Upturn ubiegał się o wprowadzenie 40 tys. obligacji, o łącznej wartości 40 mln zł, a jak możemy przeczytać z odmowy giełdy, zakres przedstawionych informacji „uniemożliwia prawidłowe dokonanie oceny ryzyk związanych z wywiązywaniem się przez emitenta z zobowiązań z tytułu obligacji".

Można by rzec: Więcej takich decyzji! W sposób szczególny przydałaby się taka stanowczość na rynku NewConnect. Jest z tym związany jednak jeden „drobny" niuans. Jakże wspaniale byłoby, gdyby giełda weryfikowała i zatwierdzała dokumenty informacyjne spółek zanim pierwsi inwestorzy wpłacą jakiekolwiek pieniądze w ofercie prywatnej. Ileż to zaoszczędziłoby późniejszych problemów, rozczarowań i najzwyczajniej w świecie straty pieniędzy. W przyszłości warto rozważyć odwrotną kolejność, i taką propozycję już wkrótce SII zamierza zaproponować giełdzie. Zmniejszyłoby to ryzyko doprowadzania do takich sytuacji, w których inwestorzy obejmują akcje lub obligacje, płacą za nie, a następnie zostają z papierami wartościowymi spółki niewprowadzonymi do obrotu. Pozostaje wierzyć, że wobec takiego rozwoju sytuacji inwestorzy odpowiednio zabezpieczyli swój interes na wypadek powstałej sytuacji (niedopuszczenia spółki do Catalyst).

Spółki i autoryzowani doradcy powinni trochę stać na baczność przed giełdą. Wszystkie dokumenty muszą być dopieszczone i wymuskane. A jak nie, to żegnamy się i do poprawki. Powinni modyfikować dopóty, dopóki wszystko nie będzie się świeciło. A giełda nie może mieć żadnych wątpliwości, że jest to, przynajmniej na etapie zapisów, po prostu porządny biznes, a dokument informacyjny kompletny. Jak już giełda się wyzbędzie tych wątpliwości, to dopiero wówczas ewentualne projekty powinny być przedkładane inwestorom w ramach prowadzonej oferty sprzedaży akcji. Autoryzowani doradcy też powinni mieć bat nad sobą. Przedstawienie giełdzie po kolei kilku nierzetelnych projektów, choćby na poziomie roboczym, powinno skutkować poważnymi sankcjami włącznie z wykluczeniem danego podmiotu z listy autoryzowanych doradców. Wówczas już na etapie przygotowywania dokumentów sporo projektów byłoby opracowywanych lepiej, a bardzo słabe projekty w ogóle nie byłyby pokazywane giełdzie i inwestorom.

Potencjalnych debiutantów będzie zapewne wtedy mniej. No cóż, trudno. Ale mam wrażenie, że tych, których giełda nie dopuści już na etapie weryfikacji, czy tych, którzy sami się przestraszą i nawet nie zaczną rozmów o pozyskaniu kapitału, nikomu nie będzie szkoda. Inwestorzy natomiast dzięki temu po prostu zaoszczędzą trochę pieniędzy. I trzeba też wierzyć, że winni sytuacji poczują się i naprawią swój błąd.

partner: www.sii.org.pl