Od połowy września indeks WIG tkwi w dość chaotycznym trendzie bocznym (konsolidacji). Przy niewielkiej zmienności notowań indeks co jakiś czas poprawia wielomiesięczne szczyty, ale ku rozpaczy najbardziej krótkoterminowych graczy nie przynosi to na razie kontynuacji fali zwyżkowej, a zaraz potem pojawia się ruch powrotny w głąb trendu bocznego.
W ujęciu średnioterminowym dolną granicą owej „poszarpanej" konsolidacji jest dołek z 26 września (43294 pkt w trakcie dnia). Niewiele poniżej niego przebiega wsparcie związane z dolną granicą luki hossy („luki QE3") z 14 września (43172 pkt). Dopóki WIG jest powyżej tej strefy, nie ma zbytnio powodów, by przejmować się krótkoterminową huśtawką nastrojów. Nie oznacza to wszakże, że nie należy być przygotowanym na pęknięcie strefy wsparcia. Gdyby do takiego wydarzenia faktycznie doszło, pojawiłoby się zagrożenie, że płaska korekta fali zwyżkowej zaczyna przekształcać się w zmianę średnioterminowego trendu na spadkowy. Przynajmniej część aktywnych traderów mogłaby to potraktować jako sygnał do sprzedaży akcji.
Trzeba jednocześnie zauważyć, że przez im słabszą „lupę" spojrzymy na wykres, tym wnioski na temat ewentualnego załamania trendu wzrostowego stają się jeszcze mniej uzasadnione. Na wykresie w układzie tygodniowym (uwzględniającym wyłącznie kursy z końca każdego tygodnia) wpływ ostatnich wahań jest właściwie niezauważalny. Aktualna pozostaje natomiast teza o tym, że wraz z wrześniowym wybiciem z rocznego trendu bocznego WIG utorował sobie drogę do wspinaczki ku szczytowi z ubiegłego roku (50016 pkt w cenach z końca każdego tygodnia). To samo można powiedzieć o wykresie w układzie miesięcznym.
Tezę o trendzie wzrostowym w dłuższej perspektywie potwierdza obserwacja innych indeksów. Przykładowo kojarzony ze spółkami o średniej kapitalizacji mWIG40 przez większość minionego tygodnia kontynuował zwyżkę, wspinając się na pułap najwyższy od połowy kwietnia. Celem tej zwyżki jest marcowa górka (2570 pkt w cenach intraday).