Wtorkowa sesja była dopiero drugą spośród ostatnich 11, która zamknęła się na plusie. WIG zyskał 0,3 proc., a WIG20 – 0,6 proc. Jednak indeks szerokiego rynku, licząc od historycznego szczytu ustanowionego 5 listopada, stracił już ponad 7 proc. Jest to o tyle niepokojące, że w tym czasie rynki rozwinięte zyskiwały.
Eksperci wskazują na kilka przyczyn ostatnich spadków: odwrót kapitału od rynków wschodzących (u nas objawiający się przeceną obligacji skarbowych i złotego), obawy o sytuację geopolityczną, złą komunikację RPP z rynkiem i rozwój pandemii, realizację zysków z akcji banków czy wreszcie powrót notowań WIG do większej korelacji z indeksami rozwiniętymi, od których – co bardzo rzadkie – w poprzednich miesiącach nasze wskaźniki wypadały lepiej. Źródeł korekty analitycy dopatrują się także w sporych ofertach publicznych. Aby wziąć w nich udział, niektórzy inwestorzy muszą spieniężyć część posiadanych akcji. Na to mogą nakładać się odpływy z niektórych funduszy inwestujących w akcje.
Jednak eksperci BM BNP Paribas Banku Polska oceniają, że skala przeceny WIG-u w ostatnich dniach nie jest uzasadniona wynikami spółek. – Potencjał wzrostu na GPW nie został wyczerpany. Fundamenty wskazują raczej, że obecne wyceny są okazją do zakupów. Jeśli jednak trendy na rynkach bazowych odwrócą się z uwagi na politykę Fedu, trudno będzie oczekiwać znaczącego wzrostu WIG-u – mówi Kamil Hajdamowicz, zarządzający w Vienna Life.
Zdaniem Dariusza Świniarskiego, zarządzającego w Skarbcu TFI, przecena na GPW to korekta w trendzie wzrostowym. – Wyzwania, które przyniosła pandemia, stały się katalizatorem pozytywnych zmian i spowodowały, że spółki uzbrajają swój biznes w nowoczesne narzędzia, podnoszące efektywność, budując wartość dla akcjonariuszy – dodaje.