzutek”, czyli tzw. goldplatingu. Warto oczywiście podejść do tego systemowo, na poziomie wszystkich resortów oraz naszego nadzoru. Zastanówmy się, czy należy wprowadzać ostre rozwiązania, które nie funkcjonują na innych rynkach.

Kolejna kwestia, którą podnosimy, jest ważna z punktu widzenia budowania konkurencyjności polskiego rynku. Mamy nowe otwarcie w polityce i powinniśmy zmierzyć się z kwestią zastosowania ładu korporacyjnego w spółkach z udziałem Skarbu Państwa. Liczymy na większą transparentność procesów, które zachodzą w tych podmiotach. Byłoby to z korzyścią dla wzrostu wartości spółek, ale też dla percepcji polskiego rynku kapitałowego. Kibicuję zmianom, które ewentualnie miałyby pojawić się w tym zakresie.

W ubiegłym roku branża TFI w końcu odetchnęła, ale aktywa bardziej ryzykownych funduszy rosną wolniej od rynku, z kolei na rynku obligacji coraz popularniejsze stają się bezpośrednie inwestycje za pośrednictwem banków. Czy sektor TFI jest spychany w cień?

Tego bym nie powiedziała. Zgodzę się, że w ostatnich latach nie możemy mówić o takiej ekspansji, jakiej byśmy się spodziewali, natomiast faktem jest, że w niektórych obszarach musimy ruszyć z miejsca.

Nie pomagały nam też takie działania jak np. duża emisja obligacji inflacyjnych, które odciągały klientów od funduszy inwestycyjnych. Bez wątpienia jesteśmy w procesie dużej zmiany i przed nami wiele pracy do wykonania, jeśli chodzi o produkty, które będą oferować TFI. Z jednej strony widzimy presję na tworzenie funduszy ESG, które będą stopniowo opanowywać cały europejski rynek. Z drugiej, oczekiwanie do tworzenia produktów, które przyciągną młode pokolenia. Z trzeciej, musimy się mierzyć z niesłabnącym zainteresowaniem funduszami dłużnymi, czyli bezpieczniejszymi formami inwestycji, a także ETF-ami. Chętnych na bardziej ryzykowne produkty jest nadal zbyt mało. Szkoda, bo ubiegły rok np. dla funduszy akcji polskich przyniósł średnią stopę zwrotu na poziomie około 29 proc. Cykl nadchodzących zmian jest też jednak szansą na pozytywny impuls, przemyślenie strategii produktowej oraz operacyjnej, a także na przyspieszenie procesu wykorzystania nowych technologii w sektorze funduszy.

CV

Małgorzata Rusewicz

Z wykształcenia prawnik, ukończyła również podyplomowe studia z zakresu ubezpieczeń w SGH. W 2013 r. objęła stanowisko prezesa Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, zaś w Izbie Zarządzających Funduszami i Aktywami pracuje od września 2019 r., początkowo jako wiceprezes, a od stycznia 2020 r. została prezesem zarządu i odtąd samodzielnie kieruje IZFiA. Jest członkiem Rady Giełdy oraz członkiem Komitetu ds. Product Governance Giełdy Papierów Wartościowych oraz członkiem Komitetu Nadzoru w GPW Benchmark. Należy do Komitetu do spraw Ryzyka w KDPW oraz jest członkiem działającej w ramach Ministerstwa Finansów Rady Rozwoju Rynku Finansowego. Tematyką ubezpieczeń zajmuje się od początku swojej kariery, którą rozpoczęła w 2002 r. w ZUS.

Emerytura
Emerytury z ZUS będą niskie, wiemy, ale nie rwiemy się do oszczędzania
Emerytura
Dodatkowa emerytura – wielu myśli, niewielu robi
Emerytura
Dopłaty roczne za 2023 r. w drodze na konta PPK
Emerytura
Solidne tempo zwrotu z oszczędności w OFE za ostatnich dziesięć lat
Emerytura
OFE dały zarobić w ciągu ostatnich dziesięciu lat średnio 8,28 proc. rocznie
Emerytura
Nie znajdziesz nic lepszego – pięć lat Pracowniczych Planów Kapitałowych