Kamil Cisowski dyrektor analiz i doradztwa inwestycyjnego, DI Xelion

Kamil Cisowski dyrektor analiz i doradztwa inwestycyjnego, DI Xelion

materiały prasowe

Im dłużej obecny stan będzie się utrzymywał, tym więcej spekulacji rozpocznie się na temat tego, jakie skutki może mieć prowadzona obecnie polityka monetarna. Coraz więcej osób będzie też zdawać sobie sprawę, że nie mamy do czynienia po prostu z kolejnym QE, ale z sytuacją, w której bilans Fedu wzrośnie zapewne do końca roku o 4–5 bln USD, więcej niż przez całą ubiegłą dekadę. Już w tym momencie, zaledwie dwa tygodnie od najgorszej paniki i ucieczki ze wszystkiego w gotówkę, obserwujemy wzrost liczby zapytań klientów o to, jak chronić portfel przed inflacją.

Ostatnie wydarzenia rynkowe sugerują naszym zdaniem dwie rzeczy. Po pierwsze, panika dotycząca pandemii sprawiła, że rola gwoździa do trumny, którym okazał się konflikt między Rosją a Arabią Saudyjską, pozostała niedoceniona. Obecna sytuacja nie mogłaby mieć miejsca, gdyby nie fala optymizmu dotycząca możliwości szybkiego porozumienia wszystkich liczących się globalnych producentów, wliczając w to USA. Jest to w naszej opinii poważny czynnik ryzyka, nie tylko z powodu ograniczonej wiary w rzeczywiste możliwości negocjacyjne prezydenta Trumpa, ale też z powodu obecnej gigantycznej skali nadpodaży, która będzie musiała być zlikwidowana tylko w części. Nawet gdyby udało się ustalić cięcia produkcji przekraczające 10 mln baryłek dziennie, reszta jej będzie musiała być redukowana „naturalnie" w ramach postępującej eliminacji producentów o wyższych kosztach wydobycia. Jakiekolwiek opóźnienie w rozmowach może prowadzić do najdziwniejszych anomalii rynkowych w sytuacji, gdy zaczynają się wyczerpywać możliwości magazynowania zapasów surowca.

Ponadto wiara w to, że przełom w rozwoju epidemii w USA już się dokonał, jest nadmierna i wynika zapewne w części ze stosowania kalk tego, co widzieliśmy w krajach europejskich. Trudno to uzasadnić, zważywszy na dalej zakrojoną politykę izolacji obywateli w Europie, ale także większe zróżnicowanie rozwoju koronawirusa w USA. Najłatwiej to porównać do marca, gdy jedno olbrzymie ognisko (wówczas Chiny, obecnie Nowy Jork) się stabilizowało, ale kolejne dopiero osiągały skalę, która powoli zaczynała być widoczna. Trudno oczekiwać, że każde z tych, które widzimy obecnie, zarówno wewnątrz, jak i poza amerykańskimi granicami, okaże się Koreą Południową.