Ostatnie rekordy hossy na warszawskim parkiecie to rzecz jasna powód do zadowolenia dla akcjonariuszy. Relacjonując wydarzenia na GPW nie można jednak popadać w przesadę, jeśli chodzi o stopy zwrotu z akcji. Większości komentatorów umyka z pola widzenia jeden fakt. Chociaż główne indeksy ustanawiają nowe maksima (WIG przekroczył 50 tys. pkt, a WIG20 zbliża się do 3000 pkt), to w perspektywie ostatnich 12?miesięcy stopy zwrotu są mało imponujące, jak na hossę. WIG jest 16 proc. powyżej poziomu sprzed roku. Kojarzony z małymi spółkami
sWIG80 przez rok zyskał symboliczne 4 proc. Niby mamy do czynienia z hossą, ale na dobrą sprawę trend wzrostowy jest dość ospały.
[srodtytul]Roczna dynamika bliżej dołka niż szczytu[/srodtytul]
Sporo do myślenia daje rzut oka na wykres rocznej dynamiki WIG w skali wielu lat. Od razu widać, że od wiosny 2010 r. mamy do czynienia z systematycznym słabnięciem tempa zwyżki. Najpierw tempo to gwałtownie runęło z poziomu bliskiego 80 proc., a potem ustabilizowało się w strefie, w której utrzymuje się do tej pory, i nadal jest bliskie minimom.
Pouczające jest porównanie obecnej sytuacji z wydarzeniami z przeszłości. Zestawienie takie jest uzasadnione choćby przez fakt, że roczna dynamika kursów akcji na GPW porusza się w dość regularnym cyklu. Jak widać na wykresie, to, że ostatni szczyt dynamiki przypadł na poziomie niespełna 80 proc., nie jest przypadkowe, skoro w tej samej okolicy tempo hossy sięgało kresu swych możliwości dotąd już cztery razy.