Z sondażu Bank of America wynika, że już 60 proc. zarządzających funduszami spodziewa się ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE) w Europie przed końcem tego roku. Czy pan też uważa to za prawdopodobny scenariusz?
Nie wydaje mi się, że gdyby problemy w strefie euro się nasiliły, Europejski Bank Centralny mógł postąpić inaczej niż wcześniej Fed i Bank Japonii. Zapewne jednak najpierw sytuacja na rynkach musi się jeszcze pogorszyć, zanim ewentualnie poprawi się pod wpływem EBC.
QE w wykonaniu EBC miałoby równie silny wpływ na apetyt inwestorów na ryzyko, jak miało w wykonaniu Fedu?
Pierwsza z dwóch aukcji trzyletnich pożyczek EBC dla banków komercyjnych (LTRO) miała bardzo silny efekt. Jakaś forma QE miałaby więc pewnie podobny wpływ na apetyt inwestorów na ryzyko. O ile teraz uciekają oni w niemieckie obligacje, to luzowanie ilościowe powinno ich stamtąd wypłoszyć. Zwiększyłoby bowiem ryzyko wzrostu inflacji w przyszłości, a to nie zachęca do inwestowania w aktywa o stałej stopie oprocentowania.
Od niemieckich obligacji inwestorów odstraszyłaby też zapowiedź przekształcenia strefy euro w unię fiskalną, np. poprzez wprowadzenie euroobligacji. Wówczas pożyczając Niemcom pieniądze, siłą rzeczy pożyczałoby się je Hiszpanom.