W tym roku PKO BP ma według prognoz zarobić 4,12 mld zł, więc do podziału będzie ok. 3,65 mld zł (przy założeniu, że zysk jednostkowy, z którego wypłacana jest dywidenda, będzie stanowił podobną część skonsolidowanego jak ostatnio). Załóżmy, że wymogi dywidendowe KNF nie zmienią się na przyszły rok. PKO BP ma szansę na zejście z udziałem hipotek walutowych poniżej 10 proc. na koniec grudnia, więc potencjał do wypłaty nie byłby ograniczany o 20 pkt proc., dodatkowo współczynniki nieznacznie zostaną wzmocnione dzięki jesiennej rewizji buforów na hipoteki frankowe. Do tej układanki dochodzi kolejna niewiadoma, czyli bufor stresstestowy, który ostatnio był bardzo niski. Jeśli taki pozostanie, PKO BP mógłby wypłacić nawet 70 proc. zysku. Gdyby tak się stało, do akcjonariuszy trafiłoby 2,55 mld zł, czyli 2,04 zł na akcję, co dałoby przy obecnym kursie 5,3 proc. stopy dywidendy. To jednak nie wszystko, bo bank pozostawił 1,67 mld zł (1,34 zł na akcję) zysku niepodzielonego, który także mógłby trafić do akcjonariuszy, choć na razie trudno wyrokować, czy bank byłby aż tak hojny.
Santander to również skomplikowany przypadek. Jego zysk netto w tym roku ma urosnąć o 7 proc., do 2,54 mld zł, jednostkowy zysk mógłby wynieść więc ok. 2,32 mld zł. W tym roku bank mógł wypłacić tylko 25 proc. zysku ze względu na wskaźniki wypłacalności, które nie były na tyle wysokie, by celować w 100-proc. wskaźnik wypłaty, później korygowany o K1 i K2 obniżające go do 50 proc. To się może jednak udać w tym roku, bo udział hipotek walutowych w portfelu ogółem już zmalał poniżej 10 proc., więc zniknie obciążenie wskaźnika wypłaty dywidendy o 20 pkt proc. Zakładając wypłatę połowy jednostkowego zysku, do akcjonariuszy trafiłoby prawie 1,2 mld zł, co dałoby na akcję ponad 11,3 zł i stopę dywidendy 3,1 proc. To jednak nie koniec, bo i Santander będzie miał w przyszłym roku niepodzielony zysk pochodzący z 2018 r. Będzie to 543 mln zł, co oznacza, że na akcję mogłoby przypaść jeszcze 5,32 zł.
Minęły lata całego zysku na dywidendę
Znacznie mniej skomplikowanym przypadkiem z mniejszą liczbą niewiadomych jest Pekao, który przez lata słynął, jako jedyny obok Banku Handlowego, ze zdolności do wypłaty całości zysku. Nie ma już jednak tak dużej nadwyżki kapitałowej, skonsumowanej przez wzrost wymogów w tym zakresie, i parę miesięcy temu musiał przyjąć nową strategię. Przewiduje, że z zysku 2019 r. na dywidendę trafić ma 60–80 proc., w kolejnym zaś 50–75 proc. zysku za 2020 r. Według średniej prognoz Bloomberga Pekao ma zarobić w tym roku o 4 proc. więcej niż wcześniej, czyli 2,37 mld zł. Zakładając, że jednostkowy zysk będzie zbliżony, tak jak w poprzednich latach, na akcję może przypaść 6,6 zł (przy założeniu najbardziej prawdopodobnego 75-proc. wskaźnika wypłaty). Dałoby to solidną stopę dywidendy w wysokości 6,2 proc.
Ciekawa sytuacja jest w mBanku, który w 2018 r. wypłacił pierwszą po trzech latach dywidendę stanowiącą 20 proc. zysku (wcześniej ograniczały go kryteria nałożone przez KNF na banki frankowe). Mimo rekordowo wysokich współczynników kapitałowych nie mógł jednak wypłacić jej w tym roku ze względu na skokowy wzrost bufora stresstestowego w styczniu, który zaskoczył także Pekao i Handlowy (ulgę przyniósł zaś PKO BP). Będzie to czynnik niosący niepewność dla wypłat banków także w przyszłym roku. Przez wysoki bufor stresstestowy mBankowi nie udało się dojść do teoretycznego wskaźnika 100-proc. wypłaty. Mógł zatem wypłacić 75 proc. zysku, ale po korekcie o K1 i K2 jego potencjał wypłaty spadł do zera. W przyszłym roku prawdopodobnie nic w zakresie tych dwóch parametrów się raczej w mBanku nie zmieni i zapewne znowu obniżą one potencjał o 80 pkt proc. Jeśli bufor stresstestowy zmaleje, to być może mBankowi uda się osiągnąć teoretyczny wskaźnik wypłaty na poziomie 100 proc., który po korekcie da 20-proc. wypłatę. Wtedy, biorąc pod uwagę prognozowane 1,25 mld zł zysku netto w tym roku, do inwestorów może trafić 250 mln zł, czyli 5,9 zł na akcję, co dałoby 1,5 proc. stopy dywidendy. Jeśli to się nie uda, jest też wyjście awaryjne. Nauczony tegorocznym rozczarowaniem mBank otworzył sobie furtkę do wypłaty w przyszłym roku dywidendy, decydując o pozostawieniu 1,07 mld zł niepodzielonych z zysku za 2018 r. Gdyby cała ta kwota trafiła do akcjonariuszy, dostaliby aż 25 zł na akcję (6,3 proc. stopy dywidendy). Na razie jednak zbyt wcześnie jest, by o tym przesądzać.
Stosunkowo klarowna sytuacja jest w ING Banku Śląskim, który nie ma hipotek walutowych i w tym roku wypłacił 30 proc. zysku z 2018 r. Dało to 455 mln zł, czyli 3,50 zł na akcję i skromną stopę dywidendy 1,7 proc. Tu sporo kapitału konsumuje szybki wzrost akcji kredytowej i zarząd mówi wprost, że priorytetem jest właśnie rozwój niż dążenie do wysokiego wskaźnika wypłaty. Dlatego ostrożnie można szacować, że w przyszłym roku do akcjonariuszy trafi również 30 proc. Prognozowany zysk netto ma wzrosnąć w tym roku o 9 proc., do 1,67 mld zł. W takim scenariuszu do inwestorów trafiłoby 500 mln zł, dałoby to 3,85 zł na akcję i 2 proc. stopy dywidendy (biorąc pod uwagę obecny kurs).