– Toż to bolszewizm!- oburzył się Władimir Żyrinowski, były kagiebista i zarazem szef Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji. – To złamanie podstawowych praw własności podyktowane małemu krajowi przez zagraniczne potęgi, co musi wzbudzać dreszcze u każdego właściciela depozytu w Europie. To socjalizm na pełną skalę i nie mogę uwierzyć, że to się stało – pisał Lars Seier Christensen, prezes duńskiego Saxo Banku. Dwóch ludzi, których dzieli ogromna przepaść światopoglądowa, kulturalna i biograficzna, zareagowało z równą zgrozą na wieść o tym, że Cypr opodatkuje bankowe depozyty. Projekt podatku odrzucił we wtorek cypryjski parlament, ale mimo to złamano tabu. Alistair Darling, były brytyjski kanclerz skarbu, trafnie wskazuje, że UE podważyła wiarę Europejczyków w bezpieczeństwo?depozytów bankowych. Dlaczego UE, po burzliwych doświadczeniach z pomocą dla Grecji, Irlandii, Portugalii i hiszpańskich banków, z kryzysem politycznym we Włoszech na karku, zdecydowała się na tak wydawałoby się nieracjonalne?działanie? Aby zrozumieć motywacje Brukseli, trzeba się przyjrzeć roli, jaką Cypr odgrywa w europejskim systemie finansowym.
31 mld USD wynoszą według agencji Moody's rosyjskie depozyty na Cyprze
Islandia Południa
Jak doszło do kryzysu na Cyprze? Podobnie jak na Islandii: sektor bankowy rozrósł się na tej wyspie ponad miarę zdrowego rozsądku. Aktywa cypryjskich banków zwiększyły się z 78 mld euro w 2007 r. do 126,4 mld euro na koniec stycznia 2013 r. Są one siedem razy większe od gospodarki Cypru. – Banki rozrastały się, gdyż gromadziły fundusze od bogatych cudzoziemców i teraz ich rozmiar jest zbyt duży, by kraj mógł sobie z tym poradzić – twierdzi Philipp Haessler, analityk z niemieckiej firmy Equinet. Na domiar złego system finansowy Cypru jest mocno powiązany z greckim. Gdy więc doszło w zeszłym roku do restrukturyzacji długu Grecji, pożyczkodawcy z Cypru ponieśli na tym straty zbliżone do 25?proc. PKB wyspy. To pogłębiło kryzys finansów publicznych będący m.in. skutkiem nieudolnych działań poprzedniego, komunistycznego rządu Cypru. Cypryjski dług publiczny choć w 2010 r. sięgał 61 proc. PKB, w 2013 r. wyniesie prawdopodobnie 93 proc. PKB, a rok później może sięgnąć 97 proc. PKB. Cypr już w zeszłym roku musiał się ratować przed bankructwem. Wówczas utrzymała go na powierzchni rosyjska pożyczka warta 2,5 mld euro. Cypr próbował szukać również pieniędzy w Chinach, ale nic nie uzyskał. W listopadzie musiał więc oficjalnie poprosić UE i MFW o wsparcie. Negocjacje dotyczące pomocy finansowej przeciągały się jednak z powodu oporu komunistycznego, wykształconego w Moskwie prezydenta Dimitrisa Christofiasa przed dyktowanymi mu reformami fiskalnymi (głównie przed prywatyzacją). W lutym wybory prezydenckie wygrał centroprawicowiec Nicos Anastasiades. Negocjacje mogły się rozpocząć od nowa. Ale tym razem eurogrupa i MFW postanowiły zagrać wyjątkowo ostro.
Rozmowy w nocy z 15 na 16 marca trwały 10 godzin. Najpierw Christine Lagarde, szefowa MFW, zaproponowała, by Cypr obłożył 30–40- proc. podatkiem depozyty liczące ponad 100 tys. euro w dwóch największych bankach kraju: Bank of Cyprus i Laiki. Według przecieków niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble zaproponował, by wszystkie depozyty obłożyć podatkiem wynoszącym 18 proc. (Schaeuble stanowczo się tego wypiera). Jeroen Dijsselbloem, przewodniczący eurogrupy i zarazem holenderski minister finansów, oświadczył, że zależy mu na tym, by Cypr sam zebrał około 6 mld euro, które zostaną dodane do pakietu pomocowego z MFW i UE wartego 10 mld euro. Zaznaczył, że nie obchodzi go, skąd Cypr weźmie te pieniądze. Gdy cypryjski prezydent zaczął protestować przeciwko temu dyktatowi, Joerg Asmussen, członek zarządu Europejskiego Banku Centralnego, zadzwonił do Mario Draghiego, prezesa EBC, by zasugerować mu odcięcie Laiki oraz Bank of Cyprus od elastycznych linii kredytowych EBC. To oznaczałoby upadek tych banków i załamanie systemu finansowego Cypru, utratę depozytów wartych kilkadziesiąt miliardów euro, bankructwo kraju i jego możliwe wyjście ze strefy euro. Anastasiades ugiął się i poprosił, by podatek bankowy był mniejszy niż 10 proc. Zgodzono się na dwie stawki: 6,7 proc. i 9,9 proc., a następnie ogłoszono to zaskoczonemu światu, wywołując panikę wśród właścicieli cypryjskich depozytów, zdumienie analityków, oburzenie przedstawicieli sektora bankowego. Dlaczego eurogrupa, EBC i MFW zgodziły się na tak ostre działanie? Dlaczego szantażowały Nikozję, że doprowadzą do upadku dwa największe cypryjskie banki? Klucz do tej historii to pochodzenie depozytów w tych bankach.
Piracka Wyspa
Na jesieni zeszłego roku na biurko kanclerz Angelii Merkel trafił raport niemieckiego wywiadu BND, dotyczący pieniędzy rosyjskich grup przestępczych pranych na Cyprze. Szacował on, że w cypryjskich bankach znajduje się 26 mld euro nielegalnie wyprowadzonych z Rosji przez miejscowych oligarchów i mafię. Dla porównania: PKB Cypru to zaledwie 17 mld euro. (Agencja Moody's twierdzi natomiast, że na koniec 2012 r. rosyjskie depozyty w cypryjskich bankach wynosiły 31 mld USD, z czego 12 mld USD przypadało na banki z Rosji, a 19 mld USD na osoby prywatne i spółki.) Na jesieni w Niemczech odbędą się wybory parlamentarne, kwestia ratowania eurobankrutów wywołuje w RFN ogromne emocje społeczne, więc kanclerz Merkel uznała, że ratowanie depozytów rosyjskich bandytów w cypryjskich bankach za ciężko zarobione pieniądze Niemców będzie fatalnie wyglądało w oczach wyborców. Kwestię pomocy dla Cypru chętnie przecież poruszała niemiecka opozycja. – Zanim nasza partia SPD zagłosuje za pożyczkami pomocowymi dla Cypru, musi zostać poruszona kwestia modelu biznesowego tego kraju. Nie możemy używać niemieckich pieniędzy do gwarantowania depozytów w cypryjskich bankach składających się z nielegalnych rosyjskich funduszy – mówił Carsten Schneider, ekspert niemieckiej socjaldemokratycznej partii SPD. W podobnym tonie wypowiadało się również wielu innych polityków z Europy Zachodniej.