Jak na debiutantów w podobnej rywalizacji idzie nam nieźle. Po pięciu dniach uzyskaliśmy dodatnią stopę zwrotu 5,8 proc.
Jak dotąd zawarliśmy sześć transakcji, z czego cztery okazały się trafione.
Najlepsza z nich to poniedziałkowa krótka pozycja w kontraktach na ropę naftową, która przyniosła nam zysk 392 zł (szczegóły na wykresie). Z dwóch chybionych trafień najbardziej dotkliwa była środowa długa pozycja na EUR/USD, na której straciliśmy 179 zł.
Oprócz rynków ropy naftowej i pary EUR/USD na bieżąco śledziliśmy również kontrakty na złoto. Nie chcemy tracić kontroli nad naszym portfelem, więc ograniczamy się na razie do trzech rynków. Inwestujemy tylko w ciągu dnia, analizując krótkie interwały czasowe, od 5 do 30 minut. Staramy się uchwycić kilkugodzinne trendy i podłączyć do nich, kiedy kurs wybija lokalne ekstremum cenowe. Zwracamy też uwagę na kalendarium makroekonomiczne. W minionym tygodniu interesowały nas publikacje danych z amerykańskiego rynku pracy oraz informacja o tygodniowej zmianie zapasów ropy naftowej. Każdy odczyt wywoływał gwałtowne ruchy kursów, dlatego z otwarciem pozycji wstrzymywaliśmy się do momentu, aż zmiany obiorą konkretny kierunek.
W jednej transakcji nie ryzykujemy więcej niż 3 proc. naszego kapitału, czyli około 300 zł. Jest to dla nas założenie priorytetowe, więc przed każdym wejściem na rynek precyzyjnie określamy poziom zlecenia stop loss. Niewielki margines dopuszczalnej straty determinuje też wielkość pozycji, na jaką możemy sobie pozwolić. W dotychczasowych transakcjach trzymaliśmy się przedziału 0,2–0,4 lota.