Urzędnicy skarbówki dążą do likwidacji firmy

Rozmowa: Zbigniew Chwedoruk, prezes i główny akcjonariusz Dropa

Aktualizacja: 11.02.2017 00:10 Publikacja: 28.07.2013 12:40

Urzędnicy skarbówki dążą do likwidacji firmy

Foto: GG Parkiet

Urząd kontroli skarbowej wydał decyzję zabezpieczającą na prawie 91 mln zł. To dla Dropa gigantyczna kwota – jak sprawy mogą się potoczyć?

Wszystko zależy od tego, w jaki sposób urząd będzie chciał dokonać zabezpieczeń. W pierwszej kolejności zaproponujemy zajęcie naszych praw do 2 proc. udziału w zyskach z filmu „Układ zamknięty" (oparty na autentycznych wydarzeniach film o biznesmenach, którzy stracili firmy w wyniku bezpodstawnych działań urzędników kontroli skarbowej i prokuratury – red.). Mamy też udziały w spółkach zależnych, nieruchomości – ale to wszystko za mało. Absurdalna kwota zabezpieczenia przekracza poziom kapitałów własnych firmy. Pozbawione racjonalności działania urzędu mają na celu ją „położyć".

Dlaczego?

Nasza walka z decyzjami urzędu ciągnie się od prawie trzech lat. W naszym przypadku nie można na szczęście mówić o „układzie zamkniętym", bo jednak wygraliśmy w sądach wszystkie sprawy, w których skarżyliśmy decyzje o ustanowieniu zabezpieczeń. Sędziowie wytknęli, że działania urzędników były bezpodstawne. W grudniu wygraliśmy też w Naczelnym Sądzie Administracyjnym sprawę „merytoryczną" – dotyczącą samego zakwestionowania naszego prawa do odliczenia VAT z faktur wystawionych w 2005 roku przez jednego z dostawców. To uruchomiło lawinę kontroli za kolejne lata.

Zabezpieczenia sięgnęły łącznie 26 mln zł – co było do udźwignięcia przez firmę. Uważamy, że ustanowienie zabezpieczeń w kwocie przewyższającej kapitały własne – mimo poprzednich orzeczeń sądów – ma na celu doprowadzenie spółki do bankructwa. Zarządzanie sprawami spółki przejmie wtedy syndyk. Czy z takim samym zaangażowaniem jak zarząd będzie on uczestniczyć w sprawach sądowych? Pytanie retoryczne. W tej chwili zabiera nam to połowę czasu.

Początkowo myśleliśmy, że nasze kłopoty to efekt – niestety, powszechnej w Polsce – filozofii działania urzędników polegającej na przerzucaniu odpowiedzialności – zamiast ścigać tych, którzy dokonują przestępstw, wyłudzają VAT, idzie się do firm, za którymi nie trzeba się uganiać po całej Polsce – może narażając się na niebezpieczeństwo – i które mają z czego zapłacić. Dochodzimy jednak do przekonania, że sprawa może mieć drugie dno.

Chodzi o dokument „Program kontroli koordynowanej. Kontrola podatników dokonujących obrotu złomem", który powstał w urzędzie w Bydgoszczy na przełomie 2009 i 2010 roku?

Tak. Teoretycznie miał on być odpowiedzią na rosnącą skalę wyłudzeń VAT w obrocie złomem w województwie kujawsko-pomorskim. Jednak logiczniejsze wydawało się zawnioskowanie wówczas do resortu finansów o wprowadzenie samonaliczania VAT. Ten mechanizm – kładący kres oszustwom – został wprowadzony dopiero w kwietniu 2011 roku.

Zamiast tego urząd stworzył dokument, którego nie można określić inaczej niż instrukcją przeprowadzenia kontroli tak, by zakończyła się ona sankcjami dla podmiotów handlujących złomem. Podstawą działań urzędników powinny być ordynacja podatkowa, ustawa o VAT, ustawa o kontroli skarbowej, a nie jakiś wewnętrzny dokument z tezą.

Urząd odpiera, że dokument to tylko materiał edukacyjno-informacyjny.

W dokumencie Drop jest wymieniony z nazwy jako beneficjent nielegalnych transakcji w obrocie złomem. Kontrola rozpoczęła się rok po stworzeniu dokumentu, w styczniu 2011 roku. W poprzednich latach byliśmy wielokrotnie kontrolowani jako eksporter złomu występujący o zwrot VAT – i wtedy nie było uwag. Raptem obudzono się w 2011 roku, niedługo po powstaniu instrukcji.

Mamy powody przypuszczać, że pewne zapisy tego dokumentu, dotyczące naszej spółki, mogły być inspirowane przez osoby trzecie. Złożyliśmy doniesienie do prokuratury w Bydgoszczy, która początkowo odmawiała wszczęcia śledztwa, a później je umarzała – ale po naszych zażaleniach sąd konsekwentnie nakazywał kontynuowanie śledztwa. Od prawie dwóch miesięcy sprawą zajmuje się prokuratura w Gdańsku. W ciągu roku śledczym ani policji nie udało się ustalić, kto jest autorem dokumentu. Śledztwo to zresztą dla urzędników kolejny powód, by szybko zlikwidować naszą firmę.

Jakie zarzuty są sformułowane wobec Dropa?

Nie zarzuca się nam, że wyłudziliśmy VAT. Urząd kwestionuje prawdziwość dostaw, uważa, że nie powinniśmy odliczać VAT z faktur wystawionych przez 122 z prawie tysiąca kontrahentów, ponieważ rzekomo nie dochowaliśmy należytej staranności. Na przykład powinno wzbudzić nasze podejrzenie, że dużą grupę klientów stanowiły osoby w wieku 25–30 lat, a ich działalność generowała obroty rzędu kilkuset tysięcy złotych miesięcznie.

Chciałbym tylko powiedzieć, że zaczynałem działalność w wieku 26 lat, rentowność biznesu wynosi 2–3 proc., więc obroty muszą być wysokie, by opłacało się go prowadzić. Tona miedzi kosztuje na LME ponad 20 tys. zł.

Większość zarzutów urzędu cechuje podobny stopień nieracjonalności.

W przypadku blisko 90 z tych 122 zakwestionowanych kontrahentów urzędnicy nie przeprowadzili nawet dowodów w postaci ich przesłuchania! W pewnej części są to dostawcy złomu dla innych dużych i znanych przedsiębiorstw. Stosowaliśmy takie same procedury wobec wszystkich kontrahentów – dlaczego więc nie zakwestionowano tysiąca, tylko 122?

Już w grudniu 2010 roku Najwyższa Izba Kontroli zwracała uwagę bydgoskiemu UKS, że dużo jej decyzji jest uchylanych w kolejnych instancjach, bo nie przeprowadzono postępowań dowodowych. Jak widać, urzędnicy nie wzięli sobie do serca zaleceń pokontrolnych. Nie ma znaczenia, że Drop podlega rygorom spółki giełdowej, że biegli rewidenci nie mają zastrzeżeń do jej funkcjonowania. Nie ma znaczenia, że podczas wspomnianych kontroli do nas jako eksportera nie było zastrzeżeń.

Zabiegacie o przeniesienie postępowania z bydgoskiego UKS do jakiegokolwiek innego. Z jakim skutkiem?

Z żadnym. Generalny inspektor kontroli skarbowej odpisał, że decyzja o przeniesieniu może być wydana jedynie z urzędu, a nie na wniosek kontrolowanego.

Będziemy walczyć o swoje. Buduję tę firmę od 23 lat, od prawie sześciu lat jesteśmy notowani na giełdzie, tuż przed rozpoczęciem kontroli planowaliśmy emisję akcji na dalszą ekspansję. To, że przepadną pieniądze, mogę przeboleć. Prawdziwą wartością tej spółki są ludzie – około 100 osób. Ich miejsca pracy są zagrożone.

Chciałbym, żeby nasza historia zainspirowała do zmiany systemu, który działa źle. Przedsiębiorcy nie mają wsparcia ze strony organów podatkowych. UKS ma za zadanie wyrobić budżet, przedsiębiorca może się odwołać do Izby Skarbowej, która woli oddać sprawę do sądu administracyjnego. A tam wiele zależy od chęci i wnikliwości sędziego: nie ma postępowania dowodowego, tylko sprawdzane są procedury. Spychologia powoduje, że podatnik jest często na straconej pozycji, a urzędnik, który oczekuje od przedsiębiorcy „zachowania należytej staranności", nie ponosi odpowiedzialności za swoje postępowanie.

[email protected]

CV

Zbigniew Chwedoruk jest absolwentem Akademii Rolniczej w Lublinie. Działalność gospodarczą w branży surowców wtórnych prowadzi od 1990 roku. Przez spółkę PE Invest kontroluje 85,2 proc. akcji Dropa. Kapitalizacja spółki spadła po ostatniej decyzji urzędu do poziomu najniższego w historii – 32 mln zł. W 2012 roku Drop miał 448 mln zł skonsolidowanych przychodów i 4,2 mln zł straty netto. W najlepszym okresie na GPW (jesień 2009 roku) Drop był wyceniany na ponad 300 mln zł.

Złe decyzje urzędników położyły już niejeden biznes

Najgłośniejszy przykład to historia Romana Kluski, twórcy produkującego komputery Optimusa. W 2002 r. został on zatrzymany pod zarzutem wyłudzenia przez firmę podatku VAT. Sąd uchylił wszystkie zaskarżone decyzje, a biznesmen otrzymał odszkodowanie za niesłuszne zatrzymanie – 5 tys. złotych. W 2003 r. Kluska otrzymał Nagrodę Kisiela za walkę z bezprawiem aparatu państwowego. Dziś biznesmen jest właścicielem gospodarstwa rolnego „Prawdziwe Jedzenie",  specjalizującego się w produkcji serów długo dojrzewających z mleka owczego. Z powodu błędnych decyzji urzędników kontroli skarbowej na skraj bankructwa została doprowadzona grupa Centrozap (obecnie Ideon). W tym przypadku również sądy cofnęły decyzje urzędników kontroli skarbowej, ale po dużej przemysłowej grupie zostały zgliszcza. Prezes Ireneusz Król uparł się, by dochodzić od Skarbu Państwa odszkodowania. Obfitująca w zwroty akcji sprawa z powództwa cywilnego ciągnęła się kilka lat, Sąd Najwyższy potwierdził odpowiedzialność urzędników. Ideonowi przyznano ponad 50 mln zł odszkodowania. Wykonanie wyroku jest zawieszone, ponieważ urzędnicy chcą go jeszcze spróbować zakwestionować przed Sądem Najwyższym. Sam Ideon znów jest w upadłości – ale już z innych powodów.

Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?
Analizy rynkowe
Czy Święty Mikołaj zawita w tym roku na giełdę?