Karol Paczuski, zarządzający UNIQA TFI
Zupełnie inne wyzwania stoją tymczasem przed gospodarką amerykańską. Jak wynika z wykresu, na który uwagę zwraca Karol Paczuski z UNIQA TFI, wysokość stopy procentowej Fedu w dużej mierze decyduje o koniunkturze na amerykańskim rynku nieruchomości, której papierkiem lakmusowym jest liczba sprzedanych w USA domów.
– Rynek nieruchomości w USA zmaga się ze znacznym spadkiem sprzedaży – zauważa zarządzający.
Podwyżki stóp procentowych Fedu przekładają się na coraz wyższe koszty kredytów hipotecznych. W ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrosły już one z 3 do 5 proc., co skutecznie ograniczyło zdolność kredytową amerykańskich konsumentów. To jednak niejedyny czynnik. – Potencjalni nabywcy domów mierzą się z tym, że w dwa lata ceny nieruchomości wzrosły o ok. 40 proc., a realny dochód rozporządzalny konsumentów ogranicza wysoka, przekraczająca 8 proc. inflacja – wylicza Paczuski.
Jak dodaje specjalista, wykres nasuwa analogię do poprzedniej hossy nieruchomościowej w USA, kiedy sprzedaż domów przekraczała 1 mln rocznie, a stopa Fedu wynosiła 1–2 proc. Jednak późniejsze zaostrzenie warunków finansowania drastycznie odbiło się na kondycji rynku i oprowadziło do kryzysu gospodarczego i finansowego lat 2008–2009.
ENERGETYKA/ŚWIAT
6. Ropa jest tania… jeśli porównać ją z gazem
Arkadiusz Balcerowski, ekonomista mBanku
Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do zagadnień związanych z kryzysem energetycznym. Jak zauważa Arkadiusz Balcerowski z mBanku, wysokie ceny ropy są znacznie mniej istotnym problemem niż drogi gaz. Nominalnie ceny ropy pozostają w pobliżu pułapów sprzed krachu w 2014 r. Od tego czasu wzrosły wynagrodzenia, więc siła nabywcza konsumentów w kontekście zakupu ropy wzrosła. Dodatkowo w ostatnich latach spadała istotność ropy naftowej – z biegiem czasu do wytworzenia każdej jednostki PKB potrzeba coraz mniej ropy.
– To kolejny argument wskazujący, że gospodarka światowa jest w stanie znieść wysokie ceny tego surowca – zauważa Balcerowski, zaznaczając jednak, że zdolność akceptacji wyższych cen ropy podgryzają podwyżki ceny innych nośników energii oraz żywności.
Wreszcie kurs ropy wygląda wyjątkowo stabilnie na tle gigantycznych zwyżek cen gazu. Najlepiej widać to na wykresie cen gazu wyrażonych w kategoriach ekwiwalentu energetycznego baryłki ropy. Cena gazu sięgająca ostatnio 320 euro za 1MWh oznacza, że pod względem wartości energetycznej jest on tak drogi, jak ropa byłaby przy cenie wynoszącej astronomiczne 550 euro za baryłkę.
– W kolejnych miesiącach można wyobrazić sobie intensyfikację zużycia ropy naftowej i próbę zamiany gazu właśnie tym źródłem energii – zapowiada ekonomista mBanku, zastrzegając, że w wielu przypadkach może to nie być technicznie wykonalne.
ENERGETYKA/ŚWIAT
7. Kryzys energetyczny sprzyja uranowi
Maciej Kietliński, analityk XTB
Zdaniem Macieja Kietlińskiego z XTB kryzys energetyczny sprawia, że warto zainteresować się dość niszowym rynkiem, jakim jest rynek uranu. Można na nim inwestować, wykorzystując kontrakty CFD na fundusz Global X Uranium ETF. Sytuacja na rynku jest ciekawa, bo kryzys energetyczny zmusza niechętnie nastawione do energii atomowej Niemcy do rozważania ponownego otwarcia elektrowni jądrowych.
