Krwawe ataki terrorystyczne nie wywołały paniki na giełdach. W poniedziałek europejskie indeksy, na czele z CAC 40, notowały stosunkowo niewielkie zmiany. Paradoksalnie nasza giełda w ciągu dnia radziła sobie zdecydowanie gorzej od paryskiej. WIG zanotował dwuletni dołek (w cenach zamknięcia), a WIG20 pogłębił zjazd poniżej 2000 pkt (poziom najniższy od ponad sześciu lat).
Obyło się bez paniki
– Zamachy terrorystyczne w Paryżu były oczywistą kontynuacją ataku na WTC, na Londyn, Madryt, na maraton w Bostonie, w Turcji, na samolot rosyjski itd. Inaczej mówiąc, były czymś, co towarzyszy nam od 14 lat – mówi Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion.
Zauważa, że w każdym z tych przypadków, poza WTC, reakcja rynków była stosunkowo płytka i krótkotrwała. – Jeśli więc w szybkim czasie nie dojdzie do kolejnych aktów terroru, inwestorzy szybko zapomną o Paryżu i sytuacja wróci do normy – przekonuje. W podobnym tonie wypowiada się Adrian Apanel zarządzający funduszami MM Prime TFI. – Paryskie zamachy nie powinny mieć długofalowego, negatywnego wpływy na europejskie giełdy akcji – mówi.
Według Kuczyńskiego skutki piątkowych zamachów należy podzielić na krótkoterminowe i długoterminowe. – Długoterminowe zależą od tego, jak bardzo zostaną wzmocnieni przeciwnicy Unii Europejskiej i co z tego wyniknie dla polityki poszczególnych państw. Zaliczam do tego także zakończenie wojny w Syrii i kwestię opanowania migracji do UE – uważa.
– Skutki krótkoterminowe można podzielić na te bardzo krótkoterminowe (jednodniowe) i nieco późniejsze. Zamachy nastąpiły w trudnym dla giełd akcji momencie, kiedy rozkręcała się korekta – zresztą w dość dziwny sposób, bez ważnych czynników zmuszających do sprzedaży akcji – dodaje Kuczyński.