Mianem akcji groszowych (ang. penny stocks) określamy walory spółek notowanych poniżej 1?USD, 1 funta brytyjskiego czy też – w przypadku rodzimego parkietu – 1 zł. Od samego początku istnienia rynków kapitałowych spółki groszowe elektryzowały uwagę inwestorów, w tym przede wszystkim kapitału spekulacyjnego. Perspektywa inwestowania groszy, a zarabiania milionów jest przecież kusząca dla każdego z nas. Mówi się o nich, że przez pesymistów określane są mianem akcji – potworów (ang. monster stocks) a przez optymistów akcjami, na które można sobie pozwolić (ang. affordable stocks).
Jednym z prekursorów tego typu inwestowania był amerykański inwestor John Templeton, który w 1939 r. za pożyczone 10 400 dolarów nabył pakiet 104 akcji groszowych notowanych na nowojorskiej giełdzie. 34 spółki wybrane przez Templetona z uwagi na problemy finansowe zakończyły swoją działalność, ale pozostałe pozwoliły na osiągnięcie stopy zwrotu około 400 proc. w okresie czterech lat. Należy podkreślić, że indeks Standard & Poor's 500 stracił w tym samym czasie około 25 proc.
Niemniej spektakularne przykłady tego typu inwestycji przyniosły nam ostatnie miesiące, gdy amerykańska ikona popkultury – raper Curtis Jackson (nazywany nomen omen „50 cent") zdecydował się zareklamować na Twitterze firmę H&H Imports INC. Kurs nierentownej spółki produkującej słuchawki, będącej właścicielem firmy marketingowej, w ciągu kilku dni poszybował o około 290 proc. Dodatkowego smaczku dodał sprawie fakt, że „50 cent" był w owym czasie właścicielem 30 mln akcji H&H Imports INC., a cała akcja wzbogaciła konto rapera o 8,7 mln dolarów.
Niestety, „groszówki" mają też swoją ciemną stronę, często padają ofiarą giełdowych spekulantów, którzy próbują osiągnąć ponadprzeciętne zyski, wykorzystując naiwność pozostałych giełdowych graczy. W tej sytuacji bardzo często wykorzystuje się metodę pompuj i porzuć (ang. Pump and dump), w przypadku której na podstawie plotek czy fałszywych informacji sztucznie zawyża się kurs akcji, by sprzedać je z ogromnym zyskiem, zostawiając ostatnich naiwnych z często już bezwartościowym papierem (ang. left holding the bag). Najbardziej narażone na tego typu ataki są właśnie groszówki, które często charakteryzują się niską płynnością i niewielką ilością informacji dostępnych na temat spółki.
Groszowe bańki internetowe
Historia rynków kapitałowych bogata jest w tego typu przypadki, a szczególny wysyp takich metod mieliśmy w czasie bańki dotcomów. Niespełna 15-letni Johnatan Lebed, który nie miał prawa głosować czy nabyć alkoholu, był w stanie manipulować kursami spółek internetowych na ogromną skalę. Jego strategia była bardzo prosta: kupował „groszowe" spółki, które następnie pozytywnie rekomendował w Internecie we wszystkich możliwych miejscach, od stron internetowych, poprzez fora, aż do specjalistycznych czatów. Po tym, jak spółki osiągały w krótkim czasie wysokie stopy zwroty, Lebed sprzedawał je, zapoczątkowując tym samym spadek kursu. Przykładem takiej inwestycji było Manchester Equipment, na której piętnastolatek w krótkim czasie zarobił 25 proc. Jego działania zwróciły w końcu uwagę amerykańskiego nadzorcy – SEC, która wymierzyła mu karę w wysokości 285 tys. dolarów, co jednak i tak stanowiło ułamek z 800 tys. dolarów, jakie Lebed zarobił w czasie swojej krótkiej, acz burzliwej kariery inwestora giełdowego.