Te nieoficjalne prognozy są raczej ostrożne, bo portfel zamówień firmy jest obecnie wart prawie 1,1 mld zł, w tym 77 proc. to kontrakty, które mają być dokończone jeszcze w tym roku.

Spółka negocjuje umowy o całkowitej wartości 5 mld zł. – Naszym priorytetem nie jest zwiększanie obrotów za wszelką cenę, ale utrzymanie 5–6 proc. rentowności operacyjnej – tłumaczy prezes Erbudu Dariusz Grzeszczak.– Uważam, że te założenia są zbyt zachowawcze. Przychody rzędu 1,1–1,2 mld zł są możliwe do zrealizowania – uważa analityk DI BRE Maciej Stokłosa.

Zarząd nie planuje na razie przejęć. – Negocjowaliśmy kupno spółki z branży budownictwa energetycznego, ale to już praktycznie zamknięty temat – zdradza prezes. Strategia Erbudu na najbliższe lata zakłada rozwój organiczny zarówno w kraju, jak i za granicą. W tym roku zarząd chce przeznaczyć ok. 20–30 mln zł na inwestycje w projekty deweloperskie, które ma prowadzić spółka zależna Budlex.

Kapitał ma być też przeznaczony na rozwinięcie nowych spółek: Ersteel (produkcja konstrukcji stalowych) i Erbud-Energetyka (działa w budownictwie energetycznym). Erbud liczy też na dochody z dziewięciu oddziałów i biur technicznych zlokalizowanych w największych miastach w kraju. – Ich obroty z działalności podstawowej w kraju wzrosły w I kw. 2010 r. o ok. 90 proc. rok do roku, a rentowność osiągnęła 9 proc. (na poziomie wyniku operacyjnego) – mówi Grzeszczak. Około 20 proc. przychodów grupy Erbud pochodzi z zagranicy. GWI, spółka zarejestrowana w Niemczech, miała w ub.r. około 80 mln zł obrotu.

W I kwartale tego roku grupa zarobiła 4,6 mln zł netto, przy 184,4 mln zł przychodów. W całym 2009 r. zysk netto wyniósł 42,6 mln zł. Według naszych informacji spółka podzieli się nim z akcjonariuszami. – Rozważamy taką możliwość. Jeśli tak się stanie, nie będzie to duża dywidenda – zastrzega jednak prezes Grzeszczak.