WZA dystrybutora wózków widłowych i producenta regałów magazynowych odrzuciło zgłoszone przez Sławomira Bąkowskiego, jednego z akcjonariuszy spółki, propozycje zmian w statucie, dotyczące m.in. liczebności rady nadzorczej. Sławomir Bąkowski, kontrolujący 39,75 proc. akcji spółki, chciał, by w Wandaleksie było do siedmiu nadzorców (pięciu obecnie) oraz by przewodniczący i wiceprzewodniczący rady byli wybierani przez WZA (dziś tak wyłaniany jest przewodniczący). Proponował również, by liczbę niezależnych członków rady zwiększyć z trzech do czterech.
Propozycji nie poparli inni udziałowcy, w tym Dariusz Bąkowski (ma 36,83 proc. akcji Wandaleksu). Inicjator zmian w statucie sam osłabił swoją pozycję przed głosowaniami, nie rejestrując należących do niego akcji na okaziciela. – Spóźniłem się z żądaniem wystawienia imiennego zaświadczenia – przyznał po WZA, na którym głosował tylko z posiadanych uprzywilejowanych akcji imiennych, stanowiących około 25 proc. jego portfela. – Chciałem, by władze otworzyły się na świeżą krew. Może w szerszym gronie znajdziemy lepsze narzędzia do walki ze skutkami kryzysu – komentował Sławomir Bąkowski, dodając, że rozważa zwołanie kolejnego WZA w sprawie zmian w statucie.
Wandalex mocno odczuł skutki ograniczenia popytu na dobra inwestycyjne. W 2009 r. skonsolidowane przychody firmy spadły o 30 proc., do 80 mln zł. W I kwartale 2010 roku spadek był jeszcze głębszy, bo 50-proc., do 10 mln zł. – Firmy zacisnęły pasa, wstrzymują się z inwestycjami. Choć na tle konkurencji radzimy sobie dobrze, to przy tak głębokim spadku rynku mamy sporo do odrabiania – analizuje Dariusz Bąkowski, dodając, że w tej sytuacji, gdy Wandalex musi głęboko ciąć koszty, zwiększanie liczebności nadzoru nie jest wskazane.
Koniecznością reorganizacji biznesu i redukcji kosztów zarząd tłumaczył plan połączenia z firmą zależną Aporter (produkuje m.in. systemy transportu magazynowego) i sprzedaż nierentownej ukraińskiej spółki handlowej. – Czy rezygnacja z Ukrainy nie jest zbyt pochopna? – pytał Sławomir Bąkowski, który zagłosował przeciw połączeniu i sprzedaży. – Tamtejszy rynek w niektórych segmentach skurczył się o ponad 90 proc. Pozostanie na Ukrainie jest zbyt ryzykowne – przekonywał Marek Skrzeczyński, prezes spółki.