Jaki styczeń, taki cały rok? Co podpowiada historia...

Na rynku nie brakuje opinii, że styczniowe spadki na GPW są jedynie zapowiedzią przeceny w kolejnych miesiącach, a w rezultacie w całym 2016 r.

Publikacja: 02.02.2016 05:00

Jaki styczeń, taki cały rok? Co podpowiada historia...

Foto: Fotorzepa, Pasterski Radek PR Pasterski Radek

W historii GPW mogliśmy dotąd obserwować pięć bess, rozumianych jako okres co najmniej 20-proc. spadku wartości WIG, licząc od lokalnego szczytu do lokalnego dołka, w ciągu przynajmniej kilku miesięcy. Trzymając się tej reguły, jesteśmy w trakcie szóstego rynku niedźwiedzia – licząc od wiosennego szczytu, spadki WIG sięgnęły bowiem aż 24 proc. Osiem z dziewięciu ostatnich miesięcy przyniosło spadek kursu indeksu. Niestety, styczeń (-4,8 proc.) był najgorszym okresem w całym cyklu.

Słaby styczeń = słaby rok?

Pierwszy miesiąc tego roku był zarazem jednym z najgorszych w całej historii GPW. Gorsze styczniowe stopy zwrotu pojawiły się tylko trzykrotnie: w 1995, 2008 i 2009 – w każdym z tych przypadków na GPW panowała zaawansowana bessa.

Na rynku nie brakuje opinii, że styczniowe spadki są jedynie zapowiedzią przeceny w kolejnych miesiącach, a w rezultacie w całym 2016 r. A co na to statystyka? Okazuje się, że w przeszłości słabe zachowanie WIG w styczniu nie oznaczało z automatu, że cały rok również przyniesie przecenę indeksu (patrz tabela obok). W ciągu ostatnich 21 lat (okres 1995–2015) styczniowy kierunek WIG pokrywał się z całorocznym kierunkiem indeksu tylko 12-krotnie (czyli w 57 proc. przypadków).

W przeszłości dużo większą „wartość prognostyczną" miało wyciąganie wniosków wynikających z zachowania WIG w trakcie pierwszych pięciu sesji stycznia. Tzw. wskaźnik pierwszych pięciu sesji stycznia (First Five Days of January Indicator) ma wielu wyznawców na Wall Street. „Zasada" głosi, że jeśli w ciągu pierwszych pięciu noworocznych sesji indeksy idą w górę, to automatycznie rośnie prawdopodobieństwo tego, że również cały rok będzie udany. Analogicznie: spadek na początku stycznia sugeruje, że także w całym roku będzie nieciekawie. W polskich warunkach opisana „reguła" jak dotąd sprawdzała się z zaskakująco wysoką skutecznością. W ciągu ostatnich 21 lat kierunek zmian WIG na pięciu sesjach oraz w całym roku zgadzał się aż 18-krotnie (czyli w 86 proc. przypadków). Kierunki zmian nie pokryły się tylko trzykrotnie: w 2000, 2005 oraz 2007 r.

Druzgocące statystyki

Tegoroczny marazm panujący na GPW dotyczy przytłaczającej większości emitentów. Tylko 80 z 384 spółek zaliczanych do szerokiego WIG jest na plusie, co oznacza, że tylko co piąta inwestycja dała zarobić. Statystyki dla poszczególnych indeksów (WIG20, mWIG40, sWIG80) również są fatalne. W styczniu zdrożało tylko sześć spółek z WIG20, zaledwie osiem z mWIG40 oraz tylko dziesięć z sWIG80. Co dalej? Niestety, zdaniem analityków perspektywy GPW nie są kolorowe.

– Akcje na polskim rynku, pomimo że są jednymi z tańszych w regionie, prawdopodobnie takimi pozostaną. Ubiegły rok nie przyniósł rozwiązań problemów politycznych czy ekonomicznych, które martwiły inwestorów przed rokiem, natomiast zostały one przesłonięte przez nowe zagrożenia. Po 2016 roku nie spodziewamy się spektakularnego wyniku indeksów giełdowych, jednak może on się okazać dobrym okresem do akumulowania przecenionych walorów – czytamy w strategii Millennium DM.

Globalny problem

W tym roku powody do narzekania mają nie tylko polscy inwestorzy. Tak słabego początku roku na światowych giełdach nie pamiętają bowiem najstarsi gracze. Zaledwie 14 z 93 globalnych indeksów monitorowanych przez Bloomberga jest na plusie (zarówno w ujęciu dolarowym, jak i w walucie lokalnej). Przy czym zdecydowana większość to tzw. rynki peryferyjne, pomijane przez poważny kapitał. Wśród nich są m.in. giełdy w Tunezji, Słowacji, Rydze czy na Malcie. Wśród przyczyn globalnych spadków należy wymienić: wzrosty obaw dotyczących kondycji chińskiej gospodarki oraz tąpnięcie cen surowców (m.in. ropy naftowej).

Zdecydowanie najgorszym indeksem na świecie jest chiński Shanghai Composite, który stracił już 24 proc. do ok. 2700 pkt. Poziom docelowy spadków najczęściej wskazywany przez analityków śledzących chiński rynek akcji to 2500 pkt. – Z psychologicznego punktu widzenia poziom 2500 pkt to niezwykle istotny pułap - uważa Li Jingyuan, ekspert Shanghai Bingsheng Asset Management. Podobnego zdania są stratedzy Bocom International. Ich zdaniem spadek indeksu do 2500 pkt ponownie skłoni chińskie agencje rządowe do rozpoczęcia kolejnej fali masowego skupu akcji. Podobnego zdania są tokijscy stratedzy Okasan Securities Group. Przekonują, że właśnie w okolicach 2500 pkt wzrośnie prawdopodobieństwo bezpośredniej interwencji rządu w Pekinie. Poziom 2500 pkt stanowił w przeszłości silne techniczne wsparcie - w 2012 oraz w 2013 r. właśnie w tym rejonie dochodziło bowiem do zahamowania spadków Shanghai Composite.

Panika inwestorów, którzy z dnia na dzień pozbywają się chińskich akcji, ma uzasadnienie w twardych danych makro. W ubiegłym roku dynamika PKB wyniosła zaledwie o 6,9 proc., czyli najmniej od 1990 r. Gorsze odczyty widoczne są m.in. w danych o produkcji przemysłowej, wskaźnikach PMI, sprzedaży detalicznej oraz po stronie bezpośrednich inwestycji zagranicznych (FDI).

[email protected]

Analizy rynkowe
Rekordy indeksów z cłami Trumpa w tle. Na ile jeszcze starczy paliwa?
Analizy rynkowe
Finansowanie magazynów energii wciąż ryzykowne dla banków
Analizy rynkowe
Creotech, Scanway i inni. Czyli polskie spółki przed kosmiczną szansą
Analizy rynkowe
Ameryka nie została obsypana porozumieniami handlowymi
Analizy rynkowe
Giełdy wchodzą z optymizmem w kolejne półrocze
Analizy rynkowe
W mijającym półroczu posiadacze krajowych akcji mogli dużo zarobić