Określenie warunków, w jakich Fed zamierza dokonać pierwszej podwyżki stóp, to próba usprawnienia polityki komunikacyjnej, jaką stosuje on od sierpnia ub.r. Wtedy po raz pierwszy w historii FOMC zobowiązał się, że utrzyma stopy blisko zera co najmniej do połowy 2013 r., jeśli koniunktura się nie poprawi. Miało to kształtować oczekiwania uczestników życia gospodarczego co do kierunku polityki pieniężnej, a w ten sposób wpływać na ich decyzje ekonomiczne i wysokość rynkowych stóp procentowych. Od tego czasu FOMC powtarzał to zobowiązanie, choć odsuwał w czasie termin oczekiwanej podwyżki stóp: ostatnio mówił o późnym 2014 r.
To narzędzie komunikacji Fedu z rynkami było jednak krytykowane przez część ekonomistów oraz niektórych członków FOMC. Wskazywano na przykład, że sugestia banku centralnego, jak długo koniunktura będzie uzasadniała luźną politykę pieniężną, może być odbierana jako wyraz jego braku zaufania do gospodarki: prosta metoda na pogorszenie nastrojów firm, konsumentów i inwestorów. Poza tym, zobowiązanie Fedu do utrzymania niskich stóp procentowych było mylące, bo mogło być odbierane jako bezwarunkowe, tzn. nie uzależnione od koniunktury. W takim przypadku ewentualna przedterminowa podwyżka stóp procentowych mogłaby podważyć wiarygodność Fedu.
Nie komplikuj, głupcze!
Aby rozwiać te wątpliwości i zwiększyć skuteczność zarządzania oczekiwaniami rynków, na początku br. FOMC przyjął oficjalny cel inflacyjny i zaczął publikować raz na kwartał projekcję stóp procentowych. Teoretycznie, powinno to ułatwić uczestnikom rynku przewidywanie działań Fed: ścieżkę stóp procentowych powinni uznawać za obowiązującą, dopóki inflacja pozostaje poniżej celu. Tyle że Rezerwa Federalna ma podwójny mandat: musi dbać nie tylko o stabilność cen, ale też o wysoki poziom zatrudnienia. Sama inflacja nie wystarczy więc, aby ocenić, czy projekcja się zdezaktualizowała. Fed naraził się dodatkowo na krytykę ze względu na formę tych projekcji: publikuje on tyle oczekiwanych ścieżek stóp procentowych, ilu członków FOMC (jest ich 10). Ścieżki dość mocno się różnią, co pokazuje, że nie ma jednej prawdy na temat kondycji amerykańskiej gospodarki, a więc także żadnego jednoznacznie skutecznego remedium na jej bolączki. Zdaniem Fredericka Mishkina, uznanego eksperta ds. polityki pieniężnej, wszelkie projekcje stóp procentowych łamią jedną z podstawowych zasad komunikacji banków centralnych z rynkami. To zasada „KISS", czyli Keep it Simple Stupid (Nie komplikuj, głupcze). A Fed zastosował to mało popularne narzędzie w szczególnie skomplikowanej wersji.
Precyzując warunki, w jakich zacznie myśleć o podwyżkach stóp, FOMC może część z tych zarzutów unieważnić. – Zaletą numerycznych warunków podwyżki stóp, zamiast określania jej daty, jest to, że oczekiwania rynków co do tego, jak długo stopy będą blisko zera, powinny się dostosowywać do wydźwięku danych makroekonomicznych – ocenił Paul Ashworth, główny ekonomista ds. USA w Capital Economics. Jak dodał, szczególnie istotne jest to, że warunek inflacyjny opiera się na projekcji Fedu, a nie na faktycznej dynamice cen. – To sprytne posunięcie, bo chwilowy szok podażowy, który np. podbije ceny ropy naftowej i inflację, nie zmusi Fedu do podwyżki stóp – tłumaczy.
Przejrzystość kontra niepewność
To nie oznacza, że FOMC stał się teraz doskonale przejrzysty i przewidywalny. Problemem może się okazać interpretacja stopy bezrobocia, której spadki nie zawsze są zjawiskiem pozytywnym. Zdarza się, że maleje ona w związku z wycofywaniem się z rynku pracy ludzi zniechęconych poszukiwaniem zatrudnienia. – Stopa bezrobocia to niedoskonała miara tego, czy FOMC realizuje swój mandat, zobowiązujący go do dbania o wysoki poziom zatrudnienia – ocenił Jan Hatzius, główny ekonomista Goldmana Sachsa.
Ponadto, może się zdarzyć, że stopa bezrobocia spadnie poniżej 6,5 proc., a inflacja pozostanie zdecydowanie poniżej 2,5 proc. To może uśpić czujność Fedu, tak jak po kryzysie z przełomu tysiącleci. Wtedy też nie widział on powodów do zaostrzenia polityki pieniężnej, bo inflacja była niska. Skończyło się bańką na rynku nieruchomości.