W połowie listopada ceny praw do emisji jednej tony CO2 na europejskich giełdach znajdowały się poniżej 8 euro za sztukę. Jeszcze trzy dni wcześniej handlowano nimi nawet po 10 euro. Wahania cen certyfikatów UEA (UE Allowances) były dość dynamiczne również we wcześniejszych tygodniach. Co sprawia, że europejski rynek CO2 jest obecnie tak zmienny?
Nowe otwarcie na rynku CO2
Istnieją obawy, że Komisja Europejska dzięki administracyjnym ingerencjom doprowadzi do zwyżki cen. Przypomnijmy, że kiedy w 2008 r. uruchamiano europejski system handlu prawami do emisji (EU ETS, pomijamy lata 2005–2007, kiedy system funkcjonował w trybie testowym), certyfikat uprawniający do emisji jednej tony CO2 kosztował nawet ponad 29 euro. Liczono, że ceny dalej będą rosły, co podroży koszty produkcji energii w „brudnych" technologiach węglowych i skłoni unijne kraje do wielomiliardowych inwestycji i wytwarzania więcej prądu w sposób bezemisyjny. Rzecz w tym, że już w drugiej połowie 2008 r. rozpoczęły się zawirowania w światowym sektorze finansowym, które na realnej gospodarce – a przez to na konsumpcji energii – odbijają się do dziś. W związku z tym popyt na energię wyhamował i zapowiada się na to, że będzie dalej słabnąć. Mimo ciągłych prób ratowania sytuacji, gospodarki krajów strefy euro wciąż ocierają się o recesję.
Tymczasem im mniejsza produkcja energii, tym mniejsza emisja CO2. Unijny handel prawami do emisji opiera się na założeniu, że uprawnień będzie brakować. Tylko w takim układzie prawa popytu i podaży mogą prowadzić do wzrostu cen. Jednak sytuacja poszła w całkowicie innym kierunku. Eksperci szacują, że nawet uzależniona od węgla Polska zamknie okres rozliczeniowy 2008–2012 z zapasem około 20 mln uprawnień EUA. A skoro Bruksela przeliczyła się i w dobiegającym końca okresie dała krajom UE za dużo uprawnień do emisji, to w kolejnym okresie zamierza dać ich mniej.
Schemat handlu w nowej odsłonie
Dotychczas było tak, że np. polskie elektrownie dostawały lwią część potrzebnych im praw do emisji za darmo. W drugim horyzoncie czasowym, czyli w latach 2013–2019, mają ich dostawać coraz mniej, a niedobory uzupełniać, dokupując certyfikaty na aukcjach. A ponieważ już teraz widać, że wprowadzony wcześniej system nie działa, tak jak oczekiwano, to Bruksela chce zmienić zasady gry.
Unijna komisarz do spraw środowiska, Connie Hedegaard, wykazuje dużą determinację, by wycofać z rynku nawet 1,2 mld pozwoleń jeszcze?przed końcem tego roku. Aktualny postulat?Komisji Europejskiej jest taki, by 900 mln pozwoleń na emisję CO2 trafiało na aukcję w późniejszych latach (w 2010 r. Polska wyemitowała 324 mln t dwutlenku węgla, co stanowiło 1 proc. światowej emisji). Co więcej, KE nie wyklucza pójścia dalej i wycofania części zezwoleń z rynku na stałe.