Konkurencja o aktywa
Wspomniany raport Allen & Overy, bazujący na danych z agencji Thomson Reuters, pokazuje pogłębiającą się różnicę pomiędzy cenami płaconymi za aktywa przez inwestorów strategicznych i fundusze private equity. Te ostatnie, zwykle pozbawione możliwości uzyskania efektów synergii płynących z transakcji konsolidacyjnych, płaciły średnio przy przejęciach 12,8-krotność zysku EBITDA.
Rodzi się pytanie, jak to jest na polskim rynku. Niestety, na razie transakcji private equity jest niewiele i tylko w odniesieniu do części z nich znamy zarówno wartość zakupu, jak i wyniki podmiotu przejmowanego (np. Allegro, przedmiot największej transakcji 2016 r., danych finansowych nie ujawnia). – Według mnie w Polsce relacja może kształtować się odwrotnie niż na rynkach rozwiniętych – uważa Michał Olszewski, prezes firmy BankMail. Dodaje, że duże fundusze private equity częściej dokonują odważniejszych inwestycji, potrafią lepiej zidentyfikować wartość drzemiącą w unikalnej pozycji rynkowej spółki, jej kompetencjach, widzą też nieoczywiste trendy. Ponadto mają lepszych specjalistów od selekcji celów inwestycyjnych, strukturyzacji transakcji i restrukturyzacji. Dlatego walcząc o najlepsze spółki, fundusze gotowe są zaoferować mnożniki zbliżone do tych z rozwiniętych rynków. Natomiast polskie korporacje są co do zasady bardziej zachowawcze i jeśli w ogóle rozwijają się poprzez przejęcia, to raczej szukają transakcji o mnożniku EV/EBITDA niższym od własnego.
– Przykładowo, w branży bankowej, obawiającej się o swoją przyszłość w związku ze zmianami technologicznymi i regulacyjnymi na poziomie Unii Europejskiej, jedyną transakcją kapitałową odpowiadającą na te wyzwania w ostatnich latach było przejęcie Zencard przez PKO BP – wskazuje Olszewski. Zaznacza jednocześnie, że w przypadku transakcji średniej wielkości, gdzie nie mówimy o przejmowaniu liderów rynków o dużej wartości, konkurencja w walce o poszczególne spółki pomiędzy funduszami jest ograniczona, a mnożniki są dużo niższe (rzędu 5–7 razy EBITDA) i tam często podmiot branżowy jest gotów zaoferować więcej.
Kto na celowniku
Na rynku głównym GPW obecnie notowanych jest 477 spółek. Inwestorzy mają z czego wybierać: większość podmiotów jest w dobrej kondycji finansowej, ale nie brak i takich, które są w sanacji lub na horyzoncie rysuje się upadłość likwidacyjna. Te ostatnie na ratunek mają raczej zerowe szanse. Natomiast na Zachodzie działa stosunkowo dużo funduszy, które specjalizują się w inwestycjach w spółki z problemami: kupują je po niskich cenach (aktywa są zazwyczaj mocno zadłużone), a następnie próbują zrestrukturyzować i odsprzedać branżowym konkurentom bądź inwestorom finansowym. Następnie, w zależności od efektu, ponoszą na tej inwestycji stratę bądź osiągają ponadprzeciętną stopę zwrotu.
Co ciekawe, w ostatnich miesiącach w kontekście przejąć i wezwań na GPW najczęściej mówi się nie o inwestorach branżowych i finansowych, ale o dominujących akcjonariuszach. To właśnie oni są najbardziej aktywną grupą, inicjującą ogłaszanie wezwań. Wycofują swoje spółki, argumentując to na wiele sposobów. Skarżą się na przeregulowanie rynku kapitałowego, obawiają się o przyszłość OFE, a także z rozbrajającą szczerością informują, że giełda zwyczajnie nie jest im już potrzebna i generuje więcej problemów niż przynosi korzyści. Tę opinię najwyraźniej podziela m.in. Michał Sołowow, który chce ściągnąć z giełdy wspomnianego już Synthosa. Jeśli mu się uda, uszczupli to kapitalizację warszawskiej giełdy o ponad 6 mld zł. To jego ostatnia spółka notowana na GPW.
Europa Środkowo-Wschodnia stanowi nikłą część globalnego tortu
Największym rynkiem fuzji i przejęć niezmiennie są Stany Zjednoczone. Mają aż 39-proc. udział. Jednak w III kwartale całkowita wartość zawieranych tam transakcji spadła o 11 proc., mimo 16-proc. wzrostu ich liczby. Z danych tych nie należy wyciągać zbyt pochopnych wniosków, bo kwartalne statystyki mocno zależą od pojedynczych megatransakacji. Na drugim miejscu pod względem wartości fuzji i przejęć jest Europa Zachodnia. Coraz większą rolę odgrywają Chiny (mają udział kilkanaście razy większy niż cały nasz region). Ciekawe wnioski płyną z analizy branżowej zrealizowanych w ostatnich miesiącach transakcji. Analitycy są zgodni, że największy potencjał mają takie branże jak nowe technologie, biotechnologia, usługi finansowe czy telekomunikacja. Tymczasem największy wzrost aktywności widać w sektorach tradycyjnych. Dane z naszego rodzimego rynku potwierdzają ten trend: w ostatnich miesiącach najwięcej na rynku fuzji i przejęć działo się w sektorach konsumenckich i przemyśle.