Jak na razie pierwsze dni sierpnia na warszawskiej giełdzie okazują się wręcz nudne w zestawieniu z tym, co na parkiecie działo się w sierpniu ubiegłego roku. W ciągu dwóch tygodni WIG runął wówczas o około 20 proc., w błyskawicznym tempie kasując zwyżkę wypracowaną z mozołem w ciągu dwóch lat.
Rok po krachu
W rocznicę tamtych wydarzeń widać, że sierpniowy krach wciąż nie odszedł na dobre do przeszłości, a jego konsekwencje inwestorzy odczuwają do dziś. Świadczy o tym, po pierwsze, fakt, że WIG nie zdołał odrobić strat sprzed roku. Nie udało się zasypać stworzonej wówczas wyrwy. Echa sierpniowych wydarzeń słychać także w gospodarce. Nie po raz pierwszy w historii kursy akcji okazały się świetną wyrocznią trendów gospodarczych, prześcigając w rankingu prognoz niejednego profesjonalnego ekonomistę. Warto w tej kwestii cofnąć się do tego, co pisałem w połowie sierpnia ub.r., już po przejściu rynkowego huraganu: „w przeszłości spadek WIG o 20 proc. od szczytów hossy zapowiadał obniżenie średnio o połowę tempa wzrostu PKB w naszym kraju w ciągu czterech kwartałów od krachu". Taka wizja, początkowo nie znajdująca raczej uznania wśród ekspertów, stopniowo staje się rzeczywistością. O ile przed sierpniowym krachem roczna dynamika PKB wyniosła 4,3 proc., to w I kw. br. obniżyła się do 3,5 proc., a według średnich prognoz ekonomistów ankietowanych przez Bloomberga do IV kw. dynamika spadnie do jedynie 2,4 proc. To oznaczałoby niemal idealne wypełnienie rynkowej prawidłowości, o której pisaliśmy przed rokiem. Rynek akcji, choć na krótką metę, często poddaje się niezrozumiałym, podyktowanym przez emocje skokom, to w dłuższym horyzoncie czasowym zachowuje więc miano świetnego ekonomisty.
Co z analogią z 2008 r.?
Rok po sierpniowym załamaniu widać też jednak, że dalsze wydarzenia na GPW nie potoczyły się w tak fatalny sposób, jak można było się obawiać. Wówczas wręcz narzucało się podobieństwo sytuacji technicznej do tej z przełomu lat 2007/2008. Gwałtowne skasowanie wielomiesięcznych zysków przypominało pierwszą z czterech fal bessy z początku 2008 r. To podobieństwo było podtrzymywane jeszcze przez cztery miesiące od sierpniowego krachu. WIG niemal kopiował konsolidację z okresu luty – maj 2008 r., strasząc perspektywą kolejnej fali wyprzedaży.
Na początku bieżącego roku ta złowieszcza analogia zaczęła jednak tracić aktualność. Z dzisiejszej perspektywy widać, że przynajmniej na razie wydarzenia jednak nie potoczyły się śladem bessy z 2008 r. Jak widać na powyższym wykresie, w którymś momencie WIG na szczęście dla posiadaczy akcji zdołał uciec ze ścieżki prowadzącej go do poziomów niższych o kilkadziesiąt procent.
Podobieństwo z wydarzeniami sprzed czterech lat utrzymało się z grubsza jedynie, jeśli chodzi o strukturę czasową poszczególnych krótkoterminowych fal zwyżkowych i zniżkowych – tutaj zbieżność jest ciągle zaskakująca.