– Premier Japonii Fumio Kiszida już zapowiedział, że kraj ponownie uruchomi nieczynne elektrownie jądrowe i rozważy rozwój reaktorów nowej generacji – zauważa Kietliński.
Przychylniejszym okiem na energię jądrową zaczynają patrzeć również USA, gdzie przedłużony może zostać okres eksploatacji elektrowni jądrowej Diablo Canyon w Kalifornii. Elektrownia, która odpowiada za 10 proc. produkcji energii w USA, miała być zamknięta do 2024 r. Jednak w świetle kryzysu energetycznego zamknięcie jej w stanie używalności wydaje się mało prawdopodobne, na co wskazał m.in. gubernator Kalifornii Gavin Newsom.
MAKROEKONOMIA/ŚWIAT
8. Chiny mają szanse zwasalizować Rosję
Jacek Tomkiewicz, dziekan Kolegium Finansów i Ekonomii Akademii Leona Koźmińskiego
Tymczasem wywołanie przez Rosję kryzysu energetycznego nie ma szans trwale poprawić pozycji tego kraju w globalnej gospodarce. Jak przypomina prof. Jacek Tomkiewicz, Rosja od dekad traci znaczenie gospodarcze, a to nie może nie przekładać się na jej rolę geopolityczną. Ekonomista wskazuje na dane Banku Światowego co do PKB obu gospodarek w dolarze z uwzględnieniem siły nabywczej.
– Jeszcze w 1991 r. Rosja była większą gospodarką od Chin, choć Państwo Środka było prawie 10-krotnie ludniejsze. Jednak sytuację zasadniczo zmieniło ostatnie 30 lat – zaznacza.
Fatalna z punktu widzenia gospodarki transformacja systemowa w Rosji i dynamiczny wzrost w Chinach sprawiły, że dzisiaj te dwie gospodarki to gospodarczo dwa różne światy, a różnica jest aż pięciokrotna. Jak dodaje prof. Tomkiewicz, ma to swoje konsekwencje polityczne. Jeśli prezydent Putin myśli, że prezydent Xi traktuje go jak równego sobie lidera, to się głęboko myli.
RYNKI/POLSKA
9. Na GPW materializuje się negatywny scenariusz
Sobiesław Kozłowski, szef działu analiz i doradztwa Noble Securities
Przyjrzyjmy się też, jak obecna sytuacja rokuje z punktu widzenia inwestycji w akcje. Jak zauważa Sobiesław Kozłowski z biura maklerskiego Noble Securities, materializuje się skrajne negatywny scenariusz, który uprawdopodobnia ryzyko testu pułapu 42 tys. pkt. na wykresie indeksu WIG.
Oczekiwane zaostrzenie do marca 2023 r. polityki monetarnej przez Fed i malejąca suma bilansowa umacnia dolara i osłabia euro. Wynikające ze słabości gospodarek i presji na rentowność obligacji zejście notowań wspólnej waluty poniżej parytetu utrudnia EBC walkę z inflacją. Do tego koniunkturę gospodarczą gwałtownie schładzają kryzys energetyczny w Europie. – Bez trwalszego przełomu w relacjach Ukraina–Rosja, UE–Rosja, a przede wszystkim USA–Rosja ryzyko materializacji negatywnego scenariusza na rynku akcji znacząco rośnie – zauważa Kozłowski.
RYNKI/POLSKA
10. Wyniki funduszy nie zachęcają do inwestowania
Adam Łukojć, zarządzający TFI Allianz
Do inwestowania na rynku akcji Polaków nie zachęcają słabe wyniki funduszy inwestycyjnych. Na wykres przedstawiający rozkład stóp zwrotu osiąganych przez polskie fundusze stabilnego wzrostu zwraca uwagę Adam Łukojć, zarządzający TFI Allianz.
– Poszczególne słupki pokazują, ile funduszy w ciągu ostatnich dziesięciu lat osiągnęło średnią roczną stopę zwrotu mieszczącą się w danym przedziale. Np. osiem z 21 takich funduszy osiągnęło stopę zwrotu wyższą niż 1 proc., lecz niższą niż 2 proc. – tłumaczy zarządzający.
Jak oblicza, mediana stóp zwrotu wyniosła ledwie 1,03 proc. Ten wynik byłby jeszcze słabszy, jeśli wziąć pod uwagę fundusze, które nie przetrwały tych dziesięciu lat, bo miały kiepskie wyniki i zostały zlikwidowane lub zmieniły politykę inwestycyjną. Przy tak słabych stopach zwrotu nie ma co liczyć na duże napływy do funduszy inwestujących w polskie aktywa.
– Kowalski zrobił znacznie lepszy interes, jeśli dziesięć lat temu kupił kawalerkę lub trzymał pieniądze w banku, a nawet jeśli trzymał gotówkę w materacu. Nie stracił zbyt wiele, ale uniknąłby ryzyka – zauważa Adam Łukojć.
Jego zdaniem na tak kiepski wynik złożyło się wiele przyczyn – opłaty, rozczarowujące oferty publiczne, braki w nadzorze korporacyjnym nad spółkami giełdowymi, realizowanie przez niektóre spółki celów innych niż tworzenie wartości dla akcjonariuszy. Jeśli inwestowanie na rynku kapitałowym ma zacząć mieć dla Kowalskiego sens, trzeba najpierw rozwiązać te problemy i zacząć dostarczać stopy zwrotu wyraźnie wygrywające z bankiem czy materacem. – Napływy do funduszy prawdopodobnie przyjdą dopiero później – kwituje Łukojć.
RYNKI/ŚWIAT
11. Zyski firm nie napędzają już hossy. Winna inflacja
Adam Zajler, analityk Millennium DM
Choć o znacznie wyższych stopach zwrotu można mówić w przypadku rynku amerykańskiego, to zdaniem Adama Zajlera z Millennium DM inwestorzy zaczynają dostrzegać, że były one w dużej mierze związane z inflacją. Jeszcze dwa lata temu inflacja była w USA bliska zera i inwestorzy już nie pamiętali czasów, kiedy była parametrem, który powinien być brany pod uwagę.
– Kiedy w 2021 r. dała o sobie znać, rynki przypomniały sobie, że na jej wczesnym etapie akcje firm, które mogą podnosić ceny produktów, są dobrym przed nią zabezpieczeniem – zauważa analityk.
Jak dodaje, kiedy jednak inflacja przyspiesza, pojawiają się problemy z transferem kosztów, a inwestorzy zaczynają przeliczać dynamikę zysków na wielkości realne i już nie zadowalają się wielkościami nominalnymi. To główny powód, dlaczego tym roku indeks S&P 500 jest na 15,4-procentowym minusie, podczas gdy indeks zysków przedsiębiorstw (obliczany przez Fed dla ogółu amerykańskich firm) w pierwszych dwóch kwartałach wzrósł o 3,7 proc.
– Tę niezgodność łatwo wyjaśnić, jeżeli uwzględnimy inflację, która w połowie roku w USA osiągnęła 9,1 proc. Po jej wkalkulowaniu indeks zysków spadł o 8,3 proc. i tym samym wyprzedaż akcji zaczyna mieć sens – zauważa Zajler.
BIZNES/ŚWIAT
12. W czasach inflacji kluczem jest dobry produkt
Piotr Żółkiewicz, zarządzający funduszem Zolkiewicz & Partners
Jednak o tym, że mimo to akcje wybranych spółek mogą być w warunkach inflacji dobrym zabezpieczeniem, świadczy wykres przedstawiony przez Piotra Żółkiewicza. Jak przekonuje zarządzający, dobry produkt zawsze się obroni, a przykładem tego są ceny biletów wstępu do Disneylandu.
Od 1971 r. ceny biletów wzrosły o ponad 3,8 tys. proc., czyli kilkakrotnie bardziej niż wynagrodzenia, stawki najmu czy ceny paliw.
– W tym okresie doszło do stagflacji, kryzysu azjatyckiego, kryzysu subprime czy pandemii Covid-19. Nabycie akcji spółki, która ma siłę cenotwórczą, jest często dobrym pomysłem niezależnie od otoczenia rynkowego – przekonuje Żółkiewicz.