Giełdy już od wiosny dyskontują słabsze tempo ożywienia

Kolejne dane makro z USA i Chin potwierdzają, że od wiosny poprawa sytuacji gospodarczej jest coraz wolniejsza. Zjawisko to tłumaczy, dlaczego w tym roku hossa na rynkach jest tak rachityczna i dlaczego tak często zdarzają się korekty. Na razie niewiele wskazuje, by sytuacja ta miała się zmienić

Publikacja: 14.08.2010 08:54

Giełdy już od wiosny dyskontują słabsze tempo ożywienia

Foto: GG Parkiet

Ostatnie dni na światowych rynkach przyniosły falę obaw przed spowolnieniem tempa ożywienia gospodarczego na świecie – przede wszystkim w USA i Chinach. Wszystko zaczęło się od opublikowanych 6 sierpnia rozczarowujących danych o zatrudnieniu za oceanem, którego drugi z rzędu miesięczny silny spadek postawił pod znakiem zapytania widoczną wcześniej pozytywną tendencję.

W miniony czwartek oliwy do ognia dolały tygodniowe dane o liczbie nowych wniosków o zasiłki dla bezrobotnych (Initial Jobless Claims). Czterotygodniowa średnia krocząca liczby wniosków (pokazująca tendencję z pominięciem chwilowych wahań) w niepokojący sposób już od początku roku tkwi w trendzie bocznym (przez większość minionego roku konsekwentnie malała).

[srodtytul]Gospodarka odciska piętno na rynkach[/srodtytul]

Aby w obrazowy sposób przedstawić zależności między rynkiem pracy a giełdą, na widoczny obok wykres rocznej dynamiki indeksu S&P 500 nanieśliśmy stworzony przez nas wskaźnik oparty na wspomnianych Initial Jobless Claims. Obliczyliśmy go poprzez najpierw odwrócenie danych o liczbie wniosków o zasiłek (1/liczba wniosków), a następnie wyznaczenie rocznej zmiany takiego przetworzonego parametru. Podczas gdy zwykłe Initial Jobless Claims stoją w tym roku w miejscu, to nasz wskaźnik pokazuje, że rok do roku powoduje to utratę tempa przez ożywienie na rynku pracy.

Jak widać, takie przetworzone dane niemal idealnie współgrają z obniżającą się dynamiką S&P 500, która jest obecnie najniższa od października ub.r., a jednocześnie wyraźnie niższa niż w lutym, kiedy zanotowano najszybsze tempo (50 proc.).

[srodtytul]Wskaźniki wyprzedzającepotwierdzają obawy[/srodtytul]

Co prawda dane z rynku pracy nie mają walorów prognostycznych, a są uznawane raczej za opóźnione względem innych parametrów ekonomicznych, ale niepokojące sygnały są potwierdzone przez rozmaite wskaźniki wyprzedzające. Amerykański ISM Manufacturing – obrazujący koniunkturę w przemyśle – jest już 4,9 pkt poniżej kwietniowego szczytu, a jednocześnie najniżej od grudnia 2009 r.

Tych, którzy wątpią w zależność między giełdą a gospodarką, powinien przekonać fakt, że matematyczna korelacja między roczną dynamiką S&P 500 a ISM od początku 2009 r. wynosi dokładnie 90 proc., więc jest bliska ideału. Jeszcze większa jest korelacja między dynamiką S&P 500 a wspomnianym wcześniej wskaźnikiem sytuacji na rynku pracy – sięga aż 95 proc.

Proces opadania rocznej dynamiki S&P 500 widać było także w minionym tygodniu. W czwartek sięgnęła ona kolejnego dołka, spadając poniżej 10 proc. To sugeruje, że rynki nadal dyskontują osłabianie się tempa ożywienia w USA. Zjawisko to ma także przełożenie na naszą giełdę. O ile jeszcze roczna dynamika WIG jest dość wysoka (bliska 20 proc.), o tyle np. w przypadku kojarzonego z małymi spółkami sWIG80 wielkimi krokami zbliża się do zera.

Jakby tego było mało, niepokojące symptomy widać także w Chinach pretendujących do roli drugiej największej światowej gospodarki. Także tam obrazujący koniunkturę w przemyśle wskaźnik PMI jest najniżej od lutego 2009 r., co koresponduje z najniższym od maja ub.r., a co gorsza wyraźnie ujemnym (-23 proc.) rocznym tempem zmian indeksu Shanghai Composite.

Mamy więc dość klarowny obraz sytuacji. Czynnikiem, który decyduje o tym, że nasz rodzimy WIG (w ślad za S&P 500) ma tak duże problemy z kontynuacją trendu wzrostowego (zmiana indeksu od początku roku nie przekracza 10 proc., podczas gdy w tym samym okresie minionego roku było to już ponad 30 proc.) jest osłabienie ożywienia gospodarczego w USA.

[srodtytul]Trzy scenariusze[/srodtytul]

Na tej podstawie można spróbować wysnuć pewne wnioski na przyszłość. Zastanówmy się nad trzema scenariuszami. Pierwszy z nich, który można traktować jako bazowy, zakłada, że nadal będą widoczne oznaki osłabienia ożywienia, np. w postaci obniżania się ISM Manufacturing i dalszej stagnacji na rynku pracy.

Takiemu scenariuszowi musiałoby towarzyszyć dalsze obniżanie się rocznej dynamiki S&P 500 (i WIG), które mogłoby nadal przybierać postać przeplatających się fal optymizmu i silnej przeceny. Aby roczna dynamika ciągle szła w dół, wystarczyłoby jedynie, by indeksy stały w miejscu.

Drugi scenariusz, pesymistyczny, zakłada, że z fazy osłabienia ożywienia gospodarka światowa przejdzie do fazy załamania owego ożywienia. To byłby bez wątpienia impuls popychający giełdy w stronę bessy. Na razie jednak wariant taki trzeba traktować z dużą dozą ostrożności. Odwołajmy się ponownie do ISM Manufacturing.

Jego obecny poziom (55,5 pkt) jest ciągle o 5,5 pkt wyższy od bariery 50 pkt, uznawanej za granicę pomiędzy ożywieniem i recesją w przemyśle. Dopóki nie dojdzie do spadku poniżej tego poziomu, nie można mówić, że w USA nie ma ożywienia. Można jedynie mówić o jego osłabieniu.Trzeci scenariusz, optymistyczny, to szybkie wyjście światowej gospodarki z zadyszki (np. pod wpływem pieniędzy pompowanych w system finansowy przez Fed).

Co ciekawe, taki scenariusz zdaje się mieć miejsce w strefie euro, gdzie wskaźnik PMI w lipcu wyraźnie odrabiał straty. Pytanie, czy jest to jedynie chwilowe odchylenie od normy wyznaczanej przez gospodarki USA i Chin, czy też trwała oznaka siły.

[ramka][b]Formalnie ciągle trend wzrostowy[/b]

Ostatni silny spadek WIG posiadacze akcji mogą traktować jako rozczarowanie, skoro doszło do niego zanim jeszcze indeks odważył się na atak na kwietniowy rekord hossy. Po pierwsze, nie zdarzyło się jeszcze nic na tyle poważnego, by należało przekreślić szanse na ponowne zbliżenie się indeksu ku temu kluczowemu poziomowi oporu. Przemawia za tym także fakt, że w długim terminie niezmiennie obowiązuje trend wzrostowy. Świadczy o tym choćby to, że WIG znajduje się dużo powyżej kluczowych poziomów wsparcia, jakimi są dołki z maja (39109 pkt), a przede wszystkim z lutego (37322 pkt). Po drugie, jeśli jako najprostsze kryterium pozwalające odróżnić hossę od bessy przyjmiemy np. półroczną średnią kroczącą, to kryterium to ciągle przemawia na korzyść trendu wzrostowego – w minionym tygodniu owa średnia dla WIG ustanowiła nowy szczyt i znalazła się najwyżej od października 2008 r. Inna kwestia to to, jakie skutki miałoby sforsowanie kwietniowego szczytu hossy. Doświadczenie z ostatnich miesięcy podpowiada, by nie traktować tego ewentualnego wydarzenia jako zapowiedzi długotrwałej nieprzerwanej fali zwyżkowej. Poprzednio (w marcu i kwietniu) po przebiciu lutowego maksimum WIG zyskał zaledwie 6 proc., zanim doszło do kolejnej głębokiej korekty spadkowej. [/ramka]

Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?
Analizy rynkowe
Czy Święty Mikołaj zawita w tym roku na giełdę?