W Nowym Jorku najlepszy początek roku od 1987 r.

Pobicie historycznego rekordu przez S&P 500 może być kwestią dni. Co jednak dalej? Coraz więcej analityków widzi długoterminową hossę

Aktualizacja: 16.02.2017 00:52 Publikacja: 30.01.2013 13:00

W Nowym Jorku najlepszy początek roku od 1987 r.

Foto: Bloomberg

 

 

Na początku wtorkowej sesji w Nowym Jorku akcje balansowały pomiędzy nieznacznymi spadkami i niewielkimi zwyżkami, a nastroje były mieszane. Choć indeks cen nieruchomości S&P/CaseShiller wzrósł w listopadzie o 5,5 proc., czyli najwięcej od sześciu lat, to wskaźnik nastrojów konsumenckich spadł do rozczarowujących 58,6 pkt. Mimo to S&P 500 nadal oscyluje w okolicach 1500 pkt, czyli najwyższego poziomu od grudnia 2007 r. W tym miesiącu zyskał już ponad 5 proc. i jest to dla niego najlepszy początek roku od 1987 r. Nieco ponad 4 proc. dzieli S&P 500 od pobicia rekordu osiągniętego w październiku 2007 r. W zeszłym tygodniu różnica ta wynosiła zaledwie 2 proc. Ustanowienie nowego rekordu może być więc tylko kwestią dni. Co dalej czeka amerykański rynek?

Niedźwiedzie śpią

Na razie sytuacja sprzyja zwyżkom. Sezon wyników okazał się jak dotąd lepszy od oczekiwań. W blisko 75 proc. przypadków dotychczas opublikowane wyniki spółek z indeksu S&P 500 przynosiły inwestorom pozytywne zaskoczenie. Do umiarkowanego optymizmu skłania większość danych gospodarczych z USA publikowanych w ostatnich tygodniach, a kryzys polityczno-fiskalny na jakiś czas zniknął z radarów inwestorów. Według danych firmy badawczej TrimTabs Investment Research, od początku stycznia na fali optymizmu napłynęło do amerykańskich funduszy inwestujących na nowojorskiej giełdzie ponad 25 mld USD, najwięcej od stycznia 2004 r.

– Gdy tylko zostanie przełamany poziom oporu na 1510 pkt, dramatycznie wzrośnie szansa pobicia historycznego rekordu przez S&P 500. To może prowadzić do hossy, w której ten indeks osiągnie w ciągu kilku lat 1800 pkt – twierdzi Walter Zimmermann, analityk z amerykańskiej firmy United-ICAP.

Laszlo Birinyi, rynkowy guru i zarazem prezes firmy Birinyi Associates, już pod koniec zeszłego roku przewidywał, że S&P 500 pobije w 2013 r. swój historyczny rekord. Nadchodzące miesiące mogą oznaczać powrót na rynek wielu drobnych inwestorów. – Od 2009 r. jesteśmy przekonani, że mamy do czynienia z hossą podobną jak w 1982 r. czy 1992 r., hossą, która może potrwać wiele lat – przekonuje Birinyi.

– Dow Jones Industrial może wzrosnąć do 20 tys. punktów, ale może mu to zająć kilka lat – prognozuje Thomas Lee, główny strateg amerykańskiego rynku akcji w JPMorgan Chase. We wtorek Dow Jones Industrial sięgał 13,9 tys. pkt.

Analitycy Goldman Sachs, w raporcie dla swoich prywatnych, bogatych klientów radzą im, by kupowali amerykańskie akcje. Ich zdaniem papiery te wciąż mają potencjał do zwyżek, a S&P 500 może zyskać w tym roku około  7?proc. – To może się wydawać rozczarowujące w porównaniu z historycznymi stopami zwrotu, ale amerykańskie akcje są nadal atrakcyjne w porównaniu z innymi klasami aktywów, a zwłaszcza obligacjami – piszą analitycy Goldmana.

Zawirowania na horyzoncie

Pobicie przez S&P 500 historycznego rekordu może jednak w krótkim terminie skłonić inwestorów do realizacji zysków. Możliwe zresztą, że nastąpi ono jeszcze wcześniej, jeśli np. w środę zostaną opublikowane wyjątkowo kiepskie dane o amerykańskim PKB w czwartym kwartale, a w piątek – gorsze od spodziewanych statystyk z rynku pracy.

– Pozostawanie ponad poziomem 1500 pkt zwiększa ryzyko realizacji zysków. Odkąd tygodniowe statystyki nowych wniosków o zasiłki dla bezrobotnych okazały się lepsze od spodziewanych, inwestorzy spodziewają się również, że piątkowe dane o etatach również będą pozytywne. Jeżeli tak się nie stanie, może to być zagrożeniem dla zwyżek – wskazuje Jeffry Harris, szef działu zarządzania aktywami w firmie Sterne Agee.

Richard Cochinos, strateg z Bank of America-Merrill Lynch, twierdzi, że jego zespół zidentyfikował już pierwsze oznaki możliwej korekty na amerykańskim rynku akcji.

Fiskalne upiory

Niemiłą niespodziankę inwestorom wciąż mogą sprawić również amerykańscy politycy. Jednym z powodów zwyżek jest powszechne przekonanie na rynkach, że Biały Dom i Kongres do końca lutego porozumieją się w sprawie długoletnich cięć fiskalnych. Nie jest to wcale jednak pewne. Jeśli do końca przyszłego miesiąca nie będzie porozumienia w tej sprawie, wraz z początkiem marca rozpocznie się tzw. sekwestracja budżetowa, czyli automatyczne cięcia fiskalne warte 120 mld USD rocznie. Według firmy badawczej Macroeconomic Advisors doprowadziłoby to do spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego w USA w 2013 r. z 2,6 proc. do 1,9 proc. a przez to pogorszenie wyników wielu spółek.

[email protected]

Opinie

Grzegorz Łętocha, zarządzający, BPH?TFI

Bliskość S&P500 do rekordu to dobry prognostyk dla naszych akcji, ale nie oczekuję, żeby korelacja między rynkiem w USA a zachowaniem polskich indeksów była teraz bardzo wysoka. Wprawdzie rynek amerykański wyznacza wzrost na świecie, ale obecnie rynki europejskie mają relatywnie większą siłę niż indeksy w USA. Dlatego patrzeć należy bardziej na rynki Starego Kontynentu. Mocniejsze są również rynki wschodzące, do których się zaliczamy, więc teoretycznie powinniśmy rosnąć mocniej niż S&P500. Warto też zwrócić uwagę na duże wykupienie tego indeksu, które sugeruje, że w krótkim terminie możemy spodziewać się korekty. Utrzymanie przez ten indeks obecnej dynamiki będzie trudne, bo na poziomie 1500–1550 punktów jest silna strefa oporu.

Łukasz Wróbel, główny analityk, Noble Securities

Ustanowienie przez S&P500 rekordu nie miałoby dla GPW wielkiego znaczenia. Nie byłby to kluczowy impuls i nie przykładałbym do niego wielkiej wagi, ale mógłby pomóc. Ważniejszy jest trend, a rynki akcji od dłuższego czasu radzą sobie dobrze. Problemem jest to, że pod koniec 2012 r. nasz rynek zachowywał się relatywnie lepiej wobec indeksów w USA i innych zagranicznych, a ostatnie spadki sprowadzają nas do wspólnego poziomu. Gdyby rynek w USA się cofnął, to przy powrocie wzrostu za granicą nasz rynek nie miałby problemów, aby się podłączyć do wzrostu. Opory dla WIG20 są jednak wyraźne i występują na  2580 pkt i 2630 pkt. Natomiast wobec ostatnich zniżek WIG20 optymistyczne jest to, że w czasie spadkowych sesji obroty były niewielkie, co oznacza, że sprzedaż nie była hurtowa.

Roland Paszkiewicz, dyrektor biura analiz, CDM Pekao

W ostatnich tygodniach korelacja między polską giełdą i rynkami bazowymi osłabła. Od początku roku do amerykańskich i niemieckich indeksów tracimy 7–8 proc. i 3–4 proc. Przeważnie tego typu zachowania rynku trwają ok. 2 miesięcy. Ewentualne wyjście przez S&P500 na historyczne maksima byłoby więc bardziej wydarzeniem medialnym niż rzeczywistym impulsem dla polskiej giełdy. W krótkim terminie jestem sceptyczny wobec wzrostów w Polsce. Spodziewam się kontynuacji korekty, ale najpóźniej w II kw. tego roku oczekuję powrotu trendu wzrostowego. W tym roku WIG może wzrosnąć w dwucyfrowym tempie. Wzrosty powinny być pochodną poprawiającej się sytuacji polskiej gospodarki oraz przepływu środków z depozytów i funduszy obligacji w kierunku rynku akcji.

Shanghai Composite powitał hossę

Chiński Indeks Shanghai Composite zyskał już 20 proc. od dołka z 2 grudnia 2012 r. – co pod względem technicznym oznacza początek hossy. Indeks CSI?300 (wspólny dla giełd w Szenzen i Szanghaju) wkroczył na „bycze terytorium" już na początku stycznia. Perspektywy dla chińskiego rynku akcji są w nadchodzących miesiącach dosyć dobre. Poprawa nastrojów na chińskich giełdach to przede wszystkim odpowiedź inwestorów na dane mówiące o lekkiej poprawie sytuacji gospodarczej w ostatnich tygodniach oraz wyraz oczekiwań, że nowe kierownictwo ChRL podejmie reformy. Rynek odczuwa ulgę, że spowolnienie gospodarcze w Chinach okazało się mniejsze, niż się obawiano. – Gospodarka zaczyna się ożywiać i rozpoczął się rok, który może przynieść reformy, więc oczekiwania inwestorów są duże. Można się spodziewać, że w tym roku przyspieszy tempo urbanizacji i będzie więcej płynności na giełdach. Zwyżki powinny być więc kontynuowane – prognozuje Deng Wenyuan, analityk z chińskiej firmy Soochow Securities.

 

Mimo przedłużającej się korekty, wszystko jest pod kontrolą

Trwający od czerwca ubiegłego roku trend wzrostowy dostał noworocznej zadyszki. Na początku stycznia kurs indeksu WIG dotarł do pułapu 48 222 pkt i rozpoczęła się korekta, która przyjęła formę konsolidacji. Techniczny marazm trwa do dziś. Taka sytuacja, co jest dość normalną specyfiką w giełdowych realiach, wywołuje frustrację wśród przyzwyczajonych już do hossy inwestorów. Na szczęście niesłusznie. Układ kresek wciąż wskazuje bowiem na ewidentną przewagę byków. Średnie ruchome długo i średnioterminowe utrzymują zdecydowane tendencje wzrostowe, a wypłaszczenie średniej krótkoterminowej tylko potwierdza chwilową zadyszkę. Sytuacja nie wymaga włączania alarmu dopóty, dopóki kurs indeksu znajduje się powyżej linii długoterminowego trendu. Ta przebiega teraz na poziomie 46 500 pkt, stanowiąc silne wsparcie. W?zasadzie, pogłębienie trwającej korekty do tego poziomu nie powinno nikogo dziwić. Wówczas powtórzyłaby się sytuacja z przełomu września i października, kiedy po krótkoterminowej konsolidacji kurs zanurkował do linii trendu, odbił się i rozpoczęła się nowa fala wzrostowa. Jeśli i tym razem wsparcie okaże się skuteczne, można liczyć na odbicie i ruch w kierunku 50 500 pkt, czyli upragnionego szczytu z 2011 r. W scenariuszu pesymistycznym, czyli pęknięciu 46 500 pkt, niedźwiedzie nabierają wiatru w żagle i ruszają w kierunku 44 617 zł. Na razie nic jednak nie zapowiada tego rejsu.

Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?
Analizy rynkowe
Czy Święty Mikołaj zawita w tym roku na giełdę?