– Wskaźnik C/WK liczony dla całego rynku jest jedną z lepszych miar obrazujących przyszłe długoterminowe stopy zwrotu. Główna przewaga nad wskaźnikiem C/Z polega na większej stabilności wartości księgowej oraz dużo rzadszego zjawiska ujemnej wartości księgowej niż ujemnego zysku (straty). Średni poziom C/WK=1 dla całego rynku jest bardzo znaczący, ponieważ wartość zbliżona do tego poziomu stanowi wyjątkową okazję do zakupu akcji na dłuższy termin. Przykładowo do tego poziomu po 20 latach bessy musiał dojść japoński indeks Nikkei, aby rozpocząć nową hossę – tłumaczy Marcin Palenik, analityk Millennium DM.
I kontynuuje: – Średni wskaźnik C/WK jest inny dla spółek technologicznych, a inny np. dla surowcowych. Patrząc na wskaźnik dla całych rynków, inny będzie dla indeksu akcji rosyjskich, a inny dla indeksu S&P 500. Dla indeksu RTS zdominowanego przez mało efektywne rosyjskie spółki wydobywcze niskimi poziomami C/WK były wartości ok. 0,5. Z drugiej strony C/WK dla zdominowanego przez technologiczne i globalne spółki indeksu S&P 500 rzadko spadał w ostatnich 20 latach poniżej wartości 2.
Jednak dla większości indeksów rynkowych, szczególnie tych mocno zdywersyfikowanych, poziom zbliżony do 1 powinien zachęcać do kupowania.
– Patrząc na C/WK dla WIG, można stwierdzić, że aktualna wartość 1,2 jest poziomem bardzo niskim, choć nadal ok. 30 proc. wyższym niż na dnie w marcu 2009 r. Pytanie, czy do tak ekstremalnego niedowartościowania rynek polski dojdzie? 10 lat temu nastąpiła recesja w najważniejszych gospodarkach na świecie oraz panika na rynkach finansowych (m.in. obligacji korporacyjnych, walut i surowców). Przy braku tak ekstremalnych zjawisk potencjał spadkowy WIG nie jest już zbyt duży. Znaczne spowolnienie gospodarcze jest już zdyskontowane w cenach. Natomiast większość innych rynków światowych nie wygląda jeszcze tak tanio – mówi Marcin Palenik.