Wraz z mężem stworzyła Fundację Billa i Melindy Gatesów, największą tego typu instytucję charytatywną na świecie. Wydawnictwo Zysk i S-ka niedawno wydało książkę będącą jej debiutem pisarskim: „Moment zwrotny. Jak kobiety rosną w siłę i zmieniają świat". Ta pozycja z pewnością spodoba się zwolenniczkom i zwolennikom feminizmu (w jego korporacyjnej wersji). Melinda Gates pisze w niej bowiem o niewykorzystywanym i blokowanym potencjale gospodarczo-społecznym kobiet na świecie. Mamy więc tam dużo o tym, jak w Afryce czy na Bliskim Wschodzie dziewczęta mają bardzo ograniczony dostęp do edukacji i pracy zawodowej. Opisuje ona również to, jak tym ludziom pomaga i jak można przyczynić się tam do pozytywnych zmian. Melinda Gates nie ogranicza się jednak tylko do krytyki stosunków społecznych w Trzecim Świecie. „W Rosji kobiety nie mogą wykonywać aż 456 zawodów, uznaje się bowiem, że te zajęcia są zbyt wyczerpujące lub niebezpieczne. Kobiety nie mogą więc być cieślami, zawodowymi nurkami ani kapitanami statków, a to dopiero początek tej absurdalnej wyliczanki" – pisze Gates. Czy jednak rzeczywiście kobiety w Rosji nie mają większych problemów niż to, że nie mogą być „zawodowymi nurkami"? Melinda Gates w swoim korporacyjno-feministycznym zapale „naprawiania świata" oburza się też na to, że w katolicyzmie i wielu innych religiach nie ma kapłaństwa kobiet i że zbyt mało pieniędzy z funduszów venture capital trafia do firm założonych przez kobiety. „W przypadku firm założonych przez Afroamerykanki wartość ta wynosi 0,2 proc." – wskazuje Gates. Jednakże parę rozdziałów wcześniej pozytywnie wypowiada się o Margaret Sanger, działaczce feministycznej z pierwszej połowy XX w., która... przemawiała na wiecach Ku Klux Klanu i marzyła o „eksterminacji rasy czarnych". W wizji Melindy Gates są więc elementy niespójne i będące przejawem nadgorliwości ideologicznej. Pamiętajmy jednak, że jest to jednak wizja przedstawicielki najwyższej korporacyjnej, globalnej elity. Dobrze więc, że jej książka została opublikowana w Polsce. Możemy się dzięki niej dowiedzieć, co myślą potentaci technologiczni z Zachodniego Wybrzeża USA (czyli ludzie mający większy wpływ na rzeczywistość od niejednego prezydenta czy premiera). To jak ich światopogląd oceniamy, to inna sprawa.