Tylko niewiele ponad 2,5 proc. urósł w ciągu ostatniego kwartału indeks blue chips. Wynik, choć nad kreską, trudno nazwać satysfakcjonującym, bo w tym samym czasie, segment małych i średnich spółek zachowywał się znacznie lepiej (mWIG40 wzrósł o 18 proc., sWIG80 o 14,2 proc.). Na rynku coraz głośniej mówi się o możliwej korekcie. Czy powinniśmy szukać szans gdzie indziej? Analitycy są zgodni: „misie" to wciąż najlepszy wybór. I to zarówno w Polsce, jak i za granicą.
To jeszcze nie koniec
– Są tacy, którzy od roku czekają na większą korektę w Stanach Zjednoczonych, a ona wciąż nie następuje, tutaj może być podobnie – komentuje Marcin Mierzwa, zastępca dyrektora Biura Maklerskiego Alior Banku i dodaje: – Może się nawet okazać, że występujący od połowy czerwca trend boczny jest de facto korektą i mniejsze spółki znowu zaczęły wędrówkę na północ. A nawet jeśli wyceny firm nieco spadną, wówczas moment ten można będzie wykorzystać do kupienia w dołku akcji mniejszych spółek, które później będą rosnąć.
Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ, przyznaje, że o ile korekty wykluczyć nie można, o tyle nic nie zwiastuje końca hossy.
– Ożywienie gospodarcze dopiero się zaczyna, a to oznacza, że i hossa powinna być na wczesnym etapie – wyjaśnia. – Do przegrzania rynku, a więc i koniunktury gospodarczej, pozostaje jeszcze wiele czasu. Ponadto jeżeli do całego rynku zaaplikuje się wskaźnik cena/wartość księgowa, to o wysokiej wycenie nie może być mowy. Pomimo że niektóre spółki rzeczywiście nie są tanie, to rynek jako całość wyceniany jest bardzo konserwatywnie – przekonuje Bugaj.
– Nie jest powiedziane, że obecne poziomy tych indeksów to już koniec, zwłaszcza w kontekście oczekiwanego odbicia w gospodarce w kolejnych miesiącach – dodaje natomiast Marcin Stebakow, p.o. dyrektora biura analiz DM BPS. – Co prawda kursy niektórych spółek są na historycznych maksimach, jednak o wyznaczaniu nowych maksimów decydują sami inwestorzy, a paliwa do wzrostów dostarczają oczekiwania co do przyszłych zysków spółek – zaznacza.