Przykazanie numer 1 analizy technicznej: ucinaj straty

Pęknięte poziomy wsparcia i nowe dołki to jednoznaczne dowody na to, że na GPW panuje trend spadkowy. W tej sytuacji uzasadnione jest cięcie strat na akcjach i czekanie na sygnały poprawy sytuacji z gotówką w portfelu. No chyba że przyjmiemy długoterminowy horyzont inwestycyjny – w takim ujęciu akcje są już wyjątkowo atrakcyjne.

Aktualizacja: 18.02.2017 12:58 Publikacja: 19.05.2012 06:00

Przykazanie numer 1 analizy technicznej: ucinaj straty

Foto: GG Parkiet

Już dawno nie było na warszawskiej giełdzie tak dramatycznych zmian trendu w tak krótkim czasie. O ile w styczniu i lutym wyliczałem co tydzień kolejne średnioterminowe, a nawet długoterminowe techniczne i fundamentalne sygnały kupna, jakie pojawiały się jeden za drugim na warszawskim parkiecie, to od kwietnia wszystko to jest równie konsekwentnie i bezwzględnie przekreślane.

WIG20 w uścisku niedźwiedzia

Zacznijmy rozważania od diagnozy sytuacji technicznej. Oczy wszystkich skierowały się w mijającym tygodniu na wykres WIG20, gdzie doszło do wydarzenia o fatalnym wydźwięku. Indeks dużych firm z impetem przebił październikowo-grudniowe dołki. W tej sytuacji pojawiło się podejrzenie wybicia w dół z ponadpółrocznego trendu bocznego. Biorąc pod uwagę obszerność i czas trwania owej konsolidacji, można sobie wyobrazić, że indeks dużych spółek bez trudu spadnie grubo poniżej 2000 pkt, nawet w okolicę 1700–1800 pkt. Pesymiści zyskali mocne potwierdzenie tezy o tym, że wspomniany ponadpółroczny zastój to jedynie przedłużona korekta sierpniowej panicznej fali wyprzedaży, a teraz czas na kolejną falę przeceny. Innymi słowy, na wykresie WIG20 bez trudu można się dopatrzyć groźby wejścia rynku w drugą fazę bessy. Bessy, która jeszcze na początku roku zdawała się przechodzić na dobre do historii.

Można pocieszać się jeszcze tym, że WIG20 to jedynie niewielki wycinek całego polskiego rynku akcji (przynajmniej pod względem liczebności), a na dodatek jest to indeks, który stosunkowo słabo sprawował się jeszcze nawet na początku roku. Z tego powodu być może zamiast demonizować znaczenie ostatnich wydarzeń na wykresie popularnego wskaźnika, lepiej bacznie obserwować wydarzenia na szerokim rynku akcji, w licznym gronie małych spółek.

WIG-Plus pod lupą

Naturalnym benchmarkiem dla oceny sytuacji na szerokim rynku wydaje się nie tyle indeks WIG (bo ten zdominowany jest przez te same spółki, co WIG20), ile nieco zapomniany WIG-Plus, który gromadzi obecnie 174 firmy z różnorodnych branż, a żadna z tych firm nie wywiera na jego wartość decydującego wpływu. Ten drugi indeks jest godny uwagi także ze względu na silne i stabilne (a więc łatwiejsze do kontrolowania) trendy, jakie można było zauważyć w przeszłości.

Dobra wiadomość jest taka, że WIG-Plus, w odróżnieniu od WIG20, nie pogłębił jeszcze ubiegłorocznych dołków. Innymi słowy – jego ostatnia zniżka nie zniwelowała jeszcze w całości zysków ze stycznia i lutego. Niestety, fakt ten jest niewielkim pocieszeniem dla posiadaczy akcji, bo straty WIG-Plus od marcowego szczytu przekroczyły już 15 proc. Patrząc na wykres trudno się upierać przy tezie mówiącej, że nadal mamy do czynienia z trendem wzrostowym. Diagnoza jest zupełnie odwrotna – od połowy marca kolejne dołki i szczyty układają się na coraz niższych pułapach. Spełniona jest więc książkowa definicja tendencji zniżkowej. Wydarzenia mijającego tygodnia idealnie się w to wpasowały. Po rachitycznej próbie odbicia w końcu kwietnia nadeszła fala spadkowa, która bez trudu popchnęła WIG-Plus poniżej kwietniowego minimum.

Straty pod kontrolą

Ponieważ jak wspomniałem WIG-Plus jest ciągle jeszcze powyżej grudniowego dołka, to można próbować szukać argumentów za tym, że to jeszcze nie jest całkowite zaprzeczenie ruchu wzrostowego z I kwartału, lecz jedynie silna korekta tego ruchu. Wydaje się jednak, że dyskusja tego typu ma raczej czysto akademicki charakter. Realia są takie, że bez trudu pękają kolejne wsparcia, a straty z akcji rosną. Co w takiej sytuacji robić? Dla analityka technicznego terminy „trend spadkowy", „przebicie wsparcia", „straty" mają bardzo prostą konsekwencję. Zgodnie z książkowymi zaleceniami straty trzeba ciąć, póki nie urosły jeszcze do katastrofalnych rozmiarów. Tym bardziej że 15-proc. spadek WIG-Plus od marcowego szczytu, będący z natury jedynie pewnym uśrednieniem, przełożył się na zniżkę notowań niektórych bardziej ryzykownych akcji nawet po kilkadziesiąt procent. Tutaj rozważania na temat tego, gdzie może zatrzymać się przecena, są raczej nie na miejscu.

Po doświadczeniach z 2008 r. bez trudu można sobie wyobrazić nakręcenie się spirali strachu na rynkach. Niekontrolowane bankructwo Grecji, gigantyczne straty EBC i zachodnich banków komercyjnych, run na banki w krajach takich jak Hiszpania, groźba rozpadu strefy euro, panika na rynkach – taki scenariusz nie jest może najbardziej prawdopodobny, ale ciągle nie da się go wykluczyć. Nie trzeba zresztą przyłączać się do obozu zwolenników Armagedonu, by znaleźć uzasadnienie dla cięcia strat i czekania na lepsze czasy.

Uzasadnieniem tym jest coraz bardziej zagmatwany obraz sytuacji wysyłany przez różne wskaźniki ekonomiczne. Opisywany już nieraz na łamach „Parkietu" wskaźnik wyprzedzający koniunktury w naszym kraju obliczany przez OECD ni z tego ni z owego znalazł się nagle na poziomie najniższym od siedmiu miesięcy, podczas gdy jeszcze według marcowego odczytu był najwyżej od kilku lat. W tej sytuacji można odnieść wrażenie, że ostatnia przecena na rynku akcji jest tak samo uzasadniona, jak uzasadniona była gwałtowna poprawa nastrojów na początku roku. Najwyraźniej gospodarka stała się na tyle rozchwiana, że coraz trudniej trafnie ocenić kierunek tendencji. A skoro analiza fundamentalna staje się tak trudna, to z natury warto większą wagę przypisywać analizie technicznej, która odnosi się bezpośrednio do sytuacji rynkowej.

Czekając na lepsze czasy

Co dalej po ucięciu strat? Tutaj sprawa też wydaje się jasna. Skoro mamy trend spadkowy, to naturalne jest czekanie na sygnały zmiany tej tendencji na wzrostową. Dopiero wtedy będzie uzasadniona racjonalnie okazja do powrotu na rynek. Oczywiście na razie o takich pozytywnych sygnałach można co najwyżej pomarzyć, skoro dopiero co pękły kolejne poziomy wsparcia. Niemniej warto zawczasu stworzyć listę potencjalnych sygnałów, które skłaniałyby do ponownej zmiany oceny kondycji rynku. Analogia z przełomem roku sugeruje, że pierwszą zachętą do ponownego kupowania akcji byłoby przebicie przez WIG-Plus linii trendu spadkowego wyprowadzonej z lokalnego szczytu z końca marca. Być może w międzyczasie doszłoby do ukształtowania się jakiegoś lokalnego szczytu, który stanowiłby dodatkowy opór, a zarazem wskazówkę w razie jego przebicia. Warto przy tym obserwować wskaźniki techniczne (takie jak MACD i RSI) pod kątem ewentualnych pozytywnych dywergencji. Oczywiście to na razie czysto hipotetyczne rozważania, bo na razie rynkowe realia malują się w czarnych barwach.

[email protected]

A może jednak okazja do tanich zakupów?

Istnieje jedno poważne zastrzeżenie do wywodów opartych na analizie technicznej, która rzecz jasna nie jest jedynie słusznym podejściem do inwestowania. Długoterminowi inwestorzy, którzy są w stanie przeboleć groźbę nawet znacznego pogłębienia papierowych strat, mają poważne powody, by traktować przecenę jako swoistą promocję i okazję do kupowania tańszych walorów. Wystarczy rzut oka na wykres wskaźnika cena/wartość księgowa. Jak widać, ten popularny indykator jest bardzo blisko nie tylko ubiegłorocznego dołka, ale nawet minimum z lutego 2009 r., kiedy to finału sięgnęła ówczesna bessa. Rzecz jasna nie da się wykluczyć, że tym razem wyceny obniżą się jeszcze bardziej, ale nie ma też wątpliwości, że na tle historycznym walory nie tylko nie są drogie, ale są wręcz skrajnie tanie. Do tego dochodzi istotny fakt, że jak pokazały najnowsze raporty kwartalne, wartość fundamentalna większości spółek rośnie. Przynajmniej jeśli chodzi o wartość księgową (czyli kapitały własne widoczne w bilansach). Innymi słowy coraz bardziej wartościowe spółki kupić można za coraz mniejsze pieniądze. To z czasem powinno zaprocentować.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty