Na polskim rynku akcji przedłuża się „męczarnia". O ile kursy dużych spółek już od dawna tkwią w stagnacji, o tyle marazm w coraz większym stopniu udziela się też małym firmom, które jeszcze w pierwszych dwóch miesiącach roku były lokomotywą GPW. Indeks sWIG80 w mijającym tygodniu postraszył analityków technicznych pełnym ukształtowaniem złowieszczej formacji podwójnego szczytu, przebijając wsparcie na wysokości dołka z 6 marca. Co prawda czwartkowy powrót powyżej tego wsparcia na nowo wywołał nadzieje na lepszą przyszłość, ale czy gwarantuje to, że cała formacja uległa dezaktualizacji?
Obliczany przez nas wskaźnik jest najniżej od trzech lat, ale wkrótce zacznie powoli rosnąć, co powinno pomóc akcjom
Niebawem miną dwa miesiące, od kiedy sWIG80 i obejmujący jeszcze więcej małych spó-łek WIG-Plus po raz ostatni ustanowiły szczyty dynamicznej styczniowo-lutowej fali zwyżkowej. To oznacza, że obecną sytuację trudno już porównywać do tej z 2009 r., kiedy indeksy rosły bez większych przerw przez pół roku.
Koszty pieniądza wiele tłumaczą
Można doszukiwać się rozmaitych wytłumaczeń dla przedłużających się trudności z kontynuacją ożywienia na szerokim rynku, my zajmijmy się jedną z najbardziej elementarnych kwestii fundamentalnych. Okazuje się, że źródła wyhamowania hossy doszukać się można w stopach procentowych. Widać to już na pierwszy rzut oka. Podczas gdy w przeszłości wszystkie wielkie hossy na GPW startowały w sytuacji spadku rynkowych stóp procentowych (przyjmijmy trzymiesięczną stawkę WIBOR) do co najmniej kilkunastomiesięcznych minimów, to teraz koszt pieniądza jest najniższy jedynie od kilku miesięcy, a spadek od styczniowego szczytu jest ciągle symboliczny. WIBOR nadal przekracza 4,9 proc.
Aby bardziej sprecyzować nasze rozważania, sięgnijmy po opisany w ramce model matematyczny zakładający, że roczna dynamika stóp z 6-miesięcznym wyprzedzeniem prognozuje roczną dynamikę WIG. Na wykresie zauważyć można dwie ogromne zalety modelu. Po pierwsze, obrazująca go linia porusza się w wyraźnych, regularnych cyklach. Bardzo łatwo można było np. zidentyfikować moment, w którym wskaźnik ten ustanowił już twarde dno i przymierzał się do dalszego wzrostu. Odbicie do poziomu najwyższego od kilku miesięcy było prostym kryterium pozwalającym ogłosić przełom i stworzenie warunków dla hossy na giełdzie. Druga zaleta modelu jest taka, że dołki na wykresie wskaźnika w przybliżeniu pokrywały się z dołkami na wykresie rocznej dynamiki WIG (podobnie było ze szczytami, ale akurat ta kwestia nas na razie niezbyt interesuje).