Zapewne najważniejszym wydarzeniem mijającego tygodnia w sferze fundamentalnej była długo wyczekiwana przez rynek obniżka oficjalnych stóp procentowych w naszym kraju. RPP wreszcie dostrzegła czynniki takie jak słabnące tempo wzrostu gospodarczego i towarzyszące temu słabnięcie presji inflacyjnej. Wygląda na to, że to dopiero początek całego cyklu obniżek. Poprzedni taki cykl wystartował w listopadzie 2008 r., a więc cztery lata temu.
Nie wdając się w rozważania na temat tego, o ile miesięcy spóźniona jest ta decyzja, zastanówmy się, co dokładnie mogą dla inwestorów oznaczać niższe koszty pieniądza. Podpowiedzią w tej sferze jest oczywiście historia. Poniżej analizujemy cztery przypadki, kiedy polskie władze monetarne zredukowały koszty pieniądza po raz pierwszy po wcześniejszych podwyżkach.
Jaki obraz wyłania się z tych historycznych przykładów? Proste uśrednienie ścieżki, po jakiej kroczył WIG w czterech zaprezentowanych poniżej fazach łagodzenia polityki pieniężnej, daje w miarę optymistyczne wnioski. Po roku od pierwszej obniżki stóp WIG był średnio 21 proc. wyżej, a po dwóch latach średnia zwyżka sięgała już 45 proc. Z kolei przeciętny wzrost szerokiego indeksu warszawskiej giełdy od początku cyklu łagodzenia polityki NBP do czasu pierwszej podwyżki kosztów pieniądza przekraczał 60 proc.
Wygląda to całkiem obiecująco, ale niestety niekiedy WIG mocno zbaczał z takiej modelowej uśrednionej ścieżki. Skrajnym tego przykładem był opisany poniżej rok 1998. Zresztą we wszystkich historycznych przypadkach pojawia się wątpliwość, na ile zmiany kursów akcji były pochodną polityki RPP, a na ile był to efekt zjawisk w skali całego świata, takich jak kolejne kryzysy i reakcje największych globalnych banków centralnych. Można tylko gdybać, jak koniunktura giełdowa wyglądałaby, gdyby decyzje NBP były inne niż w rzeczywistości.
Trudno byłoby jednak upierać się przy stwierdzeniu, że polska polityka pieniężna nie ma żadnego wpływu na naszą gospodarkę i giełdę. Czy przypadkiem jest np. fakt, że o ile wspomagany ultrałagodną polityką amerykańskiego banku centralnego indeks S&P 500 bił ostatnio rekordy hossy trwającej od 2009 r., to nasz WIG może ciągle tylko pomarzyć o pokonaniu ubiegłorocznego szczytu? Być może pójście RPP w ślady największych banków centralnych pomoże zniwelować te dywergencje. Proces ten zaczyna być już widoczny. Wskaźnik siły relatywnej WIG względem S&P 500 w mijającym tygodniu znalazł się na poziomie najwyższym od lutego br. Co ciekawe, dołek siły relatywnej został ustanowiony w maju, a więc w miesiącu, w którym RPP nieopatrznie podwyższyła stopy procentowe.