W lipcu do banków trafiło 18 tys. wniosków o udzielenie „Bezpiecznego kredytu”, prawie 700 pożyczek już uruchomiono – podał resort rozwoju. Mamy trzy źródła popytu: beneficjentów programu, osoby zaciągające zwykłe kredyty i dalej gotówkowców. Rynek odbił, na początu lipca dzienna sprzedaż była wyższa niż w ostatnim boomie. Jak popyt wygląda z punktu widzenia deweloperów i czy jest szansa, że będzie się utrzymywać na takim zwiększonym poziomie?
Patrząc na sam lipiec, dominuje grupa tych nabywców, którzy korzystają z „Bezpiecznego kredytu”, a ta sprzedaż wynika często z rezerwacji, które były dokonywane w ostatnich miesiącach. – Widzimy to zwłaszcza w największych miastach.
Sprzedaż rośnie mniej więcej od lutego, marca, co było efektem aktywności posiadaczy gotówki i zwykłych kredytobiorców – obie te grupy nabrały przekonania, że gdy ruszy „Bezpieczny kredyt”, na rynku będzie dużo mniejsza oferta i nie będzie z czego wybierać – i rzeczywiście te prognozy były absolutnie trafne.
Prawdopodobnie wniosków złożonych w lipcu było jeszcze więcej, tylko banki jeszcze nie wszystko zarejestrowały, spodziewamy się nawet ponad 20 tys. Mało realne, by do końca roku taki poziom miesięczny się utrzymał, ale nawet zakładając, że będzie to połowa, to daje łącznie 70 tys. wniosków w II półroczu. To rzeczywiście może spowodować, że nadszarpnięta zostanie pula kredytów z 2024 r.