Program ugód frankowych, proponowanych przez przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego, napotkał istotną przeszkodę: Raiffeisen, mający blisko 10 proc. udziału w rynku czynnych hipotek frankowych w Polsce, odstąpił od prac nad ugodami. Prawdopodobnie jednak to nie koniec złych informacji w tej sprawie.
Brak jednomyślności
Chodzi o ugody, do których Jacek Jastrzębski wezwał banki na początku grudnia. Chodzi o przewalutowanie hipotek według kursu z dnia zaciągnięcia i potraktowanie ich tak, jakby były od początku kredytami w złotych. W skali sektora ta dobrowolna operacja mogłaby kosztować sektor 30–40 mld zł.
Raiffeisen ocenia, że propozycja KNF nie odpowiada na istotne problemy związane z kredytami frankowymi. „Po naszej analizie opartej na wnioskach z wielu dyskusji prowadzonych w gronie banków i innych instytucji trudno jest nam znaleźć uzasadnienie dla tej propozycji, która na ten moment nie jest w stanie zagwarantować systemowego rozwiązania problemu kredytów frankowych" – czytamy liście, który austriacka instytucja wysłała szefom innych banków pracujących nad ugodami.
Raiffeisen argumentuje, że rozwiązanie to zdjęłoby ryzyko kursowe z klientów, którzy – jego zdaniem – zaakceptowali je, i w całości obciążyłoby kosztami banki. Według Raiffeisena nie mogą być one ponoszone wyłącznie przez banki, „ale wymaga sprawiedliwego i dobrze wyważonego podziału pomiędzy wszystkie podmioty: banki, klientów i państwo, aby zminimalizować negatywne skutki dla gospodarki i całego społeczeństwa". Zwraca też uwagę na wątpliwości prawne dotyczące ugód, czy i one będą podważane w przyszłości przez frankowiczów. Przekonuje, że duże koszty ugód negatywnie wpłynęłyby na stabilność finansową banków, co odbiłoby się nie tylko na akcjonariuszach, ale też pozostałych klientach.