Przed tygodniem wzięliśmy pod lupę najnowsze wyniki finansowe spółek o wyjątkowo wysokich wycenach rynkowych. Kursy części z nich systematycznie ustanawiają nowe szczyty, choć nie ma pewności, jak długo jeszcze będą trwały pozytywne trendy. Ze względu na tę niepewność i wysokie wyceny akcji część inwestorów okazji upatruje raczej w walorach, które ostatnio są w niełasce na rynku.
Tym razem postanowiliśmy więc przyjrzeć się pod kątem najnowszych wyników kwartalnych właśnie tej drugiej grupie spółek. Na warsztat wzięliśmy sześć wybranych firm, których kursy ustanowiły w ostatnich dniach co najmniej 52-tygodniowe dołki (informacje na ten temat można codziennie znaleźć w naszej tabeli notowań). To najlepszy dowód na to, że akcje te nie cieszą się wzięciem.
Kupować czy trzymać się z daleka?
Wśród inwestorów panuje odwieczny spór na temat tego, czy warto postępować wbrew rynkowi i kupować takie taniejące walory. Z jednej strony obóz zwolenników analizy technicznej stanowczo radzi się trzymać od nich z daleka ze względu na groźbę pogłębienia strat. Tu na myśl przychodzi słynne zalecenie „ucinaj straty i pozwól rosnąć zyskom". Nie wszyscy zgadzają się jednak z tak stanowczym stanowiskiem. O ile jeszcze w przypadku słabo zdywersyfikowanego portfela inwestycyjnego (złożonego z akcji paru spółek) kupowanie taniejących walorów wiązać się może faktycznie z ogromnym ryzykiem, o tyle wraz ze zwiększaniem liczby papierów w portfelu rosną szanse na skorzystanie z przyszłego odbicia kursów. Nawet jeśli któraś ze spółek zbankrutuje, to niektóre walory mogą zrekompensować to ponadprzeciętnymi stopami zwrotu. Oczywiście kupowanie akcji tylko dlatego, że ich kursy spadają, samo w sobie jest mało sensowną strategią. Bardzo istotne jest, dlaczego akcje tanieją, czy jest szansa na odwrócenie negatywnego trendu oraz wreszcie czy walory są tanie w zestawieniu z parametrami finansowymi firm.
Mały eksperyment
Aby zobrazować te sprzeczne poglądy, sięgnijmy po prosty przykład. Rok temu na ostatniej sesji listopada 18 spółek odnotowało co najmniej 52-tygodniowe minima kursów. Na potwierdzenie przestróg analityków technicznych wskazać można przykłady akcji, które mimo ustanowienia takich dołków, przez kolejny rok potaniały jeszcze bardziej. W niektórych przypadkach straty sięgały 60–80 proc., tak więc „łapanie spadających noży" mogło się okazać bardzo bolesne. Jednocześnie jeśli ową grupę 18 spółek przesiać pod kątem określonych kryteriów fundamentalnych, to wyłania się zupełnie inne oblicze strategii kupowania taniejących walorów. Przykładowo wśród owej osiemnastki znaleźliśmy cztery spółki spełniające dwa wymogi: wskaźnik cena/zysk poniżej 10 (a zarazem dodatni) oraz wskaźnik cena/wartość księgowa poniżej 1,0. Okazuje się, że akcje owej czwórki przyniosły średnio prawie 7 proc. zysku.