Sektor bankowy w Polsce ma się wyjątkowo dobrze. Notuje rekordowo wysokie zyski, w okresie styczeń–listopad 2024 r. było to niemal 40 mld zł i 40 proc. więcej niż w podobnym okresie 2023 r., gdy i tak był to wynik najlepszy w historii. Dodatkowo może pochwalić się najwyższą od lat rentownością, w odróżnieniu od pozostałych sektorów gospodarki, które narzekają na słabą dla nich koniunkturę.
Taka wyjątkowo dobra kondycja sektora to, mówiąc w uproszczeniu, efekt utrzymującego się wysokiego poziomu stóp procentowych w Polsce. Dla nich samych i ich akcjonariuszy to dobre odbicia po fatalnych wynikach w poprzednich latach. Jednak zaczyna to kłuć w oczy, skoro w dużej mierze tak duże zyski pochodzą po prostu od kredytobiorców, którzy muszą płacić wyższe raty od swoich kredytów.
Czytaj więcej
– Członkowie RPP są gotowi obniżać stopy, gdy będzie to możliwe. Na razie nie ma ku temu warunków – poinformował prezes NBP Adam Glapiński podczas piątkowej konferencji. – Ktoś myli politykę z polityką pieniężną – skomentował minister finansów Andrzej Domański.
Kiedy rosną raty kredytów
Dlatego można się zastanowić, czy taka sytuacja jest sytuacją naturalną? – Nie wszystkim musi się to podobać, ale co do zasady takie efekty ma przynosić restrykcyjna polityka pieniężna – podkreślają eksperci. – To znaczy wzrosty zysków banków nie są tu celem samym w sobie. Chodzi o to, że gdy Rada Polityki Pieniężnej podnosi stopy procentowe, to chce, by dostęp do kredytów był mniejszy, a także by koszty udzielonych już kredytów były większe, tak by zmniejszyć dochody gospodarstw domowych i dzięki temu stłumić popyt i presję inflacyjną – wyjaśnia Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao.