Oczekujemy, że rok 2011 nie będzie gorszy od minionego zarówno pod względem wyników, jak i przychodów – mówi Jacek Taźbirek, prezes Energopolu-Południe. – W związku z niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi w 2010 r. nie udało nam się co prawda zwiększyć sprzedaży do 140 mln zł, mimo że umożliwiał nam to portfel zleceń. Sprzedaż i wynik netto spółki urosły jednak w tempie dwucyfrowym. Udało nam się ponadto zwiększyć zasoby gotówkowe – mówi szef giełdowej spółki. Przypomnijmy, że w 2009 r. Energopol miał 2,7 mln zł zysku netto i 97,7 mln zł obrotów. Co najmniej 10-proc. zwyżka oznacza, że miniony rok spółka na pewno zakończyła z przeszło?3 mln zł czystego zarobku i z ponad 107,5?mln zł przychodów. Prezes nie chce wyjawić, jak duże okazały się zwyżki.
Mimo poprawy wyników inwestorzy nie powinni się spodziewać tego, że firma podzieli się zyskiem. – Zarząd nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, czy będzie rekomendował wypłatę dywidendy. Na razie skłaniamy się jednak ku pozostawieniu zysku w spółce – mówi Taźbirek.
Szef Energopolu informuje, że firma rozpoczęła rok z portfelem zleceń wartym około 140 mln zł i wciąż stara się o kolejne kontrakty. – Dlatego nie sądzę, aby sprzedaż w 2011 r. była niższa niż w 2010 r. Wpływ na ostateczną wartość obrotów będą jednak miały warunki pogodowe – mówi.
Nasz rozmówca podkreśla, że rynek w dalszym ciągu jest niestabilny, a firmy dalej mocno konkurują ceną. – Zazwyczaj ceny w przetargach stabilizowały się w IV kwartale. W minionym roku to jednak nie nastąpiło. O niewielkie, kilkunastomilionowe zlecenia walczy zazwyczaj ponad 20 firm, co wskazuje na to, że potencjał wykonawczy rynku jest ciągle nie w pełni wykorzystany – mówi Taźbirek.