Dobrze znane są techniki analizy kursu wykorzystujące astrologię, ale o stosowanie mitologii chyba jeszcze nikt się nie pokusił. Na pewno nie w przypadku giełdowego Midasa.
W maju 2009 r. za walory spółki płacono 15,79 zł, a na początku czerwca tego roku kurs osiągnął historyczne minimum 0,49 zł. Techniczny obraz zaburzają wprawdzie dwie operacje odcięcia praw poboru z marca 2011 r. i lutego 2012 r. Jeśli przyjąć założenie, że bez tych obniżek cena poruszałaby się rytmem z okresu lat 2009–2010, to aktualnie kurs testowałby psychologiczną barierę 1 zł. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że to niedźwiedzie zarówno w długim, jak i średnim terminie mają rynkową przewagę, a wspomniane operacje tylko poprawiły ich „techniczny status". Efekt jest taki, że Midas już na początku lutego dołączył do niechlubnego grona spółek groszowych, a niecałe dwa miesiące temu testował poziom 0,49 zł. W ujęciu krótkoterminowym byki próbują powstrzymać falę spadków i kurs konsoliduje się między historycznym dołkiem a oporem 0,67 zł. Opór ten wyznacza wrześniowe minimum, na którym zatrzymała się gwałtowna wyprzedaż podczas ubiegłorocznych wakacji. Gdyby udało się bykom sforsować ten poziom i utrzymać cenę na wyższych pułapach, rynek stanie przed szansą na wejście w średnioterminową konsolidację i próbę zbudowania dobrej bazy pod silniejsze odbicie. Taki jest optymistyczny scenariusz. Ten niedźwiedzi jest dość prosty – pokonanie 0,49 zł, kontynuacja przeceny i bicie nowych, historycznych rekordów.