Opłaca się znać specyficzne zagrożenia tego rynku. Rzeźba tradycyjnie stanowi u nas ułamkowy procent oferty na aukcjach, gdzie dominuje malarstwo. Fakt ten powoduje, że nie ma ustalonej transakcjami hierarchii cen. Ceny są przypadkowe, podobnie jak asortyment. Wiele cen jest okazyjnie niskich.
W Polsce panuje, moim zdaniem, wyjątkowo niska kultura handlu rzeźbą. Rynek zalany jest wtórnymi, współczesnymi odlewami cenionych dzieł z przeszłości. Nikt tego żywiołu nie nadzoruje, nie ewidencjonuje. W handlu antykwarycznym krążą też metalowe gadżety na wyrost nazywane rzeźbami.
7 listopada w Desie Unicum (www.desa.pl) odbędzie się aukcja polskiej rzeźby współczesnej. Zainteresowały mnie dzieła np. Hasiora, Alfonsa Karnego, Henryka Kuny, Barbary Falender. Wielki urok ma niewielka rzeźba z 1905 roku „Śpiący pies" Antoniego Madeyskiego (2 tys. zł). Są trzy kompozycje Magdaleny Abakanowicz, w cenach od 3 do 180 tys. zł. Są prace modnych autorów, stale obecnych na rynku, jak np. Bolesław Biegas czy Igor Mitoraj. Budzi respekt wysoka estymacja pracy Krzysztofa M. Bednarskiego (140–200 tys. zł).
Poszukiwana Katarzyna Kobro
W 2004 roku Rempex zapoczątkował planowe tworzenie rynku rzeźby. Odbyła się wtedy pierwsza z sześciu specjalistycznych aukcji tylko rzeźby. Warto zdobyć katalogi i wyniki tamtych licytacji, żeby trafnie ocenić popyt, podaż i ceny. Po lekturze katalogów dostrzeżemy przypadkowość cen i asortymentu. Nierzadko na przestrzeni np. 10 lat możemy zauważyć dowolność cen tej samej lub porównywalnej rzeźby.
Na pierwszej aukcji rzeźby w Rempeksie był np. kunsztowny „Paw" z brązu Bronisława Chromego za 11 tys. zł. Teraz w Desie Unicum jest nieco większy paw za cenę wywoławczą 30 tys. zł, z wysoką estymacją 50–70 tys. zł. Czy wyraźnie wyższa po 10 latach cena oznacza, że wzrosło zainteresowanie rzeźbą? Pokażą to kolejne licytacje.