Co równie interesujące, rynkiem, który totalnie ignoruje globalne tendencje, jest Polska, gdzie WIG20 może pochwalić się solidną, stopą zwrotu licząc od końca 2021 r. W mojej ocenie część możliwych scenariuszy inflacyjnych (jeśli prognozowanie tychże jest w obecnym momencie możliwe i optymalne) nie docenia skali problemu, z jaką za chwilę będziemy się mierzyć. 1) Po pierwsze, spirala inflacyjna jest w moim odczuciu dopiero przed nami. Co prawda w ostatnich dwóch latach metodą gotującej się żaby przyzwyczailiśmy się, że ceny muszą być wyższe, ale punkt przegięcia niedawno został, albo za chwilę zostanie, osiągnięty. Gdy raportowana grudniowa inflacja wyniosła 8,6 proc., odczuwalny wzrost kosztów rok do roku sięgnął 20 proc. i więcej, patrząc na wzrost cen podstawowych dóbr. Przeprowadziłem pewien eksperyment, jako że od początku pandemii duże zakupy robię za pośrednictwem jednego ze sklepów internetowych, dzięki czemu mam dostęp do każdej listy zakupowej, licząc od wiosny 2020. Po wyselekcjonowaniu własnego koszyka zakupów i przeprowadzeniu odpowiedniej symulacji wzrost wartości reprezentatywnego dla mojej rodziny koszyka wyniósł, licząc od czerwca 2020 r. do grudnia 2021 r., ok. 34 proc. Indywidualny przykład jest oczywiście mało istotny statystycznie, ale zapewne wielu konsumentów będzie miało podobne odczucia wzrostu kosztów podstawowych dóbr. Stąd już krótka droga do wzrostu żądań płacowych od początku 2022 r. 2) Wzrost kosztów energii i ich skutki są również dopiero przed nami. Pomijam tutaj podwyżki dla osób indywidualnych, skupiając się na podwyżkach dla przedsiębiorców, dla których podniesienie cen może się okazać koniecznością. 3) Skutki działań administracyjnych są niepewne lub też odłożone w czasie. Niepewne skutki dotyczą działań związanych z tarczą antyinflacyjną i obniżką VAT, która, biorąc pod uwagę asymetryczny charakter cen, może mieć niewielki finalny efekt na ceny na półkach. Część przedsiębiorców wykorzysta to do zwiększenia marż, inni zaś zrekompensują sobie skutki wzrostu innych kosztów, jak chociażby wynagrodzeń. 4) Ostatnią kwestią są czynniki globalne i ryzyko kolejnego (miejmy nadzieję ostatniego) lockdownu spowodowanego mutacją omikron i jego następcami. Zamknięcie kilku kluczowych gospodarek, nawet częściowe, zintensyfikowałoby i tak w dalszym ciągu napięty problem z globalnym łańcuchem dostaw, który odpowiada za znaczącą część wzrostu cen. Z dużym prawdopodobieństwem sytuacja w 2023 r. wróci już do normy, ale rok obecny będzie jednak trudny. Skutkiem powyższych czynników mogą być wyższe od oczekiwań ekonomistów odczyty inflacji w najbliższych miesiącach. W efekcie trwająca obecnie korekta na Nasdaq może być jedną z wielu, jakie zobaczymy w roku bieżącym. Krajowy rynek też nie będzie wiecznie niewrażliwy na globalną zmienność. Zmienność, która rodzi liczne zagrożenia, ale daje też możliwości. Dlatego mimo wspomnianej inflacji, utrzymywanie gotówki w portfelu na kupno okazji rynkowych może nie być w tym roku złą strategią. ¶