Chodzi o kontrowersyjne zapisy we wnioskach czy aneksach dotyczących tzw. wakacji kredytowych, czyli czasowego zawieszenia rat umożliwianego przez banki z powodu pandemii koronawirusa. Pisaliśmy o tej sprawie na początku kwietnia: niektóre banki wymagały, aby klient potwierdził wysokość salda pozostającego do spłaty kredytu, co zaniepokoiło frankowiczów twierdzących, że zamknie im to drogę do postępowań sądowych, gdyby w przyszłości zdecydowali się pozwać bank żądając unieważnienia umowy hipoteki walutowej.
Rzecznik Finansowy stwierdził, że na podstawie tego zapisu w przyszłości banki mogą próbować utrudniać dochodzenie roszczeń np. posiadaczom kredytów „frankowych". Eksperci analizujący dostarczone na żądanie Rzecznika Finansowego wnioski i aneksy zwrócili uwagę na sposób formułowania tych dokumentów. Na przykład Santander Bank wymaga złożenia oświadczenia o potwierdzeniu salda kredytu. Z kolei BNP Paribas pod pozorem przekazania kredytobiorcy informacji „ustawowych" (odwołano się bowiem do ustawy o kredycie konsumenckim) informuje o wysokości kapitału pozostałego do spłaty i kapitału odroczonego – informuje Rzecznik Finansowy.
Zdaniem tej instytucji taka konstrukcja „informowania" o saldzie kredytowym może rodzić zagrożenie, że bank potraktuje podpisanie tego dokumentu lub złożenie oświadczenia w czasie rozmowy telefonicznej jako oświadczenie klienta o uznaniu długu. Zdaniem ekspertów Rzecznika, jeśli podpisywany przez klienta dokument nazwany został przez bank porozumieniem w zakresie odroczenia płatności zobowiązań wynikających z umowy kredytowej, to nie powinien zawierać innych dorozumianych oświadczeń woli.
- Uważam, że okoliczności w których te warunki są proponowane klientom i sposób ich prezentowania pozwalają uznać zachowanie banków za sprzeczne z dobrymi obyczajami. Dodatkowo może dochodzić do tzw. zniekształcenia zachowania rynkowego przeciętnego konsumenta - mówi Mariusz Golecki, Rzecznik Finansowy. Wyjaśnia, że z jednej strony klient może po skorzystaniu z „wakacji kredytowych" mieć błędne przekonanie, że nie może już kwestionować wysokości zadłużenia, nawet jeśli wynikało by ono z zastosowania przez bank klauzul niedozwolonych. Z drugiej, może zrezygnować z możliwości odroczenia płatności rat kredytowych, błędnie wnioskując, że zamknie mu to drogę do dochodzenia roszczeń w sądzie.
- Widać zatem, że opisana praktyka może w istotny sposób zniekształcić zachowanie klienta zarówno przed złożeniem wniosku o zawieszenie spłaty rat kredytu, jak i po jego złożeniu - podkreśla Golecki. Jego zdaniem ponieważ praktyki banków odnoszą się do szerokiego nieokreślonego z góry kręgu adresatów zachodzi podejrzenie, że naruszają one zbiorowe interesy konsumentów